pdc

pdc

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 4. cz. I - Uwielbiam Cię w garniturze.

     Si-si-siema Pieszczochy !!! Tak jak obiecałam (chyba) jest rozdział czwarty a raczej jego pierwsza część. Wcześniej mówiliście, że tamten jest strasznie długi. Mylicie się, ten jest o wiele dłuższy - ma aż jedenaście stron !!! JEDENAŚCIE !!! To takie boskie ;) Druga część też jest długa ale nie aż tak. Nie wiem co mnie naszło, po prostu mam świetny pomysł na to opowiadanie i myliłam się w jednej kwestii. Na pewno nie będzie dziesięciu rozdziałów, mam plan jak na razie na dwadzieścia !!! Po prostu jestem amaZAYN ;) A jak wczoraj twierdziłam, że jestem przy końcówce to się myliłam, bo nie zauważyłem, że tez rozdział jest taki długi...no cóż, każdy się myli ale dziś się spięłam i napisałam go Wam ;D
      No i oczywiście kolejny rozdział po 10 komentarzach, postarajcie się proszę. To od Was zelży jak szybko rozdział się pojawi... Pytania do mnie czy postacie to wiecie jak zadawać wiec to chyba tyle ;)
      ENJOY !!!



Poniedziałek 8 lipca 2012.

     Miałem taki piękny sen ; piasek, morze, słońce, tylko Harry i ja...ale oczywiście o godzinie szóstej musiał obudzić mnie budzik. Szybko go wyłączyłem, by ta upierdliwa melodyjka nie obudziła mojego aniołka. Niech sobie jeszcze pośpi.

     Powoli wyszedłem z łóżka, ucałowałem Harry'ego w czółko i poszedłem do łazienki się ogarnąć.
Umyłem zęby, uczesałem się i wróciłem do pokoju. Zacząłem się zastanawiać jaki dziś garnitur ubrać. Tak, do pracy muszę chodzić w garniturze jak na prezesa agencji reklamowej przystało. Postawiłem na klasykę ; biała koszula, czarny garnitur z delikatnego materiału i granatowy krawat. Ubieranie poszło mi sprawnie tylko jak zwykle miałem problem z krawatem. Poddałem się i oparłem o szafkę rozkładając ręce z bezradności.

      -Uwielbiam Cię w garniturze... - usłyszałem głos Harolda i spojrzałem w kierunku łóżka.

      -Mówisz poważnie ? - spytałem trochę zaskoczony jego stwierdzeniem.

      -Yhm... - wymruczał wstając z łóżka po czym podszedł do mnie. - Wtedy wyglądasz jak prawdziwy mężczyzna... - powiedział mi prosto w usta a ja w odpowiedzi delikatnie je musnąłem.

      - Dziękuję. - odparłem po czym spojrzałem na jeszcze niezawiązany krawat. - Pomożesz ?

      -Jasne ! - odpowiedział pewnie a następnie wziął się za zawiązywanie mojego krawatu. A wychodziło mu to na prawdę sprawnie.

      -Wow ! Tego jeszcze nie widziałem... - pochwaliłem go kiedy skończył. - Co to za węzeł  ?

      -Tata mnie nauczył. - wziął moją marynarkę po czym pomógł mi ją założyć.

      -Twój tata jest wspaniały. - powiedziałem poprawiając ubranie.

      -Dlaczego ?

      -Bo gdyby nie on to byś teraz przede mną nie stał. - przyciągnąłem go do siebie za jego boksreki po czym przytuliłem. - Muszę mu kiedyś za to podziękować.

      -Yhmm... - wymruczał przyjamnie w moja marynarkę.

      -Ej, czemu jeszcze się nie ubierasz ? - zagadnąłem odsuwajac go od siebie na odległość ramion.

      -To Ty mówiłeś poważnie o tej pracy ? - zdziwił sie najwyraźniej.

      No tak. - zmierzwiłem palcami jego loki uśmiechjąc się do niego. - Ja zadzwonie do Danielle, żeby nie przychodziła a Ty sie ubierz. - poinformowałem go po czym zszedłem na dół po telefon.

      Dziewczyna była na prawdę zdziwiona, że dziś nie musi robić za niańkę. Chciała znać szczegóły ale nie mogłem jej powiedzieć. To zbyt prywatna sprawa.

