pdc

pdc

sobota, 28 września 2013

Rozdział 9. - Może byś wrócił na treningi? Tęsknimy.

Yo fam! Dodaje bez sprawdzania, bo już mi się nie chce czytać setny raz a Wy już i tak długo czekacie. Ile to już? Ponad trzy miechy! :o Przepraszam Was. Bardzo, bardzo przepraszam <3 Wybaczcie :'( Luz, nic mi nie jest xD
Od poniedziałku biorę się za IIWYB więc może też będzie za tydzień. A potem PDC oczywiście :) Już sobie wszystko rozplanowałam jak, co i kiedy będę publikować. Później Wam powiem :)
Teraz zapraszam do czytania!
Jeszcze ładnie poproszę o duuużo komentarzy. Pokażcie jak tęskniliście ^^
I jeszcze pytania do postaci. Zapomnieliście o tym? :c Chce pytania do postaci :c Proooszę! :c
A teraz
ENJOY!!!



Sobota, 14 lipca 2012.

      Kolejny nudny dzień w pracy spędzony bez Harry'ego. Od godziny ósmej do siedemnastej. Pomyślałem, że mógłbym go wziąć ze sobą, Paul pewnie nie byłby zły jeśli Harry by mu tylko nie przeszkadzał ale... Kiedy tak na niego patrzyłem jak słodko śpi, jak wtula uroczą buźkę w ciepłą poduszkę nie miałem serca go budzić. Stwierdziłem, że pośpi jeszcze z kilka godzin, potem porobi coś z Danielle i czas szybko mu minie do mojego powrotu. Gorzej było ze mną. Nie mogłem się na niczym skupić, wypełnić wszystkiego o co prosił mnie Higgins. Jeszcze Margie dołożyła mi kolejne propozycje na reklamy a ja już miałem dość, mimo, że minęły zaledwie dwie godziny. Za bardzo tęskniłem za nim. A może... za bardzo się martwiłem? Na pewno. Na pewno coś z  tego. Po prostu... nie mogłem dłużej usiedzieć. Musiałem coś ze sobą zrobić. Nie mogłem do niego zadzwonić i spytać jak się czuje, bo pewnie jeszcze spał. Zazwyczaj spał do dwunastej. Z Dani też nie mogłem porozmawiać, bo by stwierdziła, że za bardzo się przejmuję i jestem przewrażliwiony. Margie też odpada, nie znam mnie tak długo jak... no właśnie.

      Lottie.

      Odłożyłem wszystko na bok, usiadłem na kanapie na przeciwko biurka i wybrałem numer do siostry. Na wstępie powiedziałem, że chcę porozmawiać jednak szybko mi przerwała mówiąc, że zaraz będzie. Cała Lott - nie lubi rozmawiać przez telefon. W sumie to ja rozumiem. Komunikując się w taki sposób nie zobaczysz wyrazu twarzy danej osoby ani jej nie przytulisz itd., więc czekałem na siostrę z dwadzieścia minut zanim się u mnie pojawiła.

      Przysiadła się do mnie na kanapie, ubrana w letnią, mleczną sukienkę, którą Niall podarował jej na gwiazdkę i posłała mi promienny uśmiech. Mimo tej maski widziałem, że i ona się czymś martwi. Wyglądała na zmęczoną. Od razu przypomniałem sobie jak niedawno kiedy została z Harrym źle się czuła.

      - Jak tam u Ciebie? - spytałem pierwszy ciekaw czy powie mi prawdę. Byłem przekonany, że coś się dzieję. Znam ją nie od dziś.

      - W porządku. - odparła a uśmiech nie znikał jej z twarzy.

      - Na pewno? Wyglądasz nie za fajnie. - jęknąłem poprawiając się na swoim miejscu. Widziałem, że lekko się spięła.

      - Tak, na pewno. Po prostu ostatnio mało sypiam. Jakieś problemy ze snem czy coś... To nic. Ale nie przyszłam tu, żeby gadać o mnie. Ty mów o co chodzi. - szybko zmieniła temat zakładając nogę na nogę.

      - No więc... - mruknąłem cicho. - To... nic nowego. Pewnie wiesz o co chodzi.

      - O Harry'ego.

      - Mhm. Martwię się o niego. A dziś to martwię się o siebie.

