pdc

pdc

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 5. - Już się boję.

   JEJ ! JEJ ! JEJ !  Nareszcie udało mi się skończyć ten rozdział. Tyle się męczyłam ale w końcu jest. Z góry przepraszam za dużą ilość dialogów ale to było konieczne, żeby Was tak konkretnie oświecić ;) Mam nadzieje, że rozdział się Wam spodoba, bo tyle na niego czekaliście no i Hazz w końcu jest u psychologa :D No i nie sprawdzałam błędów. Dodaje od razu, żebyście znów nie czekali. ;3
      Um...ten, no...chyba nie wszyscy wiedzą, że planuję dla Was one-shota. Jeśli chcecie wiedzieć coś więcej o tym to zapraszam tu [x] no i oczywiście pytajcie. ;3
      Zrobiłam też ankietę czy chcielibyście abym przeniosła oba opowiadania na tumblr. Macie czas na głosowanie do Wigilii o ile nie będzie końca świata :D
      Teraz chcę się wziąć za pisanie tego one-shota więc nie wiem kiedy pojawi się rozdział na IIWYB ale z pewnością się pojawi, mam nadzieje, że jeszcze przed Świętami ale nic nie obiecuję...
      Teraz chcę poruszyć kwestię tej krótkiej przerwy ; ja wcale nie byłam chora jak się niektórym wydaje, tylko miałam pewne problemy. Ale to miłe, że się martwicie.
      No i jak skończę jedno z tych opowiadań to biorę się za kolejne tylko jeszcze nie wiem które wybrać ale do tego jeszcze daleko więc zdążę się zastanowić. Od razu mówię, że będzie już ono pisanie na tumblrze, bo tam mi jest lepiej :D
      To chyba tyle. Jak przeczytacie to od razu na tumblr i pytajcie o cokolwiek, mnie albo postaci. Lubię to.. ;) Kolejny rozdział.......po......dwunastu komentarzach. Dacie radę Pieszczochy, wierzę w Was :3 .xx
      ENJOY !!!







Wtorek, 10 lipca 2012.

      Nie spałem już od pół godziny a od dziesięciu minut siedziałem w kuchni z przyjaciółką mojej siostry - Danielle. Zrobiłem dziewczynie kawę z mlekiem a sobie zwykłą. Harry jeszcze smacznie spał sobie na górze, w naszym pokoju, w naszym cieplutkim łóżeczku więc staraliśmy się rozmawiać cicho, by go nie obudzić, wtedy jest bardzo zły...


      Spojrzałem na zegarek. Była szósta czterdzieści, czyli zostało mi jakieś dziesięć minut i chciałem je wykorzystać jak najlepiej a nie na samej paplaninie o mnie i Harrym, bo wiadomo, że Dan pragnęła tych informacji. Nie chciała rozmawiać o niczym innym. Niestety moja kultura nie była w stanie powiedzieć kobiecie NIE, mimo, że jestem gejem. A na dodatek Danielle to przyjaciółka Lottie i dziewczyna Liama. Musiałem jej ulec.

      -Ale tak konkretniej Lou, co się z nim dzieje ? - spytała nachalnie popijając swoją kawę.

      -Konkretnie to nie wiem. Jakieś cztery miesiące temu płakał raz na jakiś czas ale też czasami miał doła. - zacząłem opowiadać. - No i z czasem to się pogorszyło. Teraz Hazz praktycznie płacze codziennie. Tylko wczoraj był wyjątkowo szczęśliwy. - zauważyłem uśmiechając się pod nosem na wspomnienie wczorajszej kąpieli.

      -Może dlatego, że cały wczorajszy dzień spędził z Tobą. - stwierdziła bawiąc się kosmykiem swoich włosów.

      -Może... - szepnąłem upijając łyk swojej kawy. - A co tam u Ciebie i Liama ? - spytałem szybko zmieniając temat.

      Dziewczyna na chwilę zaniemówiła. Patrzyła na mnie przez chwilę po czym odwróciła wzrok zmieszana.

      -Jakoś... - jęknęła wstając od stołu.

      -Co to znaczy jakoś ? - spytałem z troską podchodząc do niej po czym, jak ona, oparłem się o blat.

      -Eh... - westchnęła głośno. - Po prostu nie układa się nam.

      -Nie rozumiem.

      -Chryste, Louis ! Ale Ty jesteś trudny. Psuję się między nami.

      -Ale jak to ?! Przecież Wy jesteście dla siebie stworzeni ! - oburzyłem się.

      -Kiedyś może tak, ale teraz jest inaczej. Nie ma tej samej chemii co na początku.To zanika, Lou... - spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, jakby miała się zaraz rozpłakać, zupełnie jak Harry.

      -A Liam ? - zagadnąłem przytulając ją do siebie.

      -On też tak uważa. - odsunęła się ode mnie gdy oboje usłyszeliśmy kroki na schodach.

      -Nie wierzę. - szepnąłem a do kuchni wszedł Hazz szurając swoimi kapciami.

      -Hej... - przywitał się jeszcze zaspany po czym podszedł do mnie, objął w pasie i wtulił się w mój tors.

      -Dlaczego tak wcześnie wstałeś ? - spytałem a następnie ucałowałem go we włosy.

      -Bo wczoraj poszliśmy wcześnie spać. - spojrzał na mnie a ja musnąłem jego usta.

      -Co jest na śniadanie ? - puścił mnie i usiadł do stołu.

      -Danielle coś Ci zrobi. Ja muszę już lecieć. - ucałowałem go we włosy na pożegnanie, przytuliłem Dan i szepnąłem jej, że będzie dobrze po czym wyszedłem z domu.




      Już na progu uderzyło mnie gorąco i promienie słońca. Jak ja kocham lato. Aż szkoda marnować taki piękny dzień na pracę. Wolałbym wyciągnąć Harry'ego na miasto; poszlibyśmy na zakupy, odwiedzilibyśmy plac zabaw w centrum, który Hazz tak uwielbia a wieczorem poszlibyśmy do jakiegoś klubu. Na pewno udałoby się nam to spełnić gdyby nie to, że muszę pracować, że Harry jest w złym stanie no i dziś mamy pierwszą wizytę u psychologa.