      Właśnie szukałem kluczyków do mojego nowiutkiego Range Rovera, kupionego miesiąc temu za ponad roczną pensję, kiedy z góry schodził Harry. Miał na sobie bardzo ciasne rurki w kolorze plażowego piasku i koszulkę z krótkim rękawkiem z dekoltem w serek. Do tego wszytskiego włosy tak pięknie mu sie ułożyły. Wyglądał uroczo i jednocześnie seksownie.

      Zapomniałem o kluczykach i jak zahipnotyzowany podszedłem do niego z niemałym szokiem, bo dawno nie wyglądał taki rozpromieniony. Stanąłem z nim twarzą w twarz a on się słodko uśmiechnął.

      -Co ? - spytał skrempowany.

      -Nie będzie Ci za gorąco w tych rurkach ? - zadałem mu podchwytliwe pytanie.

      -Gorąco ? Przecież na zewnątrz jest 19 stopni. - zauważył odsuwając się ode mnie na bezpieczną odległość.

      -No wiesz... Te spodnie idealnie podkreślają Twoją seksowną pupę. - stwierdziłem pewnie opierając się o ścianę.

      -Co...? - Louis, Ty serio... ? - nie dokończył.

      -A założysz się ? - podszedłem do niego i wystawiłem dłoń.

      -Pewnie ! - chwycił moją dłoń. - A o co ?

      -Jak wygram to po prostu będę miał z tego satysfakcję. - zaproponowałem normalnie.

      -Okej, ale jak ja wygram to odpuszczamy sobie wyprawę do psychologa. - powiedział pewnie mocniej moją dłoń.

      -Harry, ale to poważna...

      -Peniasz ? - przerwał mi. Uniósł brwi ku górze wraz z prawym kącikiem ust. Jaki on dziś szczęśliwy.

      -Nie, niech będzie. - puściłem jego rękę niechętnie.

      -No to zakład stoi. - uśmiechnął się dumnie.

     
                                                               ~~~*~~~

      Jadąc samochodem oboje siedzieliśmy cicho. No może tylko ja, bo Hazz podśpiewywał każdą piosenkę, która leciała w radiu. Muszę przyznać, że mój chłopak ma głos ale, że zna tyle piosenek to nie wiedziałem. Z głośników wydobyło się Stereo Hearts a Harry już nie podśpiewywał tylko dar się na całe gardło. Dobrze,że szyby w samochodzie były zamknięte, choć może ludzie i tak go słyszeli.

      -Harry ! - krzyknąłem roześmiany nie odrywając wzroku od drogi.

      -Co ? - spytał zdziwiony.

      -Możesz być troszeczkę ciszej ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie wjeżdżając na rondo blisko firmy.

      -Przepraszam. - powiedział smutnym tonem. Pokręcił się na siedzeniu po czym obrócił głowę w stronę bocznej szyby.

      -Ale Ty nie musisz mnie przepraszać. - z ronda wjechałem na prostą ulicę po czym wjechałem na parking agencji, w której pracowałem. - Poprosiłem tylko, żebyś był ciszej. - zaparkowałem na moim stałym miejscu, następnie wyłączyłem silnik i wyszedłem z samochodu a Hazz poszedł w moje ślady.

      -Wiem... - stwierdził beznamiętnie, zamknął drzwi od samochodu i obszedł go dookoła stając obok mnie.

      -To dobrze. - uśmiechnąłem się po czym otworzyłem tylne drzwi by wyciągnąć dokumenty leżące na tylnym siedzeniu i kliknąłem guziczek na pilocie do samochodu zamykając go.

      Miałem chwycić Harry'ego za rękę ale właśnie dostałem sms'a a w drugiej ręce trzymałem teczkę więc do firmy szliśmy niestety tylko obok siebie.

      Właśnie odpisywałem  koleżance z pracy, kiedy Hazz mnie szturchnął. Spojrzałem na niego przelotnie a on się za kimś obrócił. Oby to nie był jakiś chłopak. Ja również spojrzałem do tyłu i zobaczyłem dziewczynę, na oko w moim wieku, która przyglądała sie mojemu Harry'emu i...puściła mu oczko.