      - Dlaczego? Co jest? - Lottie wyraźnie się zmartwiła. Zaczesała blond włosy za ucho dając mi do zrozumienia, że mnie wysłucha i postara się pomóc. Taki jej nawyk.

      - Bo... nie potrafię się na niczym skupić. Na niczym. Ciągle o nim myślę. Za bardzo się martwię. Dani już mówiła, że jestem przewrażliwiony. - mówiłem a ona co chwila kiwała głową. - Ja to wiem i mam tego dość. Po prostu... wiesz, wszyscy wiemy, że z Harrym jest coś nie tak. I wszyscy pewnie się o niego martwią.

      - Oczywiście. - wtrąciła.

      - Nawet Zayn. - uśmiechnąłem się pod nosem. - Ale ja myślę tylko o nim. Nic innego nie potrafię zrobić jak usiąść i zastanawiać się dlaczego, co się mu stało. Aż za bardzo. Dziś to już przesada, naprawdę. To dla mnie za dużo. On cały czas zajmuje moje myśli. Mam tu mnóstwo roboty ale nic nie zrobię, bo... się o niego martwię. Chciałem go dziś wziąć ze sobą do pracy. Żeby tu był obok mnie, żebym w każdej chwili mógł go przytulić i tak się o niego nie bać. Tak, wiem, że Dani z nim jest. Ale wolałbym, żeby był ze mną. To okropne! Chcę do niego zadzwonić i spytać jak się czuje ale on śpi. Boże, Lott. Co jest ze mną? - spytałem zdesperowany unosząc ramiona w górze w geście bezsilności.

      - Oj, Lou. - westchnęła przybliżając się do mnie i obejmując mnie ramieniem. - To nic okropnego. To normalne. Martwisz się o sobą, którą kochasz. To wcale nie jest złe. - posłała mi ciepły uśmiech. - A biorąc pod uwagę to, że z Harrym naprawdę nie jest dobrze, to twoje zachowanie jest wytłumaczalne. Nie musisz się o siebie martwić, Lou. Martwisz się o niego. Z podojoną siłą. To normalne, że on cały czas zajmuje twoje myśli jak i również to, że chcesz, żeby był ciągle koło Ciebie. Ale masz też pracę i musisz skupić się na swoich obowiązkach.

      - No właśnie o to chodzi. Nie potrafię!

      - To zadzwoń do niego. Spytaj się o co tam chcesz, pogadaj troszkę dłużej, upewnij się, że teraz jest wszystko w porządku, że nie masz o co się martwić w tej chwili i przede wszystkim uspokój się. Jestem pewna, że głos Harry'ego Cię uspokoi. A potem wróć do pracy a czas szybko minie. I zanim się obejrzysz będziesz już z nim. - zakończyła spoglądając na mnie z troską. - Okej?

      - Okej. - zgodziłem się. - Tak właśnie zrobię. Dziękuję - odparłem po czym cmoknąłem ją w policzek.

      - Nie ma sprawy. Zawsze do usług. - zachichotała a ja jej wtórowałem. - I pozdrów go jeszcze ode mnie. - dodała wstając ze swojego miejsca.

      - Idziesz już?

      - Mhm. Jestem umówiona z Niallem, bo później ma trening a poza tym ty musisz zadzwonić do Harry'ego i zacząć w końcu pracować.

      - No tak. - zgodziłem się wstając po czym podszedłem do siostry i uściskałem ją na pożegnanie. Wróciłem na swoje wcześniejsze miejsce, wziąłem głęboki wdech a następnie wyjąłem telefon i wybrałem numer do mojego aniołka. 

      Odczekałem chwilę zanim odebrała Dani.

      - Hej. W czym mogę Ci pomóc? - spytała a w jej głosie słyszałem, że się uśmiecha. I najwidoczniej coś gotowała.

      - Hej. Harry śpi? - spytałem z nadzieją, iż powie 'nie'. - I od kiedy pozwolił Ci przechowywać jego telefon? - dodałem szybko jęcząc zdziwiony na ten fakt.

      - Tak, Harry śpi. I - od zawsze kiedy z nim zostaję. - sprostowała szybko zapewne przewracając oczami.

      - Ugh. - jęknąłem niezadowolony z pierwszego faktu. - Ale jesteś pewna? Mogłabyś iść sprawdzić?

