pdc

pdc

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 2. - Przepraszam. Obudziłem Cię.

       Hej Pieszczochy !!! Mamy rozdział drugi jak widać. :D Tak jak poprzedni jest długi, z czego bardzo się cieszę. Nareszcie idzie mi pisanie :) Od razu chcę przeprosić za dużą ilość dialogów, ale tak miało być :D
      Założyłam takie coś jak zapytaj postaci. <-- Tam są wszystkie informacje dotyczące pytań... A jeśli macie prywatne pytania do mnie to zapraszam tu ;D
      Co do drugiego bloga, to kolejny rozdział pojawi się chyba za tydzień, bo nie mam zbyt wiele czasu, szkoła niestety mnie ogranicza...
      Chyba nie mam nic więcej do powiedzenia, aż dziw <lol> :)
      Kolejny rozdział pojawi się po 10 komentarzach. A no właśnie ! Jestem Wam serdecznie wdzięczna za komentarze. To na prawdę dużo dla mnie znaczy :D  
      ENJOY !



Sobota, 6 lipca 2012.
      Obudził mnie cichy szloch. Chwilę nie zwracałem na to zbytniej uwagi, bo dopiero co otworzyłem oczy, a mój mózg nie był jeszcze gotów do pracy, więc mogłem mieć zwidy. Obróciłem się na prawą stronę i ujrzałem płaczącego Harry'ego. Siedział z podkulonymi nogami a twarz miał schowaną w kolanach. Martwię się o niego. Od razu się przebudziłem i usiadłem po czym przytuliłem go do siebie.  Tak bardzo mnie boli kiedy jego boli.

      -Harreh, co się stało ? - spytałem zatroskany.

      Nie odpowiadał dłuższą chwilę tylko wypłakiwał sobie oczka a ja czułem, że też zaraz się rozpłaczę. Tak cholernie mi go szkoda.

      -Przepraszam. Obudziłem Cię. - odpowiedział cicho zachrypniętym głosem.

      -Dlaczego płakałeś ? - spytałem nie zważając na jego głupie stwierdzenie. - Nie jesteś ze mną szczęśliwy ? - posmutniałem.

      -Nie. Jasne, że jestem. Jestem bardzo szczęśliwy. - oderwał się ode mnie, wytarł nosek i uśmiechnął się delikatnie. - No i nie wiem dlaczego. Samo tak przyszło.

      -Harry, ludzie nie płaczą, bo samo tak przyszło. - uniosłem nieco ton. - Powiedz prawdę.

      -Ale ja na prawdę nie wiem dlaczego ! - Hazz również troszkę się zdenerwował.Chciało mi sie płakać to płakałem... - uciszył głos.

      -Przepraszam - znów wziąłem go w swoje ramiona. -Ale Tobie ostatnio bardzo często chce się płakać. Niepokoi mnie to. - powiedziałem już spokojniej głaszcząc go po plecach.

      -Nie wiem czemu tak się dzieje. - pociągnął nosem a ja poczułem na swoim nagim ramieniu kolejną łezkę Harry'ego.

      -Dobrze, tylko nie płacz. Proszę. - odsunąłem go od siebie po czym obróciłem w przeciwne stronę i pozwoliłem by plecami oprał się o mój tors a ja dłońmi objąłem go w pasie. - Wiesz, każdy dorasta po swojemu. Może to jest część Twojego dorastania. - chciałem go pocieszyć... i może w pewnym sensie siebie też. Sam siebie okłamuję. Wiadomo, że nie płacze, dlatego, że dorasta. To na prawdę głupie stwierdzenie. Na pewno jest jakiś inny, ważniejszy powód.

      -Może masz rację... - położył głowę na moim ramieniu i spojrzał na mnie do góry nogami po czym się uśmiechnął.

     -Pewnie, że mam ! - powiedziałem pewnie. Louis, kogo Ty oszukujesz...? Musnąłem jego usta.

      Hazz tylko przetarł oczka i wstał z łóżka i zafundował mi niezłe widoki. Chyba nie pamięta, że wczoraj poszedł spać nago i teraz nawet nie czuje, że nie ma na sobie bielizny i machał mi swoim okazałym penisem przed twarzą.

      -Skarbie, może byś się tak ubrał, co ? - zaproponowałem mu wstając z posłania. Podszedłem do niego i palcem uniosłem jego brodę ku górze, bo spuścił głowę na dół. Chyba się zawstydził, że jest goły, bo jego policzki oblał uroczy rumieniec. - Jesteś taki słodki kiedy się rumienisz. - ucałowałem go w czoło i rozczochrałem jego loczki.