      -Hazz, czy ona Cię właśnie... - urwałem wkładając telefon do kieszeni.

      -Nom. Podrywała mnie. - spojrzał na mnie ze słodkim uśmieszkiem.

      -No to z czego się cieszysz ? - spytałem zdezorientowany. - Jeden zero dla mnie. Czyli wygrałem.

      -Ale to na razie jedna osoba i do tego dziewczyna. - zauważył po czym przyspieszył kroku.

      W momencie kiedy go doganiałem, kolejna dziewczyna spojrzała na niego, obróciła się jeszcze, by obczaić jego tył i jak poprzednia puściła mu oczko.

      -Dobra, Louis. Wygrałeś. - przyznał chichocząc głupio.

      -To z czego Ty się cieszysz ? - zapytałem spieszany. - Przecież to lepiej dla mnie. - zauważyłem pchając obrotowe drzwi.

      -Nie za bardzo. Wychodzi na to, że mam lepsze powodzenie od Ciebie. - powiedział radośni kiedy wchodziliśmy do środka budynku. Obrócił się i zaczął iść tyłem.

      -Ok. Ale to tylko dziewczyny. A chłopaki... - urwałem kiedy zauważyłem mojego kolegę idącego z naszym kierunku.


      -A chłopaki co ? - ponaglił mnie Hazz.

      -Cześć Louis. - James przywitał się ze mną z tym swoim głupim akcencikiem charakterystycznym uśmiechem, którego wręcz niecierpię.

      -Cześć. - odpowiedziałem oschle.

      Minęliśmy się a on obrócił się, by spojrzeć na mojego Harry'ego, który nadal szedł tyłem. Zerknąłem na niego a on głupiutko się uśmiechnął i...pomachał Jamesowi. Nawet nie miałem ochoty spojrzeć na Croforda.

      -Co to kurwa miało być ? - spytałem ciszej Harry'ego, bardzo zdenerwowany wchodząc do windy.

      -No co ? - zapytał jakby nie wiedział o co mi chodzi.

      -Pomachałeś mu ! - powiedziałem oburzony.

      -Boże, Louie. Nie denerwuj się. To nic takiego.

      -Przecież on Cię ewidentnie podrywał !

      -A to dowód na to, że chłopakom też się podobam. - uśmiechnął się. - A właśnie, kto to jest ?

      -James. Pracuje tu.

      -On jest gejem ?

      -Niestety tak...

      -Ja piedolę ! Homo-firma ?!

      -Przestań ! - zaśmiałem się wychodząc z windy po czym podszedłem z Harrym za rękę do Margie. - Hej piękna ! - przywitałem się z nią jak zawsze. - Tu masz ten plan, o który prosił mnie Will. Daj mu go, bo ja nie mam czasu, okej ? - podałem dziewczynie kilka kartek papieru.

      -Okej...ale...nie przedstawisz mnie ? - spojrzałem na Harry'ego, który rozłożył się rękoma na biurku Margie i wpatrywał się w nią jak w obrazek. Na szczęście jest gejem.

      -A no tak. - uśmiechnąłem się pod nosem. - Margie, to jest Harry, mój chłopak. - wskazałem dłonią na Loczka. - Harry, to Margie, moja sekretarka.

      -hej ! - Hazz wyciągnął do niej dłoń.

      -Hej... - odpowiedziała miłym tonem odwzajemniając gest. - Jakiś Ty śliczny... Louis, to na prawdę Twój chłopak ?

      -Tak. Na prawdę. - chwyciłem go za dłoń i skierowałem się do swojego biura.

      -Poczekaj ! - krzyknęła  ja się zatrzymałem. - Szef o tym wie ?

      -Jeszcze nie. - odpowiedziałem zmarnowany i wszedłem z Harrym do mojego miejsca pracy.

      Ja usiadłem za biurkiem i wyłożyłem na nie wszystkie papiery z teczki a Hazz rozłożył się na zamszowej kanapie pod ścianą z całkiem fajnym widokiem...na ulicę.