      Wsiadłem do samochodu, przekręciłem kluczyk w stacyjce i włączyłem moje ukochane BBC Radio 1. Jak każdego poranka audycję prowadził mój ulubiony prezenter, pod względem gustu muzycznego oczywiście, Nick Grimshaw. Grimmy zna się na muzyce jak nikt inny.

      -Jeśli tak ja ja zaczynacie pracę a za oknem jest przepiękna pogoda i jest Wam cholernie szkoda marnować taki cudowny dzień na pracę i wolelibyście spędzić go z ukochaną osobą...wiem co czujecie. Dlatego mam dla Was jeden z moich ulubionych kawałków, a mianowicie będzie to Jason Mraz - I'm yours. - w głośnikach mojego samochodu zabrzmiał ciepły głos Grimmy'ego. - Dedykują ją Wam wszystkim i Waszym drugim połówkom. Miłego słuchania. - odrzekł radośnie a ja od razu zatęskniłem za Harrym.

      Ile dałbym, żeby być teraz przy nim. On zapewne je teraz śniadanie przygotowane przez Danielle i myśli o mnie. Na pewno tęskni tak jak i nie może się doczekać aż wrócę do domu..



     
      W pracy jak zwykle się nudziłem. Całe 9 godzin słuchałem look after you. Margie za każdym razem kiedy odwiedzała moje biuro powtarzała, że oszaleć można ale ja nie zwracałem na to uwagi. Wciąż tęskniłem za Harrym. Chyba za dwa razy dzwoniłem do Dan a do Harry'ego ze sześć. Nasze rozmowy trwały po jakieś pół godziny. Z Danielle tylko pięć minut ale kiedy rozmawiałem z moim chłopakiem nie potrafiłem się z nim rozłączyć. Gadaliśmy o byle czym, cały czas wypytywałem go różne rzeczy na jakikolwiek temat bym tylko mógł słuchać jego głosu.


      Kiedy nareszcie wybiła godzina siedemnasta, zebrałem się do kupy i szybko wsiadłem do samochodu, by pojechać po Harry'ego. O osiemnastej w końcu musimy być u psychologa a za nim przyjadę do domu minie pół godziny i do centrum też tyle samo więc obstawiam, że u Alice będziemy punktualnie. Nawet nie zajeżdżałem do sklepu, jedynie do przydrożnego kiosku po Twixa dla Harry'ego. Zawsze kupuję mu tego batona. Jest od niego uzależniony. No i zawsze daje mi drugiego paluszka.

     
Pięć minut od domu i oczywiście muszę stanąć na światłach. Zawsze mnie to spotyka ! Zatrzymałem wóz przed pasami i położyłem głowę na kierownicę. To mnie po prostu zirytowało. Wróciłem do wcześniejszej pozycji a mój telefon, leżący na sąsiednim siedzeniu wydobył z siebie Headphones Conora Maynarda. Szybko chwyciłem komórkę, rzuciłem okiem na wyświetlacz po czym odebrałem połączenie z uśmiechem.


      -Hej Słońce ! - przywitałem się z moim chłopakiem.

      -Gdzie jesteś, Lou ? - spytał zmartwiony Hazz.

      -Na światłach. Zaraz będę w domu. - odpowiedziałem pewnie poprawiając pasy, które wżynały mi  się w ramię.

      -Tylko się pośpiesz, bo się spóźnimy. - rzekł cichutko.

     -Od kiedy Ci się tak spieszy do psychologa ? - zagadnąłem go żartobliwie.

     -Nie śpieszy mi się tylko doszedłem do wniosku, że to dobry pomysł. - usłyszałem przez telefon, że się uśmiecha.

      -Nie dobry tylko najlepszy, Skarbie. - ruszyłem, gdy pojawiło się zielone światło. - I szykuj się, bo zaraz będę w domu.

      -Ok. To pa.. - przesłał mi jeszcze buziaka po czym się rozłączył.

      Wziąłem sobie do serca prośbę Harry'ego i na prawdę się śpieszyłem. Dobrze, że w pobliżu nie było policji, bo na pewno złamałem kilka przepisów a na przyjmowanie mandatów już nie miałem czasu.

      Po pięciu minutach byłem już przed domem. Nie wyłączyłem nawet silnika, bo się nie opłacało. Wysiadłem szybko z samochodu i wręcz pobiegłem do domu. Wpadłem do środka jak burza i krzyknąłem, by Hazz ładował się do samochodu. To znaczy miałem taki zamiar, bo kiedy przekroczyłem próg, Harry rzucił się na mnie i zatkał mi usta swoimi. Odwzajemniłem pocałunek po czym klepnąłem go w pupę i kazałem mu iść do wozu. Ja natomiast zamierzałem zamienić kilka słów z Danielle.

      -Grzeczny był ? - spytałem z uśmiechem rozpinając pierwsze dwa guziki mojej koszuli.

      -Oczywiście panie tato. Kaszkę wypił a kupkę robi w pieluszkę. - zakpiła uśmiechając się a ja zrobiłem głupią minę. - Trochę zaufania Louis. - chwyciła swoja torebkę.

      -Przecież mu ufam. - stwierdziłem obserwując każdy ruch dziewczyny.

      -Mówiłam o sobie. Wiesz, że umiem zając się dziećmi chociaż Harry to już nie jest mały chłopczyk...

      -To jest mój mały chłopczyk. - przerwałem Dan. - Martwię się o niego... - szepnąłem.

      -Wiem. - podeszła do mnie. - Tak jak ja. Robiłam wszystko, żeby cały czas się uśmiechał i nie spuszczałam go z oka. - uśmiechnęła się przyjaźnie gładząc moje ramię.

      -Nawet jak poszedł siku ? - spytałem z uśmiechem.

      -Nawet wtedy. - przyznała odwzajemniając gest.

      -Dzięki. - westchnąłem. - Jak chcesz to możesz zostać. - zaproponowałem jej kierując się do drzwi. - Kolację nam zrobisz.

