pdc

pdc

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 6. - Danielle nie przyjdzie.

      O Bosz !!! W końcu to skończyłam, Pieszczochy. Męczę się z tym trzy dni choć miałam zupełnie inne plany. Najpierw miała się pojawić druga część TDKAU ale pewna osoba mnie zmusiła bym teraz dodała tu rozdział. No więc K. wiem, że to czytasz i wiedz, że masz jutro przerąbane jak przyjdziesz do szkoły bo w tym czasie powinnam się uczyć na kartkówkę z anglika i niemca i robić projekt na konkurs z angielskiego. Ale zlitowałam się nad Tobą ; tak długo czekasz i jesteś chora więc chcę Cię wyleczyć tym rozdziałem i nie bądź zła, że tak późno - mam okropna rodzinę :D
      Rozdział wydaje mi się fajne. Nie dzieje się w nim za wiele ale pewna część daje Wam do myślenia i jest trochę słodko. A kolejny rozdział...będzie w nim coś takiego czego się nikt nie spodziewa. Ale Was zaskoczę !!! :D
      Przeczytaliście to od razu komentarz proszę, bo jak nie to w twarz ;3 i pytajcie postaci - wiem, ze to lubicie a ja dawno nie odpowiadałam na pytania. Trochę się za tym stęskniłam, bo tylko szkoła i szkoła. Ale już za tydzień ferie i myślę, że wtedy pojawi się druga część one-shota a potem rozdział na IIWYB. No, przynajmniej taka mam nadzieję.
      Kolejny rozdział po...13 komentarzach. Dacie radę. W końcu dużo Was czyta a mało komentuje. Zróbcie mi małą przyjemność i niech skomentuje każdy kto przeczyta. Byłoby mi bardzo miło i nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. ;3 Jakieś pytania czy uwagi ? Wiecie gdzie wpaść ; wszystko jest w INFO po lewej stronie...
      To chyba tyle ode mnie.
      ENJOY !!!



Środa, 11 lipca 2012.

      Otworzyłem na chwilę, bo usłyszałem jakieś szmery. Szybko je zamknąłem, gdyż światło panujące w pokoju podrażniło moje oczy. Czułem się jakoś dziwnie. Jakbym śnił. Choć jestem pewny, że byłem przytomny. Szmery ucichły więc spróbowałem się poruszyć co mi się jednak nie udało. To tak jakbym był sparaliżowany, jakbym stracił władzę w kończynach. Spróbowałem poruszyć ręką ale czułem się tak jakbym jej nie miał. Coś nagle zaczęło mną potrząsać a te szmery znów się pojawiły po czym zmieniły w niezrozumiałe słowa. Po chwili ponownie ruszyłem ręką. Uniosła sie więc już byłem pewny, że jednak wszystko mam na swoim miejscu. Potrząsanie stało się silniejsze. Coś nieustannie targało moim ramieniem. Po chwili poczułem na gołej skórze zimne palce. Otworzyłem oczy a mój wzrok napotkał piękne zielone oczka i burzę loków na głowie. Buźka chłopaka była blada. Miał podkrążone oczka i lekki uśmiech na ustach. Wyglądał jakby wcześniej płakał.

      -Louis, obudź się ! Spóźnisz się do pracy ! - usłyszałem zachrypnięty głos chłopaka. Dopiero teraz uświadomiłem sobie co i jak ; zaspałem a mój Hazz właśnie mnie budził. Miałem aż taki twardy sen...?

      -Która godzina ? - spytałem zaspany siadając powoli.

      -Siódma dwadzieścia. - odrzekł spokojnie trzymając mnie za rękę.

      -Kurwa ! - - przekląłem po czym zerwałem się z łóżka łapiąc za spodnie, zwisające z oparcia krzesła.

      -Nie przeklinaj. - poprosił. - W nocy nie było prądu i zegarek się wyłączył. Dlatego Cię nie obudził. - wytłumaczył mi kiedy ja szykowałem się w biegu. Zapiąłem koszulę po czym nie mając czasu na zawiązanie krawatu, założyłem marynarkę i wbiegłem do łazienki.  Szybko umyłem zęby, potrząsnąłem głową i fryzura ułożona. Wróciłem do pokoju by założyć skarpetki.