      W zasadzie to podoba mi się moje biuro. Jest tu całkiem przyjemnie. Ściany są w kolorze ciepłej zieleni. Mam nawet szafę z książkami, które czytam hak nie mam nic do roboty, czyli rzadko. No i nie mogło zabraknąć wierzy, w której od pół roku zamieszczona jest płyta The Fary i prawie bez przerwy słucham Look after you. Ta piosenka przypomina mi Harry'ego, bo tak konkretnie włączam Play, gdy za nim zatęsknię - zawsze.

      Lubię moją pracę, a wręcz kocham, tylko wkurza mnie to, że ona mnie ogranicza z Harrym. Pracę zaczynem o ósmej a kończę o siedemnastej więc w domu jestem koło osiemnastej. Dobrze, że chociaż są wakacje, bo kiedy Hazz chodzi do szkoły to przeważnie wieczorami się uczy a my nie mamy czasu dla siebie. Będę musiał zrobić grafik, by być dobrze zorganizowanym. Może właśnie dlatego Harry'emu jest przykro, że mało czasu ze sobą spędzamy. Dobrze, że dziś zabrałem go do pracy.


                                                                    ~~~*~~~

      Ja właśnie wypełniałem potwierdzenie o nowej reformie, dotyczącej wprowadzenia współpracy z firmami zza granicy a Harry siedział na kanapie i się nudził. Nie mogłem patrzeć jak mój ukochany bezczynnie bawi się szlówką od swoich spodni więc zawołałem go.

      -Harry... - zerknąłem na niego ale on chyba nie usłyszał. - Harry ! - zawołałem go znów ale głośniej.

      -Hym ? - spojrzał na mnie.

      Wstałem z mojego obrotowego krzesła po czym wyszedłem zza biurka i oparłem się o nie.

      -Podejdź. - szepnąłem a on podniósł się niechętnie z kanapy i stanął przede mną. Chwyciłem go za ramiona po czym obróciłem i teraz to on opierał się o biurko. - Uśmiechnij się. - poprosiłem ładnie a on spełnił moje życzenie. - Tak lepiej. - szepnąłem mu prosto w usta po czym delikatnie je musnąłem.

      -Wiesz, to trochę przypomina mi scenę z Queer as folk. - zauważył uśmiechnięty.

      -Słucham ? To wcale tak nie wygląda. Po pierwsze, Ty jesteś moim chłopakiem a nie pracownikiem. Po drugie, nie będziemy się kochać na biurku. A po trzecie, Ty chyba nie oskarżysz mnie o molestowanie, co ? - spytałem żartobliwie.

      -no nie wiem, Lou. Nie wiem... - udał zamyślonego.

      W ogóle na to nie zareagowałem tylko chwyciłem w obie dłonie jego śliczną buźkę i bez większych skrupułów wpiłem się w jego usta.

      Hazz ma najsłodsze usta jakie kiedykolwiek całowałem w swoim życiu a całowałem mnóstwo ust. No i zdecydowanie do Harry'ego należą te najsłodsze i on tak cudownie całuje.

      Loczek cholernie wessał się w moje wargi i włożył ręce pod moją marynarkę u kładąc je na moich plecach. Podszedłem do niego jeszcze bliżej, o ile to było możliwe i wplotłem palce w jego loki a wtedy ktoś niespodziewanie wszedł do mojego biura.

      -Oh ! Przepraszam... - powiedział wystraszony i speszony Higgins - mój szef.

      Automatycznie odsunąłem się od Harry'ego. On tylko spojrzał na mnie zdziwiony a Paul zapukał do drzwi. Kiedy powiedziałem ciche proszę tęgi mężczyzna wszedł powoli do środka.

      -Przepraszam, Louis. Możemy porozmawiać ? - spytał zerkając na Harry'ego. Przeprosiłem mojego chłopaka i wyszedłem na korytarz.

      -Co to ma być ?! - spytał wkurzony. - Zapraszasz jakiegoś chłopaka do pracy i całujesz się z nim w biurze ?! Co Ty sobie myślisz ?!

      -To nie jest JAKIŚ chłopak ! To mój chłopak - Harry... - szepnąłem przyjaźnie.

      -Harry ? Ah, przepraszam. - rzucił sarkastycznie. - Po cholerę go tu przyprowadziłeś ?!
 
