pdc

pdc

piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 4. cz. II - Każdy ma gorsze dni.

       Hejka Pieszczochy !!! Szybko rozdział się pojawił ? Ja uważam, że tak. Bardzo przyjemnie mi się go pisało, bo przy TAKE ME HOME i + Edka ;) Musiałam go szybko napisać, bo to część druga no i przyjaciółka mnie poprosiła. No i jej dedykuje +18 w tym rozdziale...a wiesz Z, tak sobie pomyślałam, że może to Ci zadedykuję na polski, hym ? Co Ty na to ? ;D
      Jeśli chodzi o rozdział 9 na IIWYB to właśnie się pisze. Nie wiem czy do niedzieli się wyrobię ale postaram się, góra w środę się pojawi...chyba ;)
      No i ten, ktoś tam w komentarzach napisał, że ostatni rozdział kochany ale, że nic się w nim nie dzieje czy coś takiego - przepraszam za tamten no i chyba też za ten rozdział, bo tu raczej nie ma nic ciekawego prócz tych ostrych scenek i wielkiego przemówienia Zayna. ;) Ale za to w następnym chłopaki odwiedzą psychologa. Kurcze ! Miałam tego nie mówić, ale już trudno...
      Kolejny rozdział po dziesięciu komentarzach jak zwykle. To nie takie trudne, co misiaki ? ;) A ! No i przepraszam, że nie odpowiadam na pytania do postaci, po prostu brak czau. Postaram się nadrobić to w weekend. ;)
      Muszę się też pochwalić, że dostałam 6 ze sprawdzianu z.......(werbelki).....religii !!! Wielkie brawa dla mnie, bo kułam na sprawdzian stworzony przez księdza, którego hobby to wyzywanie homo ! Brawo dla księdza, bo nie wie komu szósteczkę wstawił BUAHAHAHA !!! :D
      No to chyba tyle. Jak już mówiłam rozdział dedykuję mojej przyjaciółce. Kocham Cię zboczeńcu !!!
      ENJOY !!!

     




    
Poniedziałek, 9 lipca 2012.


      Po półgodzinie dojechaliśmy do domu. Ledwo co wyłączyłem silnik a Harry już wysiadł i zniknął za drzwiami wejściowymi. Ja jeszcze musiałem wziąć torby z zakupami, z którymi Harry oczywiście mi nie pomógł a one były troszkę ciężkie. Wszedłem do domu a Harry’ego nie było ani w kuchni ani w salonie, więc musi być w pokoju. Odłożyłem zakupy w korytarzu, zdjąłem buty, ściągnąłem marynarkę i rzuciłem ją na kanapę. Wziąłem jeszcze głęboki wdech i wszedłem na schody idąc na górę. Miałem ogromną nadzieję, że Hazz nie płacze.

      Stanąłem przed drzwiami do naszej sypialni i przystawiłem do nich ucho. Niczego nie usłyszałem więc jest osiemdziesiąt procent szans, że jednak Harold się nie rozpłakał. Otworzyłem delikatnie drzwi, wchodząc cicho do pokoju. Mój chłopak leżał na łóżku wtulony w poduszkę i na szczęście, nie było ani jednej łezki na jego ślicznych policzkach.

      -Harry… - zacząłem jego imieniem siadając na brzegu łóżka po czym położyłem rękę na jego udzie. – Powiesz mi dlaczego się na mnie obraziłeś ? – spytałem łagodnie sunąc ręką po jego nodze. Widziałem, że przechodziły go dreszcze a na jego twarzyczkę wkradł się łagodny uśmiech, który za chwilę jednak zniknął.

      -Nie obraziłem się… - szepnął wiercąc się nieco.

      -Jak to nie ? – zdziwiłem się. – Przecież…Bosz…Mam wymieniać ? – nie odpowiadał więc kontynuowałem. – Już w firmie przestałeś się do mnie odzywać, w samochodzie tak samo, nawet do sklepu nie poszedłeś – musiałem iść sam. –oburzyłem się z lekkim uśmiechem. – A na koniec, jak dojechaliśmy do domu, po prostu uciekłeś…

      -Ja tylko…jestem zły.