      -Czemu nie ma Danielle ? - spytałem zdziwiony zamykając materiałem moje stopy - nie lubię tego.

      -Danielle nie przyjdzie. - powiedział Hazz obserwując mnie uważnie.

      -Jak to nie przyjdzie ?! - wkurzyłem się jeszcze bardziej.

      -Nie mówiła Ci ? - spytał zdziwiony - Pewnie zapomniała - mruknął jakby do siebie. - Ma jakieś spotkanie...z Liamem. To ważne. - stwierdził poważnie.

      -Wiem. Wymyślę coś, nie martw się. - powiedziałem szukając telefon. - Ktoś musi z Tobą zostać.

      -Okej. - odrzekł beznamiętnie.

      Spojrzałem na niego. Miał smutną minkę i patrzył się na mnie tymi dużymi oczkami. Schowałem telefon do kieszeni i usiadł na łóżku.

      -Hazz, doskonale wiesz, że nie zostawię Cię samego. - stwierdziłem a on kiwnął głową. - Nie bądź na mnie zły. Załatwię Ci Zayna... - urwałem na chwilę kiedy zorientowałem się co powiedziałem. Hazz go raczej nie lubi. - ...albo Nialla. Będziesz miał towarzystwo. - uśmiechnąłem się do niego przeczesując jego loki.

      -Nie jestem zły, tylko wolałbym zostać z Tobą. - odrzekł uśmiechając się pod nosem po czym przysunął się bliżej mnie.

      -Też bym wolał zostać z Tobą. - przytuliłem go do siebie. Hazz usiadł mi między nogami, opierając się plecami o mój tors i oparł główkę o moje ramie a ja objąłem go w pasie. - A może pójdziesz ze mną do pracy ?

      -Nie ! - zaparł się rozbawiony. - Tam jest zajebiście nuuudnooo !

      -No widzisz. - odsunąłem go od siebie, wstałem z łóżka i chwyciłem teczkę leżącą na stole koło okna - Lecę, bo się spóźnię jeszcze bardziej. - stwierdziłem po czym musnąłem jego usta.

      -A śniadanie ?

      -Nie mam czasu. Zjem w biurze...

      -Ale...

      -Tak, wiem. - przerwałem mu. - Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. - Mówi, że zjem w pracy. - uśmiechnąłem się. - Pa. - roztrzepałem jego loki, ucałowałem go w czółko, musnąłem jego bladą rączkę i wyszedłem z pokoju.  W przedpokoju założyłem buty, chwyciłem kluczyki od samochodu z blatu w kuchni, wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Szybko go odpaliłem i ruszyłem do pracy.

     

      Czy ja mam jakiegoś pecha ?! Burknąłem do siebie kiedy zaledwie kilkaset metrów od domu, kiedy wjechałem na skrzyżowanie, stanąłem w korku. Najpierw zaspałem, potem dowiaduje się, że Dan nie przyjdzie a teraz to ! Zawsze wyjeżdżam godzinę wcześniej. Poranne korki w Londynie to rzecz normalna. Korzystając z wolnej chwili chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Nialla. Słuchając sygnału łączenia obserwowałem czy może sznur samochodów przede mną się ruszył.

       *-Dzień dobry, panie prezesie ! W czym mogę pomóc ? - przywitał się ze mną jeszcze zaspany, bo pewnie go obudziłem, a ja parsknąłem śmiechem. Nialler zawsze potrafi mnie rozbawić.

      -Hej. Mógłbyś zostać z Harrym ? Dan nie może przyjść...

      *-Jasne ! Chętnie. Wpadniemy z Lottie. - powiedział uradowany.

      -To super. Dzięki. Inaczej musiałbym dzwonić do Zayna. - przyznałem mu naciskając pedał gazu kiedy samochody przede mną się ruszyły. Nie trwało to jednak długo, niestety.