      - Okej. Już pędzę. - odparła. W jej głosie wyczułem, że jest trochę wkurzona, bo pewnie była zajęta a ja kazałem jej przerwać to cokolwiek ona robiła. Ale to w końcu Dani.

      Uśmiechnąłem się kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi od naszej sypialni po czym stłumiony głos dziewczyny Liama.

      Louis chce z Tobą rozmawiać, skarbie. - powiedziała pewnie do Harry'ego a ja niemalże pisnąłem w słuchawkę, z radości że on jednak nie śpi... I usłyszę jego głos.

      - Hej, LouLou. - mruknął zaspanym i zachrypniętym głosem. Poczułem jak przyjemne ciepło rozlewa się w moim sercu mimo, że widziałem go zaledwie cztery godziny temu a słyszałem szesnaście godzin temu. To jednak dużo, stwierdziłem po krótkim namyśle.

      - Dzień dobry, Kochanie - odparłem starając się by mój głos brzmiał czuło i ciepło a nie pełen rozpaczy i tęsknoty. - Kiedy wstałeś?

      - Jakieś dziesięć minut temu. Miałem już wstać i iść na dół coś zjeść ale ty dzwonisz więc jeszcze sobie poczekam. - usłyszałem jak upada na poduszki. Pewnie rozłożył się na całym łóżku na plecach a jego lewa dłoń powędrowała do jego nagiego brzuszka. Zawsze tak robił kiedy się rozmarzył i było mu przyjemnie w ciepłym łóżku. W duchu przekląłem, bo zapragnąłem leżeć teraz obok niego i tulić go do siebie.

      - Rezygnujesz dla mnie z jedzenia? - uśmiechnąłem się pytając żartobliwie. Kiedy jednak Harry nie odpowiadał pomyślałem, że może powiedziałem coś nie tak. - Skarbie? 

      - Hm? Tak, jestem. Po prostu... chciałbym, żebyś był teraz obok. - odparł nieobecnym głosem. W momencie zrobiło mi się cholernie smutno.

      - Też bym chciał, kochanie. Nawet nie wiesz jak bardzo. Ale musimy troszkę poczekać zanim znów się przytulimy.

      - Wiem. - mruknął smutno. - Ale ty jesteś wart czekania więc jeszcze poczekam te kilka godzin. - w jednej chwili rozpromieniał a moje serce znów zaczęło bić szybciej.

      - Ty też jesteś wart czekania, najdroższy - rzekłem ciepło a w zamian dostałem uroczy chichot mojego skarba. - No co?

      - Najdroższy - odparł i znów zachichotał. - Pieprzysz jak Szekspir. 

      - Czy mię ty kochasz? Wiem, że powiesz: — tak jest; I jać uwierzę; mimo przysiąg jednak możesz mię zawieść.  Z wiarołomstwa mężczyzn śmieje się, mówią, Jowisz. - zacytowałem a Harry zachichotał znowu po czym odparł:

       -  
O! Romeo! Jeśli mię kochasz, wyrzecz to rzetelnie; lecz jeśli masz mię za podbój zbyt łatwy, to zmarszczę czoło i przewrotną będę i na miłosne twoje oświadczenia powiem: — nie, w innym razie za nic w świecie. - zakończył i wybuchnął śmiechem a ja mu wtórowałem. Tę część Romea i Julii znaliśmy na pamięć.

      - A wiesz - zacząłem kiedy oboje się uspokoiliśmy - że Szekspir był biseksualny?

      - Mrrr - zamruczał mi do słuchawki.

      - Ej!

      - Spokojnie. Lubię starszych ale nie aż tak. - wybronił się na co cicho się zaśmiałem.

      - Starszych? A jak bardzo starszych?

      - Tak ze... osiem lat; nie więcej. - usłyszałem jak kładzie się na bok.

      - Wiesz, znam jednego kolesia starszego od ciebie o osiem lat. - mruknąłem zakładając nogę na nogę.

      - Wiesz, tak się składa, że ja też go znam. - zachichotał słodko już któryś raz dzisiejszego dnia. - I bardzo mocno go kocham. - dodał bardziej poważnie.

      - Też cię kocham, aniołku.