      -Dlaczego ? – poprawiłem się na swoim miejscu i przysunąłem do Harry’ego a on drgnął delikatnie.

      -Bo… - uciął siadając na łóżku po czym usiadł mi między nogami i wtulił się we mnie a ja objąłem go ramionami. – Dlaczego już jutro musi być pierwsza wizyta ?

      -No bo Hazz, im szybciej tym lepiej. Chciałbym, żeby już było po wszystkim. Żebyś przestał tak często płakać. Żeby się wszystko wyjaśniło i żebym mógł… - urwałem zły na siebie. Trochę się zapędziłem i prawie zdradziłem mu moją tajemnicę. On nie może się o tym dowiedzieć. Przynajmniej nie teraz.

      -Żebyś mógł co ? – spytał odsuwając głowę od mojego torsu i spojrzał na mnie tymi swoimi, przeszywającymi na wskroś,  zielonymi oczkami.

      -Nic kochanie. – ucałowałem go w czoło mając nadzieje, że nie będzie chciał dalej ciągnąć tematu.

      -No powiedz ! – uparł się siadając okrakiem na moich kolanach i spojrzał mi w oczy tak…pociągająco.

      -Eh… - westchnąłem głośno. – Mam wobec Ciebie pewne plany ale dowiesz się o nich w swoim czasie. Obiecuję. – musnąłem jego usta.

      Harry tylko mruknął w odpowiedzi coś niezrozumiałego i z uśmiechem znów wtulił się we mnie. Przytulałem go dłuższą chwilę bez żadnego słowa. On za to co chwila mruczał w moją białą koszulę tylko dwa słowa : Kocham Cię. Jego ciepły oddech, przebijając się przez materiał koszuli otulał moją skórę co sprawiało dreszcze na całym moim ciele.

      No i ja, jak to ja, musiało mi wpaść do głowy coś głupiego. Chwyciłem go w pasie i usadowiłem na swoich nogach a następnie położyłem jego ręce wokół mojej szyi a sam chwyciłem dłońmi jego pośladki i ruszyłem do łazienki.

      -Gdzie idziemy ? – spytał szepcząc mi do ucha. Na moment kolana mi się ugięły.

      -Wykąpać się. – odpowiedziałem otwierając drzwi do łazienki po czym wchodząc opuściłem Harry’ego na podłogę i nakręciłem gorącej wody do wanny.

      -Ale jest dopiero siódma. – zauważył przyglądając się mi jak rozpinam koszulę.

      -I co z tego ?! – wzruszyłem ramionami.

      Hazz więc zdjął szybko z siebie koszulkę i podszedł do mnie pomagając mi odpiąć ostatnie trzy guziki a następnie zdjął ze mnie delikatnie koszulę i musnął moją szyję. Hazz się nakręca. Ja natomiast przysunąłem go bliżej do siebie i wpiłem się w jego usta po czym odpiłem guzik jego spodnie i powoli zdjąłem je z jego nóg. On odrzucił je gdzieś w kąt i całując mnie zachłannie wręcz zdarł ze mnie moje spodnie. Chwyciłem go za pośladki i delikatnie je ścisnąłem a następnie wepchnąłem dłonie w jego bokserki pozbywaj go ich. Sam nie wiem kiedy ale też już byłem nago i oboje byliśmy gotowi do kąpieli.

      Nadal całując mojego chłopaka powoli stąpałem do tyłu ciągnąc go za sobą. Kiedy poczułem na udach brzegi wanny powoli do niej wszedłem. Oderwałem usta od warg Harry’ego i trzymając jego dłoń pomogłem mu wyjść. Woda była troszkę za gorąca więc od razu zakręciłem kran. Oboje z Loczkiem usiedliśmy powoli naprzeciw siebie uśmiechając się jeden do drugiego.

      -Uwielbiam takie momenty. – szepnął Hazz chwytając w wodzie moją rękę po czym splótł nasze palce.