      -Chętnie ale umówiłam się z Liamem. - wyminęła mnie w drzwiach.

      -Na randkę ? - spytałem z nadzieją zamykając dom.

      -Nie. Na poważna rozmowę. - zatrzymała się przy samochodzie i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć.

      -Będzie dobrze. - uśmiechnąłem się pokrzepiająco i przytuliłem ją. - Podwieźć Cię ?

      -Dzięki, przejdę się. - ucałowała mnie na pożegnanie w policzek i ruszyła chodnikiem wzdłuż naszego osiedla a ja wsiadłem do samochodu i od razu ruszyłem.

      Minęło zaledwie 20 minut i już byliśmy na miejscu. Budynek był ogromny i w zasadzie to nie wiem co się tam znajdowało poza gabinetem Alice.

      Spojrzałem na Harry'ego. Bardzo się denerwował. Skąd to wiem ? Mocno ściskał moją dłoń gdy szliśmy korytarzem. Może nie stresował się samą wizytą u pani psycholog ale tego, że będzie musiał jej powiedzieć...bardzo dużo o sobie. No i też o tym co się ostatnio wydarzyło a to na prawdę dla niego trudne. Na samą myśl o tym chce mi się płakać a co będzie dopiero kiedy będzie jej o tym mówił. Nie chcę, żeby płakał. Teraz i ja się stresuję.

      Usiedliśmy na mięciutkich fotelach przy gabinecie nr 13. Serio były miękkie, bo aż się w nich zapadliśmy. Na samą myśl uśmiechnąłem się a Hazz parsknął śmiechem gdy nasze oczy się spotkały. Jednak wciąż trzymał mocno moją dłoń i za nic nie chciał puścić.

      Czekaliśmy trochę na jakąkolwiek osobę ale na korytarzu ani żywej duszy. Miałem już podejść do recepcjonistki kiedy niziutka kobieta wyszła z gabinetu, przy którym czekaliśmy.

      -Witam. - przywitała się cichutko tak jakby nie chciała zbudzić małego dziecka.

      -Dzień dobry. - przywitałem się z dziewczyną wstając z miękkiego fotelu.

      -Alice. - podała mi rękę uśmiechając się uroczo. Była bardzo podobna do Teda. To chyba przez te turkusowe tęczówki.

      -Louis. - odwzajemniłem gest i uściskałem jej dłoń. - A to Harry. - wskazałem na mojego chłopaka, który wciąż siedział a kultura wymaga, by wstał więc poprosiłem go o to dyskretnie.

      -Hej. - posłuchał mnie i postawił stopy na ziemi po czym uścisnął dłoń pani psycholog a ona kiwnęła głową.

      -To Wy jesteście sąsiadami Teda ? - zagadnęła a ja skinąłem głową. - Zapraszam. - weszła do gabinetu.

      Chwyciłem Harry'ego za rękę a on spojrzał na mnie.

      -Już się boję. - szepnął zdenerwowany.

      -Będzie dobrze. - ucałowałem go w czoło i weszliśmy do pomieszczenia.

      Alice usiadła za swoim biurkiem a my na fotelach przed nią. Uśmiechnęła się po czym zajrzała do swojego laptopa. Wystukała coś na klawiaturze a następnie spojrzała na nas.

     
-No to w czym tkwi problem ? - zapytała. Odgarnęła włosy z twarzy za ucho i zapisała coś w jakimś notesie.


      Spojrzałem Harry'ego. On błądził wzrokiem a ja nie wiedziałem co powiedzieć, od czego zacząć.

      -No więc ? - ponagliła nas, a raczej mnie, bo to na mnie patrzyła. Otworzyłem usta by coś powiedzieć ale mnie zatkało. - Ja wiem, że to trudne mówić o swoich problemach obcej osobie, ale skoro chcecie, żebym Wam pomogła to chyba muszę wiedzieć w czym tkwi problem, prawda ? - stwierdziła przyjaźnie uśmiechając się cały czas.

      -Chodzi o Harry'ego. - zacząłem drżącym głosem patrząc na Loczka. Przyznam , że bałem się tej wizyty ale nie sądziłem, że to będzie takie trudne.

      -Przepraszam, mogę wyjść ? Nie chcę tego słuchać. - Powiedział Hazz wstając z krzesła. Na jego twarzy pojawił się smutek a ja chciałem w tym momencie zabrać go do domu i już nigdy tu nie przychodzić. Ale nie mogłem, musimy przez to przejść.

      -Oczywiście. Zapraszam tutaj. - Alice podeszła do drzwi po swojej prawej stronie. Otworzyła je a Harry wszedł do przyjaźnie wyglądającego pomieszczenia. Zamknęła je po czym wróciła na miejsce a ja spojrzałem na nią dociekliwie.

      -Taka poczekalnia na takie sytuacje jak ta. Uwierz mi, często to się zdarza. - wytłumaczyła mi a ja przytaknąłem. Dziewczyna wciąż się uśmiechała a ja się dziwiłem jak to możliwe, że jeszcze nie ma zmarszczek... - No to teraz możemy zacząć. O co chodzi z Harrym ?

      -Tyle tego jest... - westchnąłem głośno. - Nie wiem od czego zacząć. - powiedziałem zdenerwowany.

      -Spokojnie. Nie denerwuj się. Powoli... - Alice uśmiechnęła się pokrzepiająco co dodało mi otuchy.

      -Okej. - wziąłem głęboki oddech by się uspokoić. - Mój Harry tańczy odkąd skończył dziesięć lat. To znaczy kocha taniec od tego czasu. Dwa lata temu zapisał się do klubu tanecznego. - zacząłem a brunetka z uśmiechem coś noto wała. - Jego mama nie akceptowała jego pasji. Przez długi czas była na niego zła ale potem jej przeszło. Rok później spotkałem Harry'ego w Domu Kultury na jego występie. Od razu się zakochałem. Wiesz, taka miłość od pierwszego wejrzenia. Wystarczy temu komuś spojrzeć w oczy i to się po prostu czuje...od razu. - na samo wspomnienie o tym wydarzeniu a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Po jakimś czasie powiedzieliśmy jego mamie o nas. Powiem delikatnie, że Anne nie była zadowolona z tego faktu. Dopiero wtedy dowiedziała się, że jej synek jest gejem. Jeszcze tego samego dnia wyrzuciła go z domu. Oczywiście wziąłem go do siebie...i nadal jesteśmy razem...