      -Bo mamy mały problem. Harry ma doła i nie mogłem pozwolić, żeby został sam w domu. Jeszcze by coś sobie zrobił. - oczywiście nie powiedziałem mu wszystkiego.

      -jesteście razem a on ma doła ? - spytał dociekliwie.

      -To długa historia. Może zostać ? Proszę... - zacząłem błagać Paula.

      -Dobra. - odpowiedział po chwi8li namysłu. - Ale, że tak powiem, niech nie rozrabia.

      -Jasne, dzięki. - rzuciłem szybko po czym wróciłem do biura.


                                                                   ~~~*~~~


      Przeglądałem zaległa podania z zeszłego tygodnia i jak na razie nie było niczego ciekawego. Po czterech dupnych zgłoszeniach dałem sobie spokój i opadłem na krzesło. Na przeciwko mnie siedział na kanapie Hazz i czytał Wstrząs. Jego mina mówiła, że najwyraźniej był zaciekawiony książką więc nie chciałem mu przerywać.

      Drzwi do biura się otworzyły i do środka weszła Margie. Ty sposobem Hazz mi udowodnił, że książka była ciekawa, bo nawet nie zauważył dziewczyny a weszła dosyć donośnie.

      Rzuciła mi zieloną teczkę na biurko z kupą papierów i poinformowała mnie, że szef kazał mi je wszystkie przeanalizować i wypełnić ewentualne luki. Na prawdę muszę ?

      -Tak, Louis. Musisz. - powiedziała jakby czytała mi w myślach.

      -Ja chcę siku. - powiedział Harry jakby nigdy nic, odkładając książkę po czym podszedł do Margie.

      -Na korytarzu prosto i pierwsze drzwi po lewej. - rzekła a Hazz w podziękowaniu kiwnął głową i wyszedł. To już serio wyglądało jakby odgadła jego myśli.

      -O co chodzi ? - skinęła głową w stronę drzwi. Wiedziałem, że chodzi jej o Loczka.

      -O nic... - powiedziałem ciszej wstając od biurka po czym podszedłem do okna opierając się o parapet.

      -Jak o nic ? No nie mów mi, że przyszedłeś z Harrym bez powodu ? - stwierdziła pewnie siadając na kanapie.

      -Właściwie to nie. - urwałem na chwilę zastanawiając się czy powiedzieć jej prawdę - raz kozia śmierć. - Harry chyba ma depresję... - powiedziałem bardzo cicho nasłuchując czy aby przypadkiem mój chłopak nie wraca z toalety.

      -Ale jak to depresje ? - spytała wstając ze zdziwienie po czym podeszła do mnie.

      -No normalnie : prawie cały czas jest smutny, płacze rano, wieczorem, budzi się w nocy ze łzami w oczach. A ostatnio rozpłakał się przy pocałunku. - zacząłem wymieniać. - Nie chce wychodzić z domu, jakby bał się ludzi. No i chce być ze mną jak najbliżej; że tak powiem: domaga się seksu. - powiedziałem szybko, by zdążyć przed powrotem Loczka. Czułem, że mam łzy w oczach. - Dlatego zabrałem go ze sobą. Boję się, ze jak zostanie sam to coś sobie zrobi.

      -Louis... Nawet tak nie myśl. - przytuliła mnie i starła łzę spływającą po moim policzku.

      -Na prawdę się o niego boję. Tak bardzo go kocham.

      -Nie wątpię. - powiedziała z uśmiechem. - A podejrzewasz dlaczego tak się dzieję ?

      -Mam dwie opcje : albo chodzi o jego mamę, albo...został zgwałcony... - ostatnie zdanie ledwo co przeszło mi przez gardło. W ogóle nie chciałem o tym myśleć ale co raz więcej faktów sprawia, że jest to bardzo możliwe.

      -Słuchem ?! - spytała zszokowana. Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo do biura wpadł uśmiechnięty Harry.

      -Lubie te Wasze krany - wystawiasz ręce a woda sama leci. Super ! - stwierdził rozradowany po czym opadł na kanapę i wziął się za czytanie swojej książki. - Co macie takie smętne miny ?

      -Nic... - rzuciłem po czym zasiadłem z powrotem za biurko a Margie skierowała się do wyjścia.