      *-Wiesz, to chyba nie byłby najlepszy pomysł. Pan Malik jakoś nie dogaduje się z Twoim Haroldem. - zauważył chichocząc pod nosem.

     -To wcale nie jest śmieszne. Oni serio się nie lubią. Gdybyś się nie zgodził to bałbym się zostawić mojego aniołka z...nim. Już wolałbym, żeby został sam. - powiedziałem nieco przerażony moimi myślami.

      *-Oj weź. Zayn wcale nie jest taki zły. - stwierdził robiąc sobie chyba śniadanie, bo usłyszałem szelest otwieranej paczki...um...płatków ?

      -No wiem. W końcu kiedyś z nim kręciłem i jest moim najlepszym przyjacielem. - uśmiechnąłem się pod nosem nadal stojąc w miejscu.

      *-A ja ?! - oburzył się blondyn ale ze śmiechem.

      -No Ty też. Też mi się kiedyś podobałeś. - przyznałem cicho wrzucając bieg. Wyglądało jakbym miał zaraz ruszyć.

      *-A teraz już nie ? - spytał zaciekawiony po czym usłyszałem dźwięk włączonej mikrofali.

      -Teraz mam Harry'ego. A Ty w końcu jesteś z moja siostrą. Dobra, kończę. Muszę już jechać. - odparłem szybko po czym nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się i rzuciłem telefon na sąsiednie siedzenie.

      Jadąc 40 na godzinę dojechałem do agencji w pół godziny. Na szczęście nikt nie zauważył, że się spóźniłem. No poza Margie, która najęczała się, że bardzo się martwiła a następnie zrobiła mi awanturę, nakrzyczała się trochę, że nie mogę być taki nieodpowiedzialny ale zaraz ucichła i mogłem spokojnie zacząć pracę.

      *Narrator*

      Niall i Lottie stanęli przed drzwiami domu Louis'ego i Harry'ego trzymając się za ręce. Kochają się równie mocno co oni i praktycznie zawsze chodzą trzymając się za ręce. Blondynka z ukochanym współczują chłopakom, że nie mogą tak jak oni okazywać sobie uczuć publicznie. To jest dla nich okropne, iż nie mogą innym mówić i pokazywać jak mocno się kochają.

      Nialler zapukał, poczekał chwilę i odpowiedziała mu cisza. Przyłożył ucho do drzwi i nasłuchiwał czy może Harry nie schodzi ze schodów, by im otworzyć. Lottie parsknęła śmiechem widząc jak jej chłopak się zachowuje po czym przewróciła teatralnie oczami.

      -O co Ci chodzi ? - spytał zdziwiony Niall.

      -Bo pukasz a drzwi są otwarte. - stwierdziła pewnie dziewczyna po czym chwyciła klamkę.

      -Otwarte ? Myślisz, że Louis zostawiłby Harry'ego z otwartymi drzwiami ? - zapytał nie dowierzając blondynce.

      -Odkąd mieszkają razem nigdy ich nie zamyka jak wychodzi a Harry zostaje. - stwierdziła naciskając klamkę po czym pchnęła drzwi i dumnie weszła do domu. - Znam swojego brata. - zarzuciła swoimi blond włosami a Niall uśmiechnięty zrobił młynek oczami i wszedł do domu za dziewczyną.

       -Pewnie jeszcze śpi. - powiedziała cicho Lott jakby do siebie słysząc tylko ciszę. - Zrób mi kawy a ja zajrzę do niego. - poprosiła chłopaka po czym weszła na schody idąc na górę do pokoju brata i jego chłopaka.

      Weszła do środka i automatycznie się uśmiechnęła widząc ogromny bałagan. Stwierdziła, iż są tego dwa powody ; albo Lou zabawiał się z Harrym albo bardzo się śpieszył, bo on nie jest bałaganiarzem i zawsze musi mieć czysto i porządek w domu.