      -Przepraszam, ile macie lat ? - przerwała mi.

      -Harry w lutym skończył osiemnaście a ja w grudniu będę miał 26.

      -Dobrze, kontynuuj. - Alice zapisała coś w notesie i ponownie spojrzała na mnie.

      -Harry przyjął to na klatę. Był twardy. Nie pokazywał, że go to boli, a był bardzo blisko z mamą. Zachowywał się normalnie, cały czas był uśmiechnięty.  W ostatnich miesiącach coś się zmieniło. Nie chodzi na treningi, w ogóle przestał tańczyć. Cały czas jest przybity. Ostatnio też zaczął płakać wieczorami. Czasami budzi się w nocy z płaczem. Nie wiem co się dzieje. Wydaje mi się, że po prostu nie wytrzymuje tego. Ale to tylko przypuszczenia. - miałem zamiar jeszcze opowiedzieć jej o tej akcji z Zaynem ale doszedłem do wniosku, że to mało istotne. - Ja pracuję więc Hazz zostaje sam w domu do siedemnastej. To znaczy zostawał, bo od dwóch tygodni zostaje z nim przyjaciółka mojej siostry...

      -Dlaczego ? Harry jest dorosły. - znów mi przerwała.

      -Wiem ,ale ja boję się, że może coś sobie zrobić. Za bardzo go kocham. No i on nie chce byś sam. Najlepiej by było dla niego gdybym nie pracował tylko był przy nim na okrągło. Cały czas chce być blisko mnie, żebym go przytulał. I wymaga tej kompletnej bliskości.

      -Nie rozumiem...

     -Domaga się seksu. - odpowiedziałem spokojnie odwracając wzrok.

     -Czyli kochasz się z nim codziennie ?

      -Nie do końca. Ja jeszcze w ogóle się z nim nie kochałem...

     -Eee...Masz 26 lat... - zauważyła zmieszana.

      -No tak ale z nim się nie kochałem. - uśmiechnąłem się złośliwie na reakcje dziewczyny. - A on bardzo tego chce... - westchnąłem smutno.

      -To dlaczego...dlaczego najprościej w świecie nie pójdziesz z nim do łóżka ? - spytała zaciekawiona. Nie powiem, zdziwiło mnie jej pytanie. Nie powinna raczej pytać o takie rzeczy. Tymi sprawami zajmują się seksuolodzy...
 
      -Bo wiem, ze to jest bolesne a ja nie chcę, żeby go bolało. Wiem jakie to uczucie. A on jest taki delikatny i wrażliwy. Jego będzie bolało bardziej niż mnie...

      -Louis, ale to jest nieuniknione. - stwierdziła spokojnie.

      -Możemy już zmienić temat ? - spytałem poprawiając się na fotelu. Poczułem się trochę niepewnie.

       -Oczywiście. - zastanowiła się chwilę. - Jest jeszcze coś co powinnam wiedzieć ?

      -No może to, że Harry nie wychodzi z domu od miesiąca. Ostatnio wyciągnąłem go na spacer. To było dla niego na prawdę trudne. Nie chciał nawet trzymać mnie za rękę... - wracając do tego momentu w oczach stanęły mi łzy.

      -Spokojnie. - pochyliła się do mnie bardziej i uśmiechnęła ciepło. - Jeśli to już wszystko to teraz chcę porozmawiać z Harrym. - wstała i ruszyła do drzwi pokoju gościnnego.

      -A...możesz go spytać - podszedłem do niej. - czy przypadkiem nie został zgwałcony ?

      -Zgwałcony ? - spytała zdziwiona.

      -Takie mam przypuszczenia... - odpowiedziałem wzruszając ramionami a ona tylko przytaknąłem i weszliśmy do pokoju.

      Na pierwszy rzut oka wydawał się miły ale kiedy zauważyłem na kanapie skulonego i zapłakanego Harry'ego uśmiech zblednął. Szybko podbiegłem do niego i siadając wziąłem go w swoje ramiona. Spokojna pani psycholog wiedziała co robić ale najpierw chciała zobaczyć jak ja sobie z tym poradzę wiec stała z boku i się przyglądała.

      -Harry, co się dzieje ? - spytałem tuląc go mocno do siebie. Oczywiście nie odpowiadał.

      -Harry, słyszysz ? - wtrąciła się Alice. - Louis się Ciebie o coś pyta, odpowiesz mu ?

      -Jestem tylko problemem... - szepnął zachrypniętym głosem wciąż płacząc ale przytulał sie do mnie.

     -Jakim problemem ?! Co Ty wygadujesz ?! - oburzyłem się. - Nawet tak nie mów, wiesz, że Cię kocham...

      -Harry, dlaczego sądzisz, że jesteś problemem ? - spytała go Alice z niesamowitym spokojem. Ja natomiast niesamowicie się denerwowałem.

      -Jestem problemem dla Lou. Zawracam mu tylko głowę. Przeszkadzam mu... - łkał a ja czułem, że łzy napływają mi do oczu. W tej chwili czułem się fatalnie, że Hazz tak myśli. Przecież nie dawałem mu do tego powodów.

      -Harry, proszę Cię, nie mów tak. - szepnąłem drżącym głosem a Alice spojrzała na mnie ze współczuciem.

      -Harry, słyszysz co Louis powiedział ? Nie płacz już. - brunetka starała się nam pomóc. Strasznie dziwił mnie ten jej spokój, to opanowanie. - Harry, nie płacz, bo Louis płacze. - stwierdziła a ja starłem łzę z policzka. To po prostu emocje. Nie często słyszysz jak ukochana osoba mówi obcej osobie, iż jest dla ciebie problemem.