      -Louis. Wiesz, że Cię kocham ? - wypalił nagle.

      -Co to za pytanie ?! - uśmiechnąłem się troszkę zszokowany pytaniem. - Jasne, że wiem i ja Ciebie też kocham Kocie. - uśmiechnął się do mnie już drugi raz tego ranka a ja znów musnąłem delikatnie jego różowiutkie usteczka. - I wiesz, jeśli nie chcesz to nie musisz się ubierać. Podobasz mi się tak jak stoisz.

      -Oj, nie ma tak łatwo Misiu. - ominął mnie a kiedy po krótszej chwili zamyślenia odwróciłem się, on miał już na sobie czarne bokserki.

      -Szybki jesteś. - zauważyłem.

      -No wiem. - podszedł do mnie, ucałował w policzek i wyszedł z pokoju.

      Może i pięć minut temu wypłakiwał sobie oczy ale teraz był...radosny. Zdecydowanie wolę kiedy kąciki ust Harry'ego unoszą się do góry a nie na dół. Wtedy moje robią to samo i niczego więcej do szczęścia nie potrzebuję jak szczęśliwy Harry. Mój Harry.

      Ubrałem się szybko i zszedłem na dół. W kuchni już krzątał się mój chłopak. Nie zauważył, że przyszedłem więc postanowiłem go trochę poobserwować. Lubię to robić.

      Hazz wyciągnął z szafki nasze kubki. Jego był różowy a mój czerwony. Oba mają narysowane dwa misie. Jeden miś miał różową muszkę, który był tak jakby Harry'm a drugi czerwony krawat, czyli ja. Na jego kubku "miś Lou" mówi do "misia Harry'ego" Kocham Cię a na moim na odwrót. Tak, kubki robione na zamówienie.

      Wrzucił do nich po torebce malinowej herbaty. Zawsze taką pijemy na śniadanie. Nastawił wodę i spokojnie czekał.

      -A zrobisz nam jajecznicę ? - spytałem nagle a Harry się wzdrygnął.

      -Długo tam stoisz ? - spytałem kiedy wyszedłem zza ściany.

      -Trochę. - odpowiedziałem podchodząc do niego coraz bliżej.

     Spojrzał na mnie tym swoim złowieszczym spojrzeniem i tak słodko wyglądał. Zawsze słodko wygląda kiedy się złości.Chciałem już go pocałować ale w momencie gdy byłem już bliski osiągnięcia celu on odwrócił głowę. Czyżbyś cię ze mną droczył Hazz ? Wiesz, że tego nie lubię. Ująłem w obie dłonie jego twarzyczkę po czym odwróciłem i nakierowałem swoje usta na jego. W tym momencie Loczek czekał aż go pocałuję. Nie, teraz ja się z Tobą podroczę. Ucałowałem go w czoło, następnie w nosek, po czym w oba policzki a na koniec musnąłem delikatnie usteczka. Muśnięcia z czasem zmieniały się w czułe pocałunki, bo Hazz nie protestował. Wręcz przeciwnie. Nagle, dotykając kciukiem jego policzka, poczułem coś mokrego - łzę. Znowu płaczę ?

      -Skarbie, co się dzieje ? - oderwałem się od niego i spytałem z troską.

      -Nie wiem. - wyraźnie posmutniał i kolejna łza spłynęła po jego policzku. Ile razy już mówiłem, że nie cierpię kiedy on płacze ?  

      Od razu zareagowałem i przytuliłem go mocno do siebie. Harry objął mnie w pasie i wtulił w mój tors. To dobrze, że jest ode mnie niższy.* Ucałowałem go we włosy i pogłaskałem po nagich, zimnych plecach. Poczułem, że zaciska dłonie na mojej koszuli. Trwaliśmy tak chwilę a Hazz chyba już się uspokoił. Nagle wpadłem na świetny pomysł. Oderwałem go od siebie po czym jedną ręką objąłem jego plecy a drugą chwyciłem jego obie nogi i wziąłem go na ręce. Mojemu chłopakowi chyba wcale to nie przeszkadzało, bo przymknął oczy i wtulił się we mnie. W tej chwili było mi go żal. Wyglądał jak taki malutki, skrzywdzony chłopczyk. Nie wiem co ostatnio się z nim dzieje i dlaczego. Dziś po raz pierwszy rozpłakał się przy pocałunku. Tak cholernie się o niego martwię.