      Spojrzała na śpiącego Harry'ego i trochę zmartwiona usiadła na skraju łóżka. Chłodną dłonią dotknęła jego rozgrzanego policzka i odgarnęła mu z czoła loczki uśmiechając się ciepło. Westchnęła głośno i przysunęła się bliżej niego by usiąść wygodniej. Wpatrywała się w smutną twarz chłopaka przez dłuższą chwilę. Tak jak Louis zauważyła, iż ma podkrążone oczy zapewne od płaczu a jego skóra była wyraźnie blada. Zdecydowanie było z nim coś nie tak. Ujęła w rękę jego zimną i bladą dłoń ściskając ja mocno, by choć trochę ją ogrzać.

      -Co się z Tobą dzieje, Hazz ? - zapytała szeptem gładząc jego włosy. - Louie się tak bardzo martwi. Boi się o Ciebie, mały. Dlaczego już nie tańczysz ? Kochasz to, to Twoje życie, Harry... - szepnęła doskonale wiedząc co mówi, ledwo powstrzymując łzy. Tak samo jak Louis martwi się o Loczka. - Chociaż jemu powiedz co Ci jest. Czemu wciąż jesteś smutny ? Czemu płaczesz ? - ściszyła bardziej głos a łza spłynęła po jej policzku. Drgnęła kiedy poczuła, że Niall siada obok niej. Nawet nie usłyszała, że wszedł do pokoju.

      -Co jest, piękna ? - spytał gładząc ją po plecach. Lottie nie odpowiedziała tylko wtuliła się w chłopaka a on mocno ją przytulił. - Nic mu nie będzie. - stwierdził gdy zrozumiał, iż chodzi o Harry'ego. Odsunął ją od siebie i starł łzy z jej policzków. - Louis się nim zajmie, w końcu to jego chłopak. Bardzo mocno go kocha...tak jak ja Ciebie. - szepnął jej w usta po czym delikatnie je musnął. - Chodź na dół. Kawa Ci wystygnie. - uśmiechnął się a następnie chwycił dziewczynę za dłoń i zeszli do kuchni.

        Oboje wzięli swoje kubki i usiedli na blacie kuchennym obok lodówki. Niall delikatnie popijał gorącą kawę zerkając co rusz na Lottie, która jakby przygnębiona obracała kubek w dłoniach wpatrując się w niego. Zmartwiony chłopak przysunął się do niej i oparł głowę na jej ramieniu.

      -Lottie. Przecież, Lou się nim zaopiekuje. Nie musisz się tak o niego martwić. - powiedział pewnie blondyn muskając wargami szyję dziewczyny a ona uśmiechnęła się na chwilę.

      -Nie martwię się o Harry'ego. Boję się o...o to. - szepnęła nie wiedząc jak nazwać to co chciała powiedzieć. Ostatnio w ogóle bała się o tym myśleć a co dopiero mówić i myśleć. To przecież nowość w jej życiu. Nigdy nie była w takim stanie i na dodatek ma tylko osiemnaście lat. Choć w zasadzie nie jest tego pewna. To tylko przypuszczenia ale bardzo, bardzo możliwe. Jak na razie nie zamierza o tym nikomu mówić do czasu kiedy się upewni co do tego. Wystarczy, że Niall wie.

      -O to też nie musisz się martwić. Jeśli się okaże, że to prawda...damy radę, kochanie. Zawsze będę przy Tobie, zawsze będziemy razem. Będę Ci pomagał... - odparł pewnie. Zabrał kubek z jej dłoni i odstawił daleko za siebie a blondynka spojrzała na niego dużymi, błękitnymi oczyma. - Obiecuję. - szepnął odgarniając jej złociste włosy za malutkie ucho. Uwielbiał w niej to, że była taka delikatna ale i silna, bardzo urocza ale i kobieca.

      -Kocham Cię, Niall. - powiedziała krótko uśmiechając się delikatnie.

      -Ja Ciebie też kocham - odpowiedział po czym wpił się w jej malutkie usteczka muskając je czule co chwila.