      -Louie, płaczesz ? - spytał zatroskany Hazz patrząc na mnie zapłakanymi oczkami. - Nie płacz, proszę.. - dotknął mojego policzka gładząc go kciukiem.

      -Przestanę jeśli Ty przestaniesz. - pociągnąłem nosem uśmiechając się do niego.

      -Dobrze, przestanę. - uśmiechnął się sprawiając, że w policzkach pojawiły się te urocze dołeczki. - Tylko nie płacz... - chciałem się odezwać, powiedzieć cokolwiek ale Hazz wpił się w moje usta. Może to głupie ale brakowało mi jego słodkich warg. - Już nie będę. - szepnął po czym jeszcze musnął moje usta i wtulił się we mnie.

      -Harry, uspokoiłeś się już ? - zapytała dziewczyna a on przytaknął. - A jesteś w stanie ze mną rozmawiać ? - tym razem Loczek pokręcił przecząco głową.

      -Nie, nie dzisiaj. - odrzekł spokojnie.

      -Dobrze. - uśmiechnęła się. - To zapraszam... - wyszła na chwilę z pokoju i wróciła z notesikiem. - Zapraszam w piątek. - stwierdziła. - Mam taką propozycję. Pasuję Wam spotkania dwa razy w tygodniu we wtorki i piątki ? - zaproponowała przewracając karki w małym zeszyciku.

      -Tak, niech będzie. - zgodziłem się.

      Zamieniliśmy jeszcze kilka słów po czym już z uśmiechniętym Harrym wróciliśmy do domu. Od powrotu był...szczęśliwy. Wydaje mi się, ze Alice ma na niego na prawdę duży wpływ i nam pomoże. Rozwiąże tę zagadkę.

      Harry był tak zmęczony, że zasnął w ubraniu na kanapie w salonie. Ja musiałem go zanieść na górę po schodach do pokoju a potem jeszcze rozebrać...co w zasadzie mi nie przeszkadzało. Ja jeszcze zjadłem kolację i wziąłem krótki prysznic po czym zmęczony położyłem się obok mojego chłopaka. Przytuliłem go do siebie śpiącego, ucałowałem w czoło, szepnąłem, że go kocham i sam poszedłem spać.

piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 4. cz. II - Każdy ma gorsze dni.

       Hejka Pieszczochy !!! Szybko rozdział się pojawił ? Ja uważam, że tak. Bardzo przyjemnie mi się go pisało, bo przy TAKE ME HOME i + Edka ;) Musiałam go szybko napisać, bo to część druga no i przyjaciółka mnie poprosiła. No i jej dedykuje +18 w tym rozdziale...a wiesz Z, tak sobie pomyślałam, że może to Ci zadedykuję na polski, hym ? Co Ty na to ? ;D
      Jeśli chodzi o rozdział 9 na IIWYB to właśnie się pisze. Nie wiem czy do niedzieli się wyrobię ale postaram się, góra w środę się pojawi...chyba ;)
      No i ten, ktoś tam w komentarzach napisał, że ostatni rozdział kochany ale, że nic się w nim nie dzieje czy coś takiego - przepraszam za tamten no i chyba też za ten rozdział, bo tu raczej nie ma nic ciekawego prócz tych ostrych scenek i wielkiego przemówienia Zayna. ;) Ale za to w następnym chłopaki odwiedzą psychologa. Kurcze ! Miałam tego nie mówić, ale już trudno...
      Kolejny rozdział po dziesięciu komentarzach jak zwykle. To nie takie trudne, co misiaki ? ;) A ! No i przepraszam, że nie odpowiadam na pytania do postaci, po prostu brak czau. Postaram się nadrobić to w weekend. ;)
      Muszę się też pochwalić, że dostałam 6 ze sprawdzianu z.......(werbelki).....religii !!! Wielkie brawa dla mnie, bo kułam na sprawdzian stworzony przez księdza, którego hobby to wyzywanie homo ! Brawo dla księdza, bo nie wie komu szósteczkę wstawił BUAHAHAHA !!! :D
      No to chyba tyle. Jak już mówiłam rozdział dedykuję mojej przyjaciółce. Kocham Cię zboczeńcu !!!
      ENJOY !!!

     




    
Poniedziałek, 9 lipca 2012.


      Po półgodzinie dojechaliśmy do domu. Ledwo co wyłączyłem silnik a Harry już wysiadł i zniknął za drzwiami wejściowymi. Ja jeszcze musiałem wziąć torby z zakupami, z którymi Harry oczywiście mi nie pomógł a one były troszkę ciężkie. Wszedłem do domu a Harry’ego nie było ani w kuchni ani w salonie, więc musi być w pokoju. Odłożyłem zakupy w korytarzu, zdjąłem buty, ściągnąłem marynarkę i rzuciłem ją na kanapę. Wziąłem jeszcze głęboki wdech i wszedłem na schody idąc na górę. Miałem ogromną nadzieję, że Hazz nie płacze.

      Stanąłem przed drzwiami do naszej sypialni i przystawiłem do nich ucho. Niczego nie usłyszałem więc jest osiemdziesiąt procent szans, że jednak Harold się nie rozpłakał. Otworzyłem delikatnie drzwi, wchodząc cicho do pokoju. Mój chłopak leżał na łóżku wtulony w poduszkę i na szczęście, nie było ani jednej łezki na jego ślicznych policzkach.

      -Harry… - zacząłem jego imieniem siadając na brzegu łóżka po czym położyłem rękę na jego udzie. – Powiesz mi dlaczego się na mnie obraziłeś ? – spytałem łagodnie sunąc ręką po jego nodze. Widziałem, że przechodziły go dreszcze a na jego twarzyczkę wkradł się łagodny uśmiech, który za chwilę jednak zniknął.

      -Nie obraziłem się… - szepnął wiercąc się nieco.

      -Jak to nie ? – zdziwiłem się. – Przecież…Bosz…Mam wymieniać ? – nie odpowiadał więc kontynuowałem. – Już w firmie przestałeś się do mnie odzywać, w samochodzie tak samo, nawet do sklepu nie poszedłeś – musiałem iść sam. –oburzyłem się z lekkim uśmiechem. – A na koniec, jak dojechaliśmy do domu, po prostu uciekłeś…

      -Ja tylko…jestem zły.