      Usiadłem razem z nim na rękach na kanapę i przytuliłem go do siebie jak to mama przytula swoje dziecko. Właśnie ! Może to chodzi o mamę ?

      -Kochanie, co się dzieję ? - zadałem to pytanie już chyba setny raz. I jak zwykle nie dostałem odpowiedzi. - Harry... - odgarnąłem mu loczka z czoła.

      Chłopak nagle otworzył oczy i...uśmiechnął się do mnie. Podniósł się i usiadł wygodnie na moich kolanach. Patrzył na mnie chwilę po czym musnął lekko moje usta.

      -Kocham Cię. Lou. - chwycił moją dłoń i splótł nasze palce.

      -Ja Ciebie też ale nie o to pytałem - powiedziałem chyba zbyt szorstko.

      Harry spojrzał na mnie smutnym wzrokiem a ja sam się wkurzyłem na siebie. Czemu ja jestem taki wredny ?!

      -Przepraszam. Zapomnij o tym. - powiedziałem łagodnie przeczesując jego loki. - Hej ! A może pójdziemy na spacer, hym ? - zaproponowałem radośnie odsuwając go od siebie. Hazz spojrzał na mnie jakbym zadał mu jakieś cholernie głupie pytanie a potem zrobił dziwną minę, odwrócił wzrok z znów wtulił się we mnie. - Harry, to jak ?

      -Yyyy...nie. Nie chcę. - odpowiedział zniechęcony moją propozycją.

      -Dlaczego ?

      -Po prostu nie chcę. - zacisnął palce na mojej koszulce.

      -Harry...Spacer dobrze Ci zrobi. - chciałem go jakoś zachęcić i ucałowałem go we włosy.

      -Nie sądzę. - odpowiedział pewnie.

      -Skarbie, proszę. - spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem i zacząłem bawić się jego lokami aż w końcu uległ.

      -No dobrze. - uśmiechnął się.


      Po tym jak Harry zrobił nam na śniadanie przepyszną jajecznicę, ubraliśmy się po czym wyszliśmy na sobotni spacer. Przez całe śniadanie Hazz wydawał mi się lekko zdenerwowany ale starałem się nie zwracać na to zbytniej uwagi. Pewnie mi się tylko wydawało.

      Zamknąłem dom na klucz a następnie schowałem go do kieszeni. Chwyciłem mojego chłopaka za dłoń a on próbował ją zabrać więc ją ścisnąłem.

      -Hazz, co jest ? - spytałem zaniepokojony.

      -Nic. - odpowiedział oburzony po czym obrócił głowę w przeciwnym kierunku.

      Kiedy chciałem coś powiedzieć ktoś mnie zawołał.

      -Louis ?!

      -Poczekaj. - szepnąłem do Loczka po czym podszedłem do płotu za którym mieszkał mój...nasz sąsiad - Ted.

      -Co słychać ? - zapytał gdy podałem mu dłoń. - Dawno Was - spojrzał na Harry'ego - nie widziałem.

      -No wiesz. - szeptałem, by Harry nas nie usłyszał. Nada; stał na tarasie ze smutną miną wpatrzony w...nicość. - Jest mały...problem. - rzekłem niepewnie.

      -Problem ? - spytał zdziwiony.

      -Harry ostatnio jest przybity i często płacze. Ale mówi, że jest ze mną szczęśliwy. Nie wiem co się z nim dzieje. Martwię się...

      -To idź z nim do psychologa. - stwierdził spokojnie nadal szepcząc.

      -Do psychologa ? - spytałem, by się upewnić czy dobrze usłyszałem.

      -To jedyna mądre wyjście. Moja siostra jest psychologiem, mogę dać Ci do niej numer.

      -No nie wiem... - zawahałem się.

      -Louis ! Idziemy ?! - krzyknął za mną Hazz

      -Już Skarbie. - odkrzyknąłem mu. - Dobra, muszę iść. Jak się nie polepszy to skontaktuję się z Twoją siostrą, ok ?

      -Ok. To narazie. -

      Pożegnałem się jeszcze z Ted'em i poszedłem do Harry'ego. Znów chwyciłem jego dłoń ale tym razem zachował się spokojnie. Po prostu splótł nasze palce.