   
      Harry przebudził się słysząc na dole jakieś rozmowy. Otworzył niechętnie oczy po chwili je zamykając i przewrócił się na bok do ściany. Właśnie tego nie cierpiał w stawaniu czy też budzeniu się. Nigdy nie potrafił wstać wyspany. Zawsze kiedy się budził chciało mu się spać. Nie potrafił odpocząć. I na dodatek te światło, które wściekle raziło w oczy. Wieczorem nie potrafi zasnąć, gdyż po prostu mu się nie chcę, oczy nie chcą się zamknąć na dłużej a mózg przełączyć na czuwanie. Za to rano nigdy nie potrafi tak po prostu wstać. To wydaje się bardzo nielogiczne ale jednak prawdziwe. Jednak Harry tłumaczy się sam przed sobą, iż mnóstwo ludzi tak ma. A przecież tłumaczą się tylko winni.

      Pomrugał kilka razy oczami i za chwilę doszedł do siebie. Westchnął głośno i usiadł na łóżku. Nie lubił budzić się ze świadomością, że Louie jest w pracy a on sam w domu. Wolał weekendy kiedy razem się budzili, wstawali po dwunastej, jedli razem śniadanie, gotowali wspólnie obiad, razem się nudzili i w ogóle wszystko robili razem. Niestety ta takie przyjemności dostali tylko dwa dni. Przez pozostałe pięć muszą się męczyć byciem osobno. Aż strach pomyśleć co będzie kiedy przyjdzie wrzesień, rok szkolny i lokaty będzie zmuszony iść do tej głupiej szkoły, która go niczego nie nauczy. Na szczęście to już klasa maturalna. Ostatni rok. Harry zda maturę na piątkę, Louie będzie z niego dumny i nareszcie będzie już wolny. Będzie cały dla Louis'ego.

      Nasłuchiwał jeszcze kto tak cichutko rozmawia. Jeszcze zaspany wyłapał tylko, że to męski i żeński głos. Nie zastanawiając się dłużej wstał z łóżka, założył puchate różowe kapcie w kształcie króliczków, które kupił mu Lou tak bez okazji i zszedł na dół, by zobaczyć kogo Louis mu załatwił do opieki. Szczerze mówiąc, to Hazz był bardzo ciekawy jego dzisiejszą Babysitter.
      Idąc cicho po schodach, tak by nie skrzypiały, zauważył, że rozmowa dziwnie ucichła. Stanął w drzwiach kuchni i oparł się o futrynę. Przyglądał się z lekkim uśmiechem jak siostra jego chłopaka i jego przyjaciel się całują.

      -Dlaczego całujecie się w mojej kuchni ? - zapytał ciekawsko na co Niall i Lott gwałtownie drgnęli i zaprzestali pocałunków. Dziewczyna chwyciła kubek pełen jeszcze ciepłej kawy z blatu na którym aktualnie siedziała i zaczęła pić a chłopak zeskoczył z niego i głupio się uśmiechnął.

      -To jest kuchnia Louis'ego. - zauważył blondyn zaglądając do lodówki.

      -Odkąd jestem jego chłopakiem i mieszkamy razem to jest także moja kuchnia. - stwierdził poważnie Loczek po czym do swojego różowego kubka z misiem nalał chłodne kakao i posyłając Lottie przyjazny jak na niego uśmiech ruszył do salonu.

      Usiadł wygodnie na kanapie, przykrył się niebieskim, puchatym kocykiem, który wiecznie tam leży, wziął łyk kakaa, odstawił kubek na niski, szklany stół przed nim i włączył telewizor.

      -Chcę płatki ! - krzyknął, jak można stwierdzić, do Lottie

      -Mam Ci jeszcze śniadanie robić ? - oburzyła się blondynka splatając ręce na piersi.

      -Danielle zawsze robi. - stwierdził pewnie przełączając na CNN i biorąca kolejny łyk kakaa.

      Dziewczyna poddała się bez nawet najmniejszej walki i wzięła się za robienie płatków. Fioletową miskę pełną mleka i chrupków czekoladowych włożyła do mikrofali a z jej telefonu rozbrzmiała piosenka Olly'ego Mursa Troublemaker. Chwyciła komórkę i zerkając na wyświetlacz odebrała połączenie.