      -Nie wygląda. - powiedziała jakby do siebie. Spojrzałem na nią a ona na mnie po czym popukała się palcem wskazującym w czoło i wyszła. Zerknąłem na Harry'ego - nadal czytał.

                                                        

                                                                  ~~~*~~~

      Od kilku godzin wciąż przeglądałem te papiery od Paula na zmianę przeglądają podania. Nudziło mi się niesamowicie. Nie potrafiłem się na niczym skupić widząc Harry'ego siedzącego na kanapie i czytającego książkę. Nie chodzi o tom że jego osoba mnie rozprasza, chociaż to prawda, ale tym razem przed oczami wciąż miałem jego zapłakane oczka i zastanawiałem się jak mu pomóc. Przypomniało mi się, ze wczoraj umawiałem się z nim na randkę do psychologa. Szybko chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Teda po numer do jego siostry. Ucieszył się, że skorzystałem z jego propozycji i zapewnił, że Alice - bo tak miała na imię - nam pomoże.

      Kiedy wykonywałem telefon do pani psycholog dopiero wtedy Hazz oderwał się od swojej lektury. W momencie gdy rozmawiałem z Tedem udawał, że nie był zaintersowaeny. Osoba trzecia pewnie stwierdziłaby, że tak było. Niestety nie. Ewidentnie przysłuchiwał się tej rozmowie. Wystarczyło spojrzeć na jego oczy - wpatrywał się w jeden punkt a tak to chyba nie wygląda gdy się czyta, prawda ? Ale kiedy zacząłem rozmowe z Alice odłożył książkę i usiadł na biurku.

      -Halo ? - zacząłem słysząc podniesioną słuchawkę.

      -*Witam. Prywatny psycholog Alice Berry. W czym mogę pomóc ? - ze słuchawki wydobył się bardzo przyjazny i miły kobiecy głos. Na moje oko jest to drobniutka brunetka. Chyba kilka lat starsza ode mnie ale głowy nie dam sobie uciąć.

      -Dzień dobry. Louis Tomlinson z tej strony. Polecił mi panią pani brat, Ted. Mówił, że na pewno nam pani pomoże.

      -*Ted, tak ? - Ta jest pewnie tym jego homo-sąsiadem ? - spytała żartobliwie.

      -Tak, to pewnie ja. - przyznałem z uśmiechem.

     -*Muszę panu powiedzieć, że Ted mówił mi to i owo o pana problemie. Chodzi o pana partnera, tak ?

     -Chłopaka. - poprawiłem ją. Nie lubię określenia partner. - Wiedziałem, że on wszystko wyklepie. - uśmiechnąłem się do słuchawki. - To jest szansa, że nam pani pomoże ? - spytałem z nadzieją.

      -Szansa zawsze jest ale trzeba ja znaleźć. A ja pomogę ją panu znaleźć tylko musimy umówić się na pierwszą wizytą. Kiedy panu odpowiada ?

      -Może być jutro ?

      -*Może być. Mam wolne o czternastej i osiemnastej.

      -Niech będzie osiemnasta.

      -Dobrze. Zapisałam. Na kolejne wizyty umówimy się w cztery oczy. Ale oczywiście przyjdzie pan z par...yyy... chłopakiem ?

      -A jakżeby inaczej. Przecież to o niego chodzi.

      -No tak. To zapraszam na Oxford Street 108, pokój 13.

      -Dobrze. Do zobaczenie. - pożegnałem się po czym wcisnąłem czerwoną słuchawkę i wsunąłem telefon do prawej kieszeni spodni.

      -No i co ? - spytał zniecierpliwiony Hazz. Przez całą rozmowę siedział cichutko przysłuchując się.

      -Pierwsza wizyta jutro o osiemnastej. - odpowiedziałem pakując ważne dokumenty do mojej teczki.

      -Jutro ? - powiedział zmarnowany Hazz siadając na parapecie.

      -Tak. A teraz się zbieraj, bo moja praca dobiegła końca.

      -A nie mogłeś umówić nas na przykład na piątek ?

      -Im szybciej tym lepiej. - rzuciłem chwytając Harry'ego za rękę po czym wyszedłem razem z nim z biura a następnie żegnając się z Margie wyszliśmy z firmy i wsiedliśmy do samochodu.