                                                                      ||PDC||


      Od ponad dwóch godzin męczyłem się nad pomysłem Jamesa nowej reklamy naszej firmy, która miała zaistnieć na bilbordzie przy autostradzie. Jako, że jestem prezesem a on moim podwładnym i go nie lubię, bo podrywał mojego chłopaka, mogę z tym zrobić co chcę. Problem w tym, że to całkiem dobry pomysł. Owszem, pozmieniałem trochę, tyle ile się da ale nadal jest to jego pomysł. I właśnie on będzie reklamował naszą firmę. I to mnie okropnie bolało.

      Westchnąłem ciężko odkładając plik kartek na bok. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie po mojej prawej stronie; za niecałą godzinę wracam do Harry'ego. Uśmiechnąłem się do siebie na tą myśl. W końcu. Jednak kiedy człowieka pochłonie praca czas szybko mija. Jeszcze myśl, iż wszystko jest dobrze doprowadziła do tego, że zanim się obejrzałem już zbierałem się do domu.

      Chwilę temu dzwoniła Danielle z informacją, że razem z Harrym pieką dla mnie szarlotkę. Nie jadłem od jakichś czterech godzin i szczerze mówiąc nie czułem głodu ale widząc, że mój chłopak szykuje dla mnie moje ulubione ciasto mój żołądek domagał się jedzenia.

      W momencie wyobraziłem sobie Harry'ego w białym fartuszku z białą czapką kucharską na głowie, całego w mące i ugniatającego ciasto i zrobiło mi się gorąco. Poczułem jak mój penis drga a ja walnąłem się z otwartej dłoni w czoło. Dlaczego taki uroczy obraz doprowadza mnie do czegoś takiego? Owszem, wizja Harry'ego w stroju kucharza... musi wyglądać niesamowicie pociągająco. Ale nie powinienem myśleć o nim w ten sposób w takim momencie. To nieodpowiednie.

      Spojrzałem w dół i wkurzony na to co zobaczyłem powiedziałem:

      - Tylko spokojnie. Nie rób mi żadnych numerów, błagam. - jęknąłem do namiotu tworzącego się w moich spodniach a za chwilę kilkakrotnie uderzyłem się ponownie z otwartej dłoni w czoło. - Głupek. - burknąłem na siebie. - Z kim ty gadasz?

      Chwyciłem czarną teczkę z mojego biurka po czym zasłaniając nią wybrzuszenie w moich spodniach opuściłem gabinet po czym wcześniej zamykając go na klucz ruszyłem do Margie. Oddałem jej klucz, pocałowałem w policzek na pożegnanie i w końcu opuściłem tę przeklętą firmę.

      Za chwilę odnalazłem na parkingu mój ukochany samochód. Teczkę odłożyłem na siedzenie pasażera i kiedy siedziałem już wygodnie w swoim miejscu odpaliłem Range Rovera i wyjechałem na ulicę. Dziś powinienem zrobić zakupy ale odpuściłem. Za bardzo tęskniłem za Harrym. Chciałem go już pocałować i wytulić. A dźwięki pochodzące z mojego żołądka nie pozwalały mi przestać myśleć, iż mój skarb szykuje dla mnie ciasto.

      Przelotnie spojrzałem na dół. Mój mniejszy kolega chyba już się uspokoił więc starałem się nie myśleć o Harrym kucharzu i skupiłem swoje myśli na prezencie dla niego. No właśnie. Dawno nic mu nie kupiłem. A pewnie przydałby mu się kolejny miś do kolekcji. Mimo, że postanowiłem dziś nie robić zakupów na krótką chwile zajechałem do TESCO. Zaparkowałem jak najbliżej sklepu po czym z portfelem w ręku ruszyłem do dużego białego budynku z czerwonym napisem na dachu. Mój ulubiony sklep, pomyślałem po czym wkroczyłem do środka starając się uspokoić głupi chichot.

      Dzisiejszy dzień naprawdę mnie wykończy.

      Wszedłem do SMYKA i ruszyłem na dział z zabawkami. Czy to nie dziwne, że prezenty dla mojego chłopaka kupuję w sklepie dziecięcym? Nie, wcale nie, burknąłem do siebie kręcąc głową.