      -Dlaczego ? – poprawiłem się na swoim miejscu i przysunąłem do Harry’ego a on drgnął delikatnie.

      -Bo… - uciął siadając na łóżku po czym usiadł mi między nogami i wtulił się we mnie a ja objąłem go ramionami. – Dlaczego już jutro musi być pierwsza wizyta ?

      -No bo Hazz, im szybciej tym lepiej. Chciałbym, żeby już było po wszystkim. Żebyś przestał tak często płakać. Żeby się wszystko wyjaśniło i żebym mógł… - urwałem zły na siebie. Trochę się zapędziłem i prawie zdradziłem mu moją tajemnicę. On nie może się o tym dowiedzieć. Przynajmniej nie teraz.

      -Żebyś mógł co ? – spytał odsuwając głowę od mojego torsu i spojrzał na mnie tymi swoimi, przeszywającymi na wskroś,  zielonymi oczkami.

      -Nic kochanie. – ucałowałem go w czoło mając nadzieje, że nie będzie chciał dalej ciągnąć tematu.

      -No powiedz ! – uparł się siadając okrakiem na moich kolanach i spojrzał mi w oczy tak…pociągająco.

      -Eh… - westchnąłem głośno. – Mam wobec Ciebie pewne plany ale dowiesz się o nich w swoim czasie. Obiecuję. – musnąłem jego usta.

      Harry tylko mruknął w odpowiedzi coś niezrozumiałego i z uśmiechem znów wtulił się we mnie. Przytulałem go dłuższą chwilę bez żadnego słowa. On za to co chwila mruczał w moją białą koszulę tylko dwa słowa : Kocham Cię. Jego ciepły oddech, przebijając się przez materiał koszuli otulał moją skórę co sprawiało dreszcze na całym moim ciele.

      No i ja, jak to ja, musiało mi wpaść do głowy coś głupiego. Chwyciłem go w pasie i usadowiłem na swoich nogach a następnie położyłem jego ręce wokół mojej szyi a sam chwyciłem dłońmi jego pośladki i ruszyłem do łazienki.

      -Gdzie idziemy ? – spytał szepcząc mi do ucha. Na moment kolana mi się ugięły.

      -Wykąpać się. – odpowiedziałem otwierając drzwi do łazienki po czym wchodząc opuściłem Harry’ego na podłogę i nakręciłem gorącej wody do wanny.

      -Ale jest dopiero siódma. – zauważył przyglądając się mi jak rozpinam koszulę.

      -I co z tego ?! – wzruszyłem ramionami.

      Hazz więc zdjął szybko z siebie koszulkę i podszedł do mnie pomagając mi odpiąć ostatnie trzy guziki a następnie zdjął ze mnie delikatnie koszulę i musnął moją szyję. Hazz się nakręca. Ja natomiast przysunąłem go bliżej do siebie i wpiłem się w jego usta po czym odpiłem guzik jego spodnie i powoli zdjąłem je z jego nóg. On odrzucił je gdzieś w kąt i całując mnie zachłannie wręcz zdarł ze mnie moje spodnie. Chwyciłem go za pośladki i delikatnie je ścisnąłem a następnie wepchnąłem dłonie w jego bokserki pozbywaj go ich. Sam nie wiem kiedy ale też już byłem nago i oboje byliśmy gotowi do kąpieli.

      Nadal całując mojego chłopaka powoli stąpałem do tyłu ciągnąc go za sobą. Kiedy poczułem na udach brzegi wanny powoli do niej wszedłem. Oderwałem usta od warg Harry’ego i trzymając jego dłoń pomogłem mu wyjść. Woda była troszkę za gorąca więc od razu zakręciłem kran. Oboje z Loczkiem usiedliśmy powoli naprzeciw siebie uśmiechając się jeden do drugiego.

      -Uwielbiam takie momenty. – szepnął Hazz chwytając w wodzie moją rękę po czym splótł nasze palce.

      -Ja też. – odpowiedziałem ciągnąc go za dłoń i przysunąłem go bliżej siebie. – Umyję Ci plecy. – stwierdziłem obejmując go w pasie i obróciłem tyłem do siebie.

      Niestety okłamałem go. Wcale nie chciałem umyć mu pleców. Chciałem czegoś bardziej gorącego. Jak ta woda, w której byliśmy zanurzeni aż do pasa.

      Przyciągnąłem Harry’ego jeszcze bliżej siebie, tak ze mój penis ładnie przylegał do jego pleców. Nogi położyłem na jego nogi a stopy wsunąłem pod jego łydki. Ustami zacząłem muskać jego ramiona i kark. Hazz odrzucił głowę do tyłu i ułożył ją na moim ramieniu.

      -Louis…Ty wcale mnie nie myjesz. – powiedział Harry cichutko pojękując.

      -Shhh… - szepnąłem mu do ucha po czym pewnie chwyciłem w dłoń jego penisa a on dosyć głośno jęknął z przyjemności. – Głośniej Harry. – poprosiłem poruszając ręką na jego członku w górę i w dół.

      Na początku powoli stymulowałem jego męskość co jakiś czas dosłownie spowalniając ruchy a innym razem przyspieszając tak, że Hazz nie mógł złapać oddechu.

      Miał przymknięte oczy, otwarte usta i głowę opartą na moim ramieniu. Ręce trzymał na moich udach i z przyjemności wbijał w nie paznokcie, jednak nie tak mocno by mnie bolało. A nawet wręcz przeciwnie, to mnie jeszcze nakręcało.

      Czując w dłoni twardego Harry’ego ścisnąłem go jeszcze mocniej i przyspieszyłem ruchy. Już po chwili doszedł z niesamowitym krzykiem. Gwałtownie wyprostował nogi sprawiając dosyć dużą falę, że połowa wody się wylała kładąc się niemal a ręce z moich ud przeniósł na brzegi wanny .