      Przez całą drogę Harry nie odzywał się do mnie. Nawet gdy zajechałem do Tesco, by zrobić małe zakupy spożywcze on siedział w samochodzie. Wnioskuję więc, że się obraził ale ja to już nie długa zmienię...

11 komentarzy:

  1. WOW! Genialne!! Uwielbiam jak piszesz ze zdrobnieniami, to takie urocze:)) To opowiadanie jest na prawdę ciekawe, mam nadzieję, że Hazza jednak tęskni za mamą, a nie to drugie...
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://flight-do-harm-larry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY ZAJEBISTY rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow !! Ale super !! Ten rozdział jest taki długi :D Kocham to opowiadanie ;)No i 20 rozdziałów ...Chryste...nawet nie masz pojęcia jak się cieszyłam gdy to czytałam :) Rozdział jest przecudowny. Jak dla mnie to to opowiadanie mogło by się nigdy nie skończyć ...mogłoby trwać wiecznie :D No i ten zakład hahaha cudne ...Czekam na następny rozdział :D
    Zapraszam do siebie - http://wafelku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezusiu ...on jest cudny :D "Ja pierdolę ! Homo-firma ?!" - myślałam , że się zajdę ...haha wiem wiem strasznie głupia jestem . No no , Hazz ma powodzenie ...a Lou jest zazdrosny :D Przecudowny rozdział ...czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno nawet nie masz pojęcia jaki miałam zaciesz gdy dowiedziałam się , że pojawił się rozdział 4 ...No wszystko było by dobrze , gdyby nie to ,że jestem u cioci ...Zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka , która też czyta tego bloga i mi powiedziała , że pojawił się nowy rozdział. Gdy się o tym dowiedziałam po posty zaczęłam piszczeć jak jakaś nienormalna. Z racji ,że moi kuzyni byli na komputerze i za cholerę nie chcieli mnie na niego puścić , musiałam wykombinować skądś komputer. Poruszyłam niebo i ziemię , żeby tylko przeczytać ten rozdział . Chwała Bogu ,że moja ciocia miała laptopa no i mi go pożyczyła ...a moja rodzinka jak to ona myślała ,że chłopak ma do mnie napisać ...Chryste a oni tylko o jednym :D W każdym razie rozdział cudny no i zajebiście długi ;) Teraz siedzę na kanapie w salonie mojej cioci z laptopem na kolanach i śmieję się jak głupia i każdy się na mnie patrzy ... Co miłość może zrobić z człowiekiem ...oczywiście miłość to twojego bloga .Kocham go :D No i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże to jest cudowne ...jest zajebiście długi :D No i dwadzieścia rozdziałów !! WOW !! Zgadzam się z Katie Wood...to opowiadanie mogłoby trwać wiecznie . I chyba żadna dziewczyna , która to czyta nie miała by nic przeciwko ;) Mam nadzieję,że za niedługo będzie 10 komentarzy i pojawi się kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow nawet szybko dodałaś ...znaczy ten czas jakoś szybko zleciał :D Rozdział przecudowny . Tylko gdy przeczytałam to "albo...został zgwałcony" zatkało mnie ...Hazz zgwałcony ? Chryste panie ! Oby nie ...chociaż to by było nawet ciekawe ;) Czekam na następny rozdział niecierpliwie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyno to jest najlepszy blog o Larrym w ..w..kurde jak to napisać ...w całej historii blogów o Larrym (jak to brzmi ?! Ale wiesz o co mi chodzi :D)Na prawdę jest genialny i taki realistyczny , pełen emocji ...i ogólnie . Mam nadzieję , że wszystko się jakoś wyjaśni i ,że Hazz nie będzie już tak często płakać :D Pozdrowienia dla ciebie Marcheweczko :D I dla wszystkich osób ,które czytają tego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. taki kochany rozdział, chociaż trochę mało się w nim dzieje ;) mam nadzieję, że niedługo rozkręcisz akcję! dziękuje i czekam na następny. xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam!!!!! i czekam oczywiscie na nastepny ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. 10 komentarzy :D Więc wnioskuje ,że za niedługo kolejny rozdział ...a raczej cz.2 ;)

    OdpowiedzUsuń