      Idąc wzdłuż alejki z miśkami rozglądałem się za odpowiednim dla Harry'ego. Szczerze mówiąc to jestem pewny, że każdy by mu się spodobał. Gdyby mógł to kupiłby wszystkie misie stąd. Ale muszę mu wybrać tylko jednego. W oczy rzucił mi się nie za mały i nie zadurzy kremowy niedźwiadek. Na głowie miał czapeczkę do spania przekrzywioną na naprawą stronę a w łapkach trzymał poduszkę z napisem You are special. I już wiedziałem, że to właśnie ten.

      Wziąłem go szczęśliwy z wyboru i ruszyłem do kasy. Odczekałem swoje w kolejce a kiedy dotarłem do pani siedzącej na kasie odetchnąłem z ulgą, że to już koniec. Kobieta spojrzała na mnie podejrzliwie ale przyjaźnie i posłała mi uśmiech.

      - Młody tatuś? - zapytała radośnie zabierając ode mnie misia i kasując go.

      - Uhm... nie... - wyjąkałem nie za bardzo wiedząc co jej odpowiedzieć.

      - Och. - westchnęła po czym już więcej pytań nie zadała. Misia spakowała do różowej torebki z jakąś księżniczką Disneya, podała mi ją a ja zapłaciłem. Jeszcze za nim wyszedłem ze sklepu odwiedziłem pasmanterię, w której kupiłem normalną, różową torebkę na prezent.

   
                                                                       ||PDC||


              Zgasiłem silnik po czym wysiadłem z samochodu i szybkim krokiem ruszyłem do domu. Ledwo co doszedłem do drzwi a już czułem zapach cynamonu i jabłek. Wszedłem do środka przygotowany na to, że mogę zostać zaatakowany ale nic takiego się nie zdarzyło. Zdjąłem więc buty i odstawiłem obok torebkę z misiem. Kierując się do kuchni zrzuciłem z siebie marynarkę po czym zarzuciłem ją na kanapę. Spojrzałem przed siebie i to co zobaczyłem za długim blatem sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się wielki banan; jednak było tak jak to sobie wyobrażałem: Harry ubrany w biały fartuch, na głowie miał białą czapkę kucharską, posypywał kawałki ciasta najwyraźniej cynamonem - nawet mnie nie zauważył -, a Dani wyciągała kolejne  ciasto z piekarnika. Chciałem sobie na to jeszcze popatrzeć ale nie mogłem pozwolić na to bym był niewidzialny.

      - Hej. - uśmiechnąłem się a w momencie Harry'emu upadła torebka z przyprawą. Spojrzał na mnie stęsknionym wzrokiem po czym dłonie wytarł w fartuch i biegiem ruszył do mnie. Rzucił się na mnie rękoma oplatając szyję a nogami mój pas. W tej chwili dziękowałem Liamowi za to, że wyciągał mnie do siłowni, bo mój maluszek wcale nie był taki lekki.

      - Tęskniłem. - wymamrotał w moją szyję przyciskając do niej twarz.

      - Też tęskniłem, skarbie. - odparłem starając się zrzucić go z siebie. Zachichotał kiedy trzymając go za biodra ciągnąłem go w dół. - No złaź ze mnie. - jęknąłem żartobliwie na co zeskoczył na podłogę śmiejąc się uroczo. Patrzył na mnie chwilę słodko robiąc zeza po czym uśmiechnął się przelotnie i przywarł wargami do moich.

      Boże!, jak ja za tym tęskniłem! Objąłem go w pasie kiedy on starał się jeszcze bardziej przybliżyć mnie do siebie za szyję. Wplótł palce w moje włosy na karku wpychając mi do środka swój język. Nawet nie miałem ochoty protestować. Objąłem go swoim ukrywając je w naszych ustach a Hazz stanął na moim stopach starając się dorównać mi wzrostem. Czułem słodki smak jabłek i cynamonu; pewnie podjadał. Jęknął cicho kiedy zacisnąłem dłonie na jego pośladkach.

      - Dobra, już. Koniec tego dobrego! - ze śmiechem Dani wkroczyła między nas oddalając nas od siebie ale Harry w porę zdążył złapać moją dłonią i nie pozwolił nas rozdzielić. Pociągnąłem go do siebie i mocno objąłem kiedy on wtulił swoja buźkę w moja szyję.

      - Ugh! Chłopaki! - tupnęła nóżką sfrustrowana. - A kto zje ciasto?