      -Louis… - szepnął podnosząc się powoli a następnie znów oparł głową i moje ramie.       

      -Wiem. – stwierdziłem pewnie z dumnym uśmiechem.

      -Musimy się w tym kąpać ? – spytał z grymasem. Usiadł po chwili naprzeciw mnie i spojrzał zniechęcony na białą wodę, w której oboje siedzieliśmy.

      -Jasne, że nie. – stwierdziłem z uśmiechem po czym wyszedłem z wanny i wszedłem pod prysznic a Hazz podążył w moje ślady.

      Wszedł jak burza do kabiny i przyparł mnie do ściany, tak, że musiałem oprzeć się rękoma o półkę za moimi plecami i zwaliłem wszystko co na niej było.

      -Teraz ja Ci się odwdzięczę. – szepnął mi w usta, odkręcił wodę i padł na kolana.

      Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami kiedy poczułem jego usta wokół mojego penisa. Wplotłem palce w jego włosy a drugą ręką nadal trzymałem się półki, bo miałem kolana z waty i bałem się, że jak ją puszczę to po prostu upadnę. Na prawdę nie potrafiłem ustać. Dobrze, że Hazz trzymał mnie za biodra, bo tym sposobem mi pomagał.

      Ja niestety nie mogłem mu w tym pomóc, bo cały się trząsłem i to, że moje palce były wplecione w jego loki, bym mógł nadać mu tempa nic nie dawało. Czułem się jakbym nie miał czucia w ciele kiedy Hazz tak spokojnie robił mi dobrze. Językiem oplatał mojego penisa co chwilę go przygryzając.

      Oparłem głowę o zimne kafelki i wypuściłem jego włosy z moje dłoni. Zacisnąłem place na porcelanowej półce a wolną ręką zatkałem sobie usta, bo bałem się, że moje jęki usłyszy moja siostra w drugiej części Londynu.

      -Przestań. Chcę słyszeć, że jest Ci dobrze. – powiedział Harry, w krótkiej przerwie.

      Jako, że jestem miły dla niego, posłuchałem go i zdjąłem rękę z ust po czym położyłem ją na półce.

      Harry nie musiał się długo starać, bo już po chwili byłem gotowy. Minęło kilka sekund a ja doszedłem w jego ustach – i podobnie jak on kiedy to jak sprawiałem mu przyjemność – z krzykiem osuwając się po ścianie na dół.

      Woda nadal leciała i zmyła wszystko co ze mnie wypłynęło. Harry z dumnym uśmiechem usiadł między moimi nogami i oparł głowę na moim torsie.

      -Tego potrzebowałeś, prawda ? – szepnął zataczając kółka na moim brzuchu.

      -Yhmm… - wymruczałem z zamkniętymi oczami uspokajając oddech. Było mi zajebiście dobrze.

      Chwilę jeszcze z Harrym posiedzieliśmy pod prysznicem, oboje dochodząc do siebie. Jednak po dłuższym siedzeniu w wodzie nasza skóra stawała się zbyt nawilżona, więc musieliśmy opuścić kabinę.

      Ja wziąłem jeden ręcznik a Hazz drugi. Podszedłem do niego i zarzuciłem mu go na plecy. Końcówkami zacząłem wycierać mu twarz następnie tors i brzuch aż w końcu cały był suchy. Potem przyszła kolej na niego. Wycierał mnie bardzo delikatnie ale skutecznie i już po chwili podszedłem do szafki po świeża bieliznę. Sobie wziąłem białe bokserki a dla Harry’ego czarne, bo świetnie kontrastują z jego bladą skórą.

      -Załóż je. – podałem mu bieliznę a sam też się ubrałem.

      Sięgnąłem po suszarkę, by wysuszyć włosy. Chciałem spytać się Harry’ego czy jemu też wysuszyć ale ledwo co otworzyłem usta, usłyszałem trzask drzwi.

      -Harry ! – zawołałem za nim odwracając się.

      W łazience ni było nikogo oprócz mnie i czarnych bokserek Harry’ego leżących na zimnej podłodze. Zły ale też rozbawiony chwyciłem je i wyszedłem z raczej wybiegłem z łazienki. Na schodach zauważyłem spokojnie schodzącego Harolda. Kiedy krzyknąłem, by założył bokserki przyspieszył i zniknął mi z pola widzenia. Zaszedłem na dół a Hazz ukrywał się w kuchni za ladą.

      -Ubierzesz się czy nie ? – spytałem całkiem poważnie.

      -nie. – odpowiedział chichocząc i skoczył na blat siadając na nim wygodnie. Jeśli sądzie, że będę się z nim droczył to się grubo myli. Nie kręcą mnie takie zabawy…

      -Jak chcesz. – rzuciłem obojętnie jednak w duchu ciesząc się z tego. – Lubię patrzeć na niego…kiedy jest nagi.

      Zostawiłem jego bokserki na kanapie i rozpocząłem poszukiwania pilota. Nie trwało to jednak długo, bo ktoś postanowił nas odwiedzić. Ten wkurzający dźwięk dzwonka rozległ się po naszym domu a ja byłem zmuszony otworzyć.

      -Ja otworzę ! – krzyknął Hazz. Chciałem mu na to pozwolić ale uświadomiłem sobie, że jest nagi. – Nie ! – krzyknąłem podbiegając do drzwi. Harry tylko wzruszył ramionami i został na swoim miejscu.

      Otworzyłem drzwi a moim oczom ukazał się Zayn.

      -Cześć. – powiedział nieśmiało. Wyglądał jakoś tak inaczej i stał tak trochę za daleko od drzwi. Zawsze pchał mi się do drzwi.

      -Hej. – odpowiedziałem zmieszany.

      -Wpuścisz mnie ? – zrobił krok do przodu i uśmiechnął się.

      -Jasne, wejdź. – otworzyłem szerzej drzwi, odsunąłem się i wpuściłem Malika.

      Zamknąłem drzwi i spojrzałem na niego. Serio, był jakiś inny, taki…spokojny. On taki nie jest. Teraz stał przede mną w ciszy. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Odwróciłem się w stronę Harry’ego. Stał oparty rękoma o blat a przyglądał się nam. Nie potrafiłem wyczytać z jego oczu żadnych emocji.