      -Hej, Lou. - przywitała się z bratem.

      *-Hej. No i jak tam ? Hazz już wstał ? - zapytał a Lott wyczuła, że uśmiecha się a jego głos brzmi inaczej gdy wypowiada imię swojego chłopaka

      -Wstał i już mnie wykorzystuje a Niall to olewa. - spojrzała zła na blondyna a on zrobił zmieszaną minę. - I chyba ma zły humor. - dodała po chwili.

      *-Nie przejmuj się. Zawsze tak ma rano. Potem się rozkręci i nawet nie zauważysz jak przyjadę i będziesz mogła wrócić z Niallem do domu i porobić różne takie sprośne rzeczy. - powiedział uśmiechnięty bawiąc się długopisem.

      -Nie Twoja sprawa co robię z Niallem w domu. - odparła zawstydzona.

      -Jasne. Dobra, kończę, bo znowu zawracają mi dupę. - powiedział na szybko po czym nie czekając na reakcję siostry rozłączył się.

     


      Powoli dochodziła godzina osiemnasta a Harry siedział w kuchni przy oknie i czekał aż przyjedzie Lou. Lott i Niall siedzieli w salonie i coś oglądali. Nie zwracali uwagi na Harry'ego który właśnie

      -Louie ! - pisnął z radości widząc podjeżdżający pod dom samochód po czym podbiegł do drzwi i czekał aż się otworzą.

      Kiedy Tomlinson wchodził do domu przygotował się na najgorsze a raczej najlepsze. Ledwo przekroczył próg a Harry naskoczył na niego i wpił się w jego usta.

      *Koniec*

      Ledwo co wszedłem do domu i na swoich ustach poczułem usteczka mojego chłopaka. Chwyciłem go za uda i usadowiłem na swoich biodrach wciąż go całując. Chyba tak samo się za mną stęsknił jak ja za nim. Wszedłem głębiej do domu i oparłem się plecami o kanapę. Hazz zeskoczył ze mnie kiedy skończyliśmy się całować i spojrzał na mnie uśmiechnięty.

      -Tęskniłem, Lou. - szepnął a ja ucałowałem go w czoło.

      -Ja też tęskniłem, kochanie. - odpowiedziałem gładząc jego policzek.

      -Nie będziemy Wam przeszkadzać. Już się zmywamy. - powiedział Niall stojąc razem z Lott koło drzwi. Nawet nie zauważyłem ich jak szli. W ogóle ich nie zauważyłem. To wina Harry'ego.

      -Nie zostaniecie na kolację ? - zaproponowałem.

      -Nie, źle się czuję. - stwierdziła blondynka a ja się zmartwiłem.

      -Jesteś chora ?

      -Nie. - uśmiechnęła się. - Brzuch mnie boli i tyle. Położę się spać i przejdzie. - powiedziała pewnie ale ja jej nie uwierzyłem.

      -Spokojnie. Zajmę się nią. - zapewnił mnie Niall. Zaufałem mu.

      Siostra z chłopakiem wyszli a Harry automatycznie spojrzał na mnie.

      -Idź się przebrać a ja zrobię Ci coś do jedzenie. - zaproponował a ja chcąc nie chcąc posłuchałem go.

      Będąc już w pokoju założyłem czarne spodnie od dresu i mój ukochany większy sweter, który jako jedyny nie było noszony przez mojego aniołka, bo zdecydowanie jest na niego za duży skoro i na mnie troszkę jest ale to mi się w nim podoba.