      Szliśmy przez Most Westminsterski a ja trzymając mojego chłopaka za rękę szedłem dumnie z podniesioną głową, pokazując innym przechodniom jak mocno go kocham. Harry natomiast nie był taki szczęśliwy jak ja. Wyglądał jakby się krępował. Od początku nie chciał iść na ten spacer, nie chciał trzymać mnie za rękę...wstydzi się mnie ?

      Minęliśmy faceta, który krzywo się na nas popatrzył. Mnie to nie ruszyło ale zauważyłem, żer Hazz posmutniał, o ile to było możliwe, i spuścił wzrok.

      -Cioty ! - wyzwał nas chłopak młodszy ode mnie o jakieś 10 lat.

      -Spierdalaj gówniarzu ! - odpowiedziałem mu nie za bardzo mądrym tekstem.

      Harry pociągnął nosem więc od razu się zatrzymałem i stanąłem przed nim. Malutka, słona łezka spłynęła po jego różowawym policzku. Szybko ją starłem po czym chwyciłem jego dłoń i delikatnie ucałowałem jej wierzch.

      -Harry... - westchnąłem głośno. - Rozumiem. Idziemy do domu ? - spytałem znając odpowiedź.

      -Yhmm... - szepnął na co musnąłem delikatnie jego usta.

     

      Harry właśnie brał prysznic, a ja miałem czas, by spokojnie porozmawiać z Liam'em, który wpadł do nas na moją prośbę. Chciałem z nim pogadać na temat Loczka. Zaparzyłem nam herbatę i ściszyłem telewizor, by nam nie przeszkadzał. Hazz nas raczej nie usłyszy pod prysznicem.

      -Liam, proszę Cię, pomóż mi. - błagałem przyjaciela.

      -Louis, przepraszam ale ja nigdy nie miałem takich problemów z Danielle. Nie wiem co Ci doradzić... Wiesz, skoro rozmowa między Wami nie pomaga to...psycholog. - stwierdził po czym wziął łyk czarnej herbaty. - Dobra. - uśmiechnął się.

      -Ted mówił to samo. No i chyba to jedyne dobre wyjście. - przyznałem.

      -Herbata ? - spytał.

      -Nie. - zaśmiałem się. - Psycholog.

      -Właśnie ! Najlepiej jak jeszcze w tym tygodniu umówicie się na wizytę.

      -Louie ! - krzyknął Harry z góry. Przeprosiłem więc Liam'a i poszedłem do niego.

      Wszedłem do łazienki. Była niesamowicie zaparowana, jak w saunie a cała podłoga była mokra. Cały Harry - zawsze bałagani. Niestety w kabinie nie było mojego aniołka. Poszedłem więc do naszego pokoju. Hazz leżał na łóżku mając na sobie jedynie białe bokserki.

      -Chodź do mnie szepnął. - zakrywając się cienką, letnią kołdrą.

      -Harry, Liam jest na dole. Nie możesz zasnąć sam ? - zaproponowałem mając nadzieję, ze się nie obrazi.

      -Ja nie chcę sam. - powiedział drżącym głosem a ja przestraszyłem się, że zaraz się rozpłacze.

      -Słonko. - usiadłem na skraju łóżka. - Będę u Ciebie za pięć minut. - ucałowałem go w czółko po czym poszedłem pożegnać Liam'a. Na szczęście zrozumiał, że Hazz mnie potrzebuje.

      Ułożyłem się wygodnie na łóżku obok mojego chłopaka po czym zgasiłem lampkę nocną. Obróciłem się na bok i mimo, że było dosyć ciemno jak przystało na godzinę dwudziestą pierwszą, moje oczy napotkały oczka Harry'ego. Był niesamowicie we mnie wpatrzony.

      -Co ? - spytałem rozbawiony tą sytuacją.

      -Nic... - zawstydził się. - Po prostu jesteś śliczny. - uśmiechnął się a ja ucałowałem go w nosek. - Przytul mnie. - szepnął ledwie słyszalnie.

      -Chodź do mnie. - położyłem się na plecy a Hazz ułożył główkę na moim torsie.

      Od razy poczułem jego przyjemne ciepło. Jego loczki łaskotały moją nagą skórę a ciepły oddech otulał moją pierś.

      -Kocham Cię. - szepnąłem mu po czym ucałowałem go we włosy, przymknąłem oczy i już za chwilę usnąłem.

__________________
* jest ode mnie niższy - wiadomo, że to Harry jest wyższy od Louis'ego ale w moim opowiadaniu jest niższy :3