      -No więc…? – ponagliłem mulata.

      -Ja…Harry, mogę Cię prosić ? – spojrzał na mojego aniołka a ręce schował do tyłu. Znam to – denerwuje się.

      -Jasne. – stwierdził radośnie po czym ruszył do nas.

      -Nie ! – krzyknąłem do niego, bo znów sobie przypomniałem sobie, że jest nagi. Zayn nie może oglądać go nagiego. Usiadł po chwili naprzeciw mnie i spojrzał zniechęcony na białą wodę, w której oboje siedzieliśmy.

      Harry spojrzał na mnie zszokowany i spytał o co chodzi. Podszedłem do kanapy i wziąłem z niej bokserki po czym wszedłem do kuchni.

      -Ubierz je.

      -Co ?! Nie ! – zaparł się i odszedł na sam koniec pomieszczenia opierając się plecami o lodówkę.

      W tym momencie cieszę się, że blat obok jest na poziomie pasa i Zayn nie widzi skarbów mojego ukochanego.

      -Ubierz bokserki. – powiedziałem stanowczo i zrobiłem krok do przodu.

      -Nie ma mowy ! – zaśmiał się i zaczął potrząsać biodrami.

      -Harry, proszę Cię. – z trudem powstrzymywałem śmiech. Starałem patrzeć się na jego twarz ale oczy niesfornie uciekały mi na dół.

      Wkurzony tą sytuacją i trochę zażenowany podszedłem gwałtownie do Harry i spojrzałem mu w oczy. Tańczyły w nich iskierki radości a on wciąż się uśmiechał. Dziś naprawdę jest wyjątkowo szczęśliwy.

      -Załóż je albo sam to zrobię. – powiedziałem stanowczo wciąż jednak się uśmiechając.

      -No dobra… - westchnął po czym wziął ode mnie bokserki i je w końcu ubrał.

      Wypchnąłem go na przód i poszliśmy do Zayna. Hazz nadal chichotał ale widziałem, że Malik starał się to ignorować.

      -Harry, ja chciałem Cię… - zaczął. – No i Lou…chciałem Was przeprosić. – zrobiłem duże oczy. Zayn nigdy nie przeprasza. – To co wczoraj powiedziałem. – spojrzał na dół. – było głupie, wiem. Zachowałem się strasznie… Ale to z zazdrości. Bo wiecie, ja… Chciałbym tak jak Wy mieć kogoś kto cie kocha i ty jego też. Ta moje miłość na jedną noc…znudziła mi się. Chcę kogoś na stałe. – stałem jak wryty i patrzyłem na Zayna z niemałym szokiem.

      -Kim Ty do cholery jesteś i co zrobiłeś z Zaynem Malikiem ?! – zapytałem żartobliwie.

      -Wiem, zmieniałem się. – uśmiechnął się. – A to chyba ot tego patrzenia na Was jacy jesteście razem szczęśliwi. No i chyba w końcu dorosłem, mam przecież 24 lata.

       -Nom. – odezwał się Hazz.

      -Uff… - westchnął – Mam to już za sobą. Ale…

      -Tak, nie gniewam się. – przerwał Zaynowi Hazz. – Każdy ma gorsze dni a Ty chyba taki wczoraj miałeś. – uśmiechnął się i podszedł do niego z rozłożonymi rękoma po czym oboje się przytulili.

      -Ej ! To już za długo. – zaśmiałem się rozdzielając ich. – Zayn, zostaniesz z nami na kolację ?

      -Nie ! – krzyknął Harry a my oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni. – To znaczy… Lou, ja chcę teraz być z Tobą sam… - szepnął patrząc mi w oczy a ja zaniemówiłem.

      -Dobra. Zostanę innym razem. Nie będę Wam przeszkadzał. – stwierdził przyjaźnie Zayn po czym pożegnaliśmy go i tak jak chciał Harry – zostaliśmy sami.

      Spojrzałem na mojego aniołka a on tylko się uśmiechnął a następnie chwycił mnie za rękę. Na początku nie wiedziałem o co chodzi ale kiedy zorientowałem się, że idziemy do pokoju to zacząłem coś przeczuwać. Czyżby miał ochotę dokończyć do co dziś zaczęliśmy w strumieniach wody ?

     
Weszliśmy do pokoju nadal trzymając się za ręce. Hazz poprowadził mnie na łóżko – wszystko potwierdzało jak na razie moje przypuszczenia. Usiadł puszczając moją dłoń i wkopał się pod kołdrę. Ja patrzyłem na niego zmieszany.


      -Harry…przecież chciałeś żebyśmy byli sami. – zauważyłem siadając na nim okrakiem.

      -No… - uśmiechnął się. – Zayn przecież nie będzie z nami spał.

      -Nie rozumiem. – uśmiechnąłem się splatając nasze palce i przybliżając swoją twarz do jego. Dzieliły nas tylko milimetry.

      -Ale Ty jesteś głupiutki. – potarł mój nos swoim z uśmiechem. – Po prostu jestem zmęczony i chciałem, żebyśmy razem poszli spać, kochanie. Tylko tyle. – musnął moje usta.

      -No dobrze. Chodźmy spać. – położyłem się obok i przykryłem kołdrą.

      Hazz patrzył na mnie chwilę dziwnym wzrokiem po czym położył główkę na moim torsie i z błogim uśmiechem przymknął oczka.

      -Ale tak dla Twojej wiadomości, to ja jutro zostaję z Danielle. – powiedział zaspanym głosem.

      -Dlaczego?
     
     
-Bo u Ciebie w pracy jest cholernie nudno. – zaśmiał się a ja mu wtórowałem.


      Ucałowałem go we włosy i wsunąłem dłoń w jego bokserki układając ją wygodnie na jego pośladkach a on tylko cichutko zamruczał pod nosem Jak przyjemnie.

      Sam się sobie dziwię ale widocznie też byłem zmęczony jak Hazz, bo już po chwili usnąłem razem z nim.