      Prysnąłem się jeszcze jego ulubioną perfumą i spoglądając w lustro usłyszałem z dołu Wings zespołu Little Mix, który Zayn tak uwielbia. Co Harry'ego podkusiło, by włączyć radio ? Nie miałem zamiaru zastanawiać się nad tym, od razu zszedłem zaciekawiony do Harry'ego. Stanąłem przed kuchnią i zamarłem. Schowałem się za ścianą i wychyliłem tylko głowę, by Hazz mnie nie zobaczył. Nie mogłem w to uwierzyć...mój Harry...on tańczył. Tak dawno tego nie widziałem. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech a powiekami musiałem kilka razy pomrugać, żeby się nie rozpłakać. Jego ciało...on tak pięknie to robi, tak wspaniale tańczy, to jak się porusza, tęsknię za tym...

      -Kocham kiedy tańczysz. - powiedziałem kiedy skończył. Na moje słowa tylko drgnął zaprzestając jakichkolwiek ruchów po czym uśmiechnął się delikatnie spoglądając na mnie i wrócił do przygotowywania dla mnie jajecznicy.

      Z radia zaczęły wydobywać się dźwięki Forgotten Green Day a ja wpadłem na genialny pomysł. W ogóle się nie zastanawiając podszedłem do Harry'ego i objąłem go od tyłu w pasie jeżdżąc nosem po jego szyi. Kocham jego zapach. Pobujałem się z nim chwilę na boki po czym obróciłem go do siebie i wystawiłem w jego kierunku swoją dłoń.

      -Mogę prosić ? - spytałem mając nadzieje, że się zgodzi.

      -Ale... - jęknął spoglądając na patelnię. Pokręciłem głową z dezaprobatą wyłączając gaz a następnie chwyciłem jego dłoń i ciągnąc go za sobą wyszliśmy z kuchni i stanęliśmy na panelach w salonie.

      Objąłem go w pasie a on mnie wokół szyi. Przybliżyłem go do siebie i sprawiłem, że położył swoją głowę na moim ramieniu. Momentalnie zrobiło mi się ciepło na sercu. Ostatnim razem tak tańczyliśmy na zakończenie roku szkolnego kiedy jakimś cudem nauczyciele mnie wpuścili do szkoły.

      Myślałem ,ze się rozpłynę trzymając go w swoich ramionach. Był taki kruchy, taki malutki, taki delikatny, taki...mój. Jego pachnące loczki łaskotały moją szyję a ciepły oddech przebijał się przez sweter i otulał moją skórę. To niesamowite uczucie przytulać go, tańczyć z nim i wiedzieć, że jest szczęśliwy i nie płacze. 

      Kołysaliśmy się powoli w rytm melodii. Nagle poczułem, że Harry podnosi głowę z mojego ramienia. Spojrzał na mnie a ja wpatrywałem się jego duże, zielone, przeszklone oczy z tym fajnym uczuciem na sercu. Nie pozostało mi nic innego jak pocałować go. Powli zbliżyłem swoją twarz do jego on chyba wyczuł o co mi chodzi, poszedł w moje ślady. Wreszcie nasze usta się spotkały. Na początku delikatnie muskaliśmy swoje wargi. Po chwili jednak przygryzłem jego dolną wargę i wtargnąłem z językiem do jego buzi a pocałunek stał się namiętny.

      Oderwaliśmy się od siebie a Harry starł z policzka pojedynczą łezkę. Teraz poczułem się okropnie. Wszystko stracone, Hazz płacze.

      -Harry... - szepnąłem zawiedziony i lekko przestraszony.

      -To ze szczęścia... - on też szepnął uśmiechając się przepięknie a moje serce znów szybciej zabiło.

      Harry znów położył swoją główkę na moim ramieniu i kiedy z radia zaczęły się sączyć dźwięki Marry You Bruno Marsa zaczęliśmy się bujać szybciej i nieco przemieszczać ; Harry do przodu a ja do tyłu. Nie zauważyłem kiedy pod nogi zawinął mi się jeden z miśków mojego chłopaka i po prostu się potknąłem upadając na podłogę a Hazz na mnie. Usiadł na mnie okrakiem, ręce oparł po obu stronach mojej głowy i zaczął się dźwięcznie śmiać mi w twarz.

      -O co Ci chodzi ? - spytałem zmieszany.