      - Mamy jeszcze cały dzień. Pozwól mi się nacieszyć moim chłopakiem, za którym bardzo tęskniłem - żachnął się Haz. Uśmiechnąłem się do siebie po czym wytknąłem język w stronę brunetki.

      - Jak sobie chcecie. Więcej dla mnie. - obruszyła się i pewnym krokiem wróciła do kuchni. Oboje z Harrym zaśmialiśmy się cicho.

      Za chwilę chłopak odsunął się ode mnie i znów spojrzał tym tęsknym wzrokiem. Cmoknąłem go w czoło i pogładziłem kciukiem zaróżowiony policzek.

      - Też Cię kocham - powiedziałem do niego czule. Ująłem jego dłoń o dziwo większą od mojej i pociągnąłem w stronę kuchni. Stanąłem przed blatem i przyjrzałem się kawałkom ciasta na talerzykach i jednemu całemu jeszcze blaszce.

      - To które piekł mój aniołek? - spytałem Harry'ego obejmując go od tyłu i opierając brodę na jego ramieniu.

      - W sumie to wspólnie je piekliśmy. Ale spróbuj to - Haz chwycił w dłoń kawałek jabłecznika po czym odwrócił się do mnie w moich ramionach. Przystawił wypiek do moich ust a ja wziąłem kęsa. Było przepyszne! Moja mama powinna się wstydzić.

      - I jak? - spytał kiedy przełknąłem a z jego buźki nie znikał uroczy uśmiech.

      - Musisz nauczyć piec moją mamę - przyznałem na co on zachichotał.

      - To przepis Dani - odparł odkładając ciasto na talerzyk.

      - W takim razie Ty też musisz ją nauczyć - skierowałem swoje słowa do dziewczyny stojącej obok nas.

      - Pff. - prychnęła. Nagle przypomniałem sobie o misiu.

      - Czekaj. Mam coś dla Ciebie. - zwróciłem się do Harry'ego po czym cmoknąłem go w policzek i wyszedłem na korytarz.

     Już schylałem się po torebkę kiedy ktoś zadzwonił. Wyprostowałem się i chwyciłem za klamkę otwierając drzwi, by dowiedzieć się kto miał ochotę nas odwiedzić. W progu stanął uśmiechnięty Niall. Na sobie miał czarną bokserkę z wyciętymi bokami i szare dresowe spodnie. Na stopy włożył granatowe conversy przed kostkę a przez ramię miał przewieszoną sportową torbę. Pewnie szedł na trening.

      Szybko odwzajemniłem jego uśmiech i wpuściłem go do domu.

      - Co cię to sprowadza? - spytałem na wstępie.

      - Idę na trening i pomyślałem, że się przywitam. Więc hej. - odparł kierując się do salonu a ja zamknąłem drzwi i ruszyłem do niego. Rozłożył się na kanapie i uśmiechnął pod nosem. - Co tak ładnie pachnie? - spojrzał w kierunku kuchni. - O. Hej Dani - przywitał się z dziewczyną a do Harry'ego pomachał co on odwzajemnił. - Widzę, że ciasto mi upiekliście.

      - Nie Tobie tylko LouLou - żachnął się Harry wciskając się mi na kolana. Uśmiechnąłem się do niego a on cmoknąłem mnie w policzek.

      - Czego tu szukasz Horan? - zagadnęła przyjaźnie Danielle zakładając nogę na nogę.

      - Idę na trening i pomyślałem, że wpadnę. - kiedy dziewczyna przytaknęła poczułem jak Harry się spina. Całego jego ciało jakby znieruchomiało a serce przyspieszyło.

      Niall spojrzał na Harry'ego dociekliwie a ja już wiedziałem co zaraz się stanie. Pokręciłem głową do blondyna, ale on zdawał się tego nie widzieć i zadał to pytanie Harry'emu. Przymknąłem oczy przygotowując się do najgorszego - do rzeczy, która miała miejsce zaledwie wczoraj. A myślałem, że ten dzień będzie należał do tych miłych.

      - Może byś wrócił na treningi? Tęsknimy. - powiedział spokojnie wpatrując się w Harry'ego. Ścisnąłem jego dłoń dodając mu otuchy i ucałowałem go w łopatkę.