      -Ja też. – odpowiedziałem ciągnąc go za dłoń i przysunąłem go bliżej siebie. – Umyję Ci plecy. – stwierdziłem obejmując go w pasie i obróciłem tyłem do siebie.

      Niestety okłamałem go. Wcale nie chciałem umyć mu pleców. Chciałem czegoś bardziej gorącego. Jak ta woda, w której byliśmy zanurzeni aż do pasa.

      Przyciągnąłem Harry’ego jeszcze bliżej siebie, tak ze mój penis ładnie przylegał do jego pleców. Nogi położyłem na jego nogi a stopy wsunąłem pod jego łydki. Ustami zacząłem muskać jego ramiona i kark. Hazz odrzucił głowę do tyłu i ułożył ją na moim ramieniu.

      -Louis…Ty wcale mnie nie myjesz. – powiedział Harry cichutko pojękując.

      -Shhh… - szepnąłem mu do ucha po czym pewnie chwyciłem w dłoń jego penisa a on dosyć głośno jęknął z przyjemności. – Głośniej Harry. – poprosiłem poruszając ręką na jego członku w górę i w dół.

      Na początku powoli stymulowałem jego męskość co jakiś czas dosłownie spowalniając ruchy a innym razem przyspieszając tak, że Hazz nie mógł złapać oddechu.

      Miał przymknięte oczy, otwarte usta i głowę opartą na moim ramieniu. Ręce trzymał na moich udach i z przyjemności wbijał w nie paznokcie, jednak nie tak mocno by mnie bolało. A nawet wręcz przeciwnie, to mnie jeszcze nakręcało.

      Czując w dłoni twardego Harry’ego ścisnąłem go jeszcze mocniej i przyspieszyłem ruchy. Już po chwili doszedł z niesamowitym krzykiem. Gwałtownie wyprostował nogi sprawiając dosyć dużą falę, że połowa wody się wylała kładąc się niemal a ręce z moich ud przeniósł na brzegi wanny .

      -Louis… - szepnął podnosząc się powoli a następnie znów oparł głową i moje ramie.       

      -Wiem. – stwierdziłem pewnie z dumnym uśmiechem.

      -Musimy się w tym kąpać ? – spytał z grymasem. Usiadł po chwili naprzeciw mnie i spojrzał zniechęcony na białą wodę, w której oboje siedzieliśmy.

      -Jasne, że nie. – stwierdziłem z uśmiechem po czym wyszedłem z wanny i wszedłem pod prysznic a Hazz podążył w moje ślady.

      Wszedł jak burza do kabiny i przyparł mnie do ściany, tak, że musiałem oprzeć się rękoma o półkę za moimi plecami i zwaliłem wszystko co na niej było.

      -Teraz ja Ci się odwdzięczę. – szepnął mi w usta, odkręcił wodę i padł na kolana.

      Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami kiedy poczułem jego usta wokół mojego penisa. Wplotłem palce w jego włosy a drugą ręką nadal trzymałem się półki, bo miałem kolana z waty i bałem się, że jak ją puszczę to po prostu upadnę. Na prawdę nie potrafiłem ustać. Dobrze, że Hazz trzymał mnie za biodra, bo tym sposobem mi pomagał.

      Ja niestety nie mogłem mu w tym pomóc, bo cały się trząsłem i to, że moje palce były wplecione w jego loki, bym mógł nadać mu tempa nic nie dawało. Czułem się jakbym nie miał czucia w ciele kiedy Hazz tak spokojnie robił mi dobrze. Językiem oplatał mojego penisa co chwilę go przygryzając.

      Oparłem głowę o zimne kafelki i wypuściłem jego włosy z moje dłoni. Zacisnąłem place na porcelanowej półce a wolną ręką zatkałem sobie usta, bo bałem się, że moje jęki usłyszy moja siostra w drugiej części Londynu.

      -Przestań. Chcę słyszeć, że jest Ci dobrze. – powiedział Harry, w krótkiej przerwie.

      Jako, że jestem miły dla niego, posłuchałem go i zdjąłem rękę z ust po czym położyłem ją na półce.