      -No bo... - starał się uspokoić po czym odgarnął loki z twarzy i spojrzał na mnie uśmiechnięty. - To miało być takie romantyczne a jakoś Ci nie wyszło. - wytłumaczył radośnie patrząc mi w oczy.

      Uśmiechnąłem się delikatnie, bo w zasadzie Harry miał rację. Miało być tak romantycznie, on aż się wzruszył a wyszło jak wyszło...zabawnie.

      Harry zaczął zbliżać swoją twarz do mojej a ja już liczyłem na pocałunek. Poczułem jego cieplutki oddech na swoich ustach i przymknąłem oczy a Hazz pocałował mnie...w czoło.

      -Co Ty...?! - krzyknąłem za nim kiedy zszedł ze mnie i pobiegł na schody.

      -Przyjdź zaraz ! - odpowiedział krzykiem a kiedy wstałem z podłogi usłyszałem tylko trzask drzwi.

      Otrzepałem się z teoretycznego kurzu, zapiąłem guzik, spodni, który jakimś cudem się odpiął i zmierzałem nawet na jeden schodek, bo przeszkodził mi w tym dzwonek a raczej pewna osoba i jej palec, który go nacisnął. Wkurzony cofnąłem się i otworzyłem drzwi. Przed progiem stali dwaj chłopcy, na oko po 12 lat, których doskonale znam z sąsiedztwa.

      -Przesyłka dla pana. - jeden z nich, w niebieskiej bluzce o blond włosach podał mi zwykłe, małe kartonowe pudełko z ogromnym uśmiechem na twarzy a drugi, który stał koło niego, trochę grubszy ledwo powstrzymywał się od śmiechu a jego twarz była cała czerwona. Aż sam zacząłem się bać co może tam być skoro to ich tak śmieszy. To pewnie jakiś żart.

      Wziąłem od blondyna pudełko a wtedy oboje wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem i uciekli. Zrobiłem dziwną minę po czym zamknąłem drzwi robiąc kilka kroków do przodu obróciłem w dłoniach kilka razy przesyłkę ale nie znalazłem adresu. Była zupełnie czysta co mnie jednak nie zdziwiło tylko jeszcze bardziej utwierdziło w przekonaniu, iż to zwykły żart. Nie zastanawiając się dłużej otworzyłem pudełko i...mało co nie pękłem ze śmiechu. Może to nie było miłe wobec mnie ale śmieszne. Nagle pomyślałem, że te gnojki mogłyby coś zrobić z moim samochodem tak ja w jednym filmie czy tam serialu, więc szybko wbiegłem do kuchni zaglądając przez okno. Uff... Z samochodem było wszystko dobrze.

      Pudełko odłożyłem na stół i z miłym-niemiłym prezentem od dzieci sąsiadów poszedłem do Harry'ego wciąż powstrzymując śmiech. Wszedłem do pokoju a Hazz siedział na łóżku z laptopem na kolanach. Zacząłem tym machać a Loczek spojrzał na mnie zdziwiony.

      -Patrz co mam ! - krzyknąłem do niego a on nadal patrzył na mnie jak na jakiegoś debila.

      -Parówkę ? - spytał robiąc głupiutką minkę.

      -Nie ! - zaśmiałem się po czym usiadłem koło niego. - Wibrator !

      -Wibrator ?! - spytał nie dowierzając a ja potrząsnąłem energicznie głową. -Włącz go ! - zaproponował uradowany a ja spełniłem jego prośbę włączając mały guzik na spodzie.*. Sztuczny penis zaczął się trząść a Harry wybuchł śmiechem jednak za chwilę się uspokoił.

      -Skąd go masz ?

      -Taka mała przesyłka od smarkaczy. - powiedziałem zgodnie z prawdą a Harry wyrwał mi go z ręki i zaczął go dokładnie oglądać.

      -To co z nim będziemy robić ? - spytał przysuwając się do mnie po czym oparł głowę na moim ramieniu.

      -A na co masz ochotę ?

__________________________
* ja nie wiem gdzie się włącza wibrator. pomyślałam, że może na spodzie, ale serio nie wiem. ;)