      - Niall. Ja już nie tańczę. - odparł poważnie Harry zaciskając powieki. Już czułem, że zaraz się rozpłacze. Jego ciało całe drżało a ja nie potrafiłem go uspokoić. Czułem się bezradny.

      - Jak to nie? Harry. Przecież Ty kochasz taniec. Sam mnie do tego nakłoniłeś. - zauważył Niall.

      - Już tego nie kocham, okej? - mruknął drżącym głosem. Przytuliłem go do siebie i ucałowałem w policzek.

      - S
pokojnie, Haz. - szepnąłem.

      - Kochasz taniec, Harry. - powiedział poważnie Niall.

      - Nie! - Harry krzyknął na niego po czym wstał z moich kolan i zapłakany pobiegł schodami na górę kilka razy się potykając. Spojrzałem wściekły na blondyna.

      - Dzięki - mruknąłem wstając z fotela. Podszedłem do drzwi tam gdzie zostawiłem misia dla Harry'ego po czym wziąłem go i ruszyłem do naszej sypialni.

      - Boże, Louis, przepraszam. Ja nie chciałem. - jęczał Niall.

      - Daruj sobie - burknąłem do niego. Przelotnie spojrzałem na Danielle, która posłała mi współczujące spojrzenie.

      Za chwilę stałem przed drzwiami do naszego pokoju. Były zamknięte jak zwykle. Zapukałem dwa razy prosząc ciepło Harry'ego, by mnie wpuścił. Po kilku sekundach usłyszałem brzdęk przekręcanego zamka a zaraz drzwi zostały otworzone. W progu stanął zapłakany Harry.

      - Kochanie. - szepnąłem biorąc go w ramiona a on chlipnął. - Spokojnie maleńki, Niall nie chciał. - pocierałem uspokajająco jego plecy a on wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Ucałowałem go we włosy i pozwoliłem się wypłakać.  

      Kiedy w końcu się uspokoił usiadłem razem z nim na naszym łóżku. Oparłem się o ścianę a on jak zawsze wcisnął mi się miedzy nogi plecami opierając się o mój tors. Obejmowałem go w ramionach kiedy on swoją głowę trzymał na mojej piersi, w miejscu gdzie znajdowało się moje serce. Jego bicie zawsze go uspokajało.

      - Kocham cię. - szepnąłem mu do ucha i ucałowałem we włosy.

      - Też cię kocham. - oparł cicho, ledwo słyszalnie. Jego głos był jeszcze lekko zachrypnięty. Zaczął pocierać moje udo a ja uśmiechnąłem się pod nosem.

      - Podobno masz coś dla mnie. - przypomniał sobie zadzierając głowę do góry, by na mnie spojrzeć.

      - No tak. - posłałem mu ciepły uśmiech i sięgnąłem dłonią za łóżko, tam gdzie zostawiłem misia. Podałem różową torbę Harry'emu i obserwowałem jak jego oczka momentalnie się powiększają. Usiadł naprzeciw mnie po turecku i wyjął niedźwiadka.

      - Do kolekcji . - szepnąłem na co się uśmiechnął. - Podoba ci się?

      - Jest śliczny, LouLou. Dziękuję - przyznał przysuwając się do mnie i w podzięce musnął na dłuższą chwilę moje usta. Niedźwiadka położył na ramie łóżka, nad naszymi głowami. Przyjrzał mu się z uśmiechem i znów we mnie wtulił. - Będzie tutaj, okej?

      - Okej. - zgodziłem się całując go w skroń. - A wiesz już jak dasz mu na imię?

      - Jeszcze nie. Wymyślimy razem, dobrze?

       - A co ty na to, żebyśmy pomyśleli przy kubku gorącej czekolady i twoim cieście, mój ty kucharzu? - zaproponowałem przeczesując jego loki.

      - Jak coś to piekarzu. Ja piekę - żachnął się na co zachichotałem wywracając oczami. - I dobrze. Pasuje mi taki pomysł - przyznał szczerząc się do mnie. Już oboje zapomnieliśmy co stało się dwadzieścia minut temu. A żeby to potwierdzić przycisnąłem moje usta do ust Harry'ego po czym wziąłem go na ręce jak księżniczkę, a raczej jak księcia, i zaniosłem do kuchni gdzie pijąc czekoladę i jedząc ciasto wymyślaliśmy imię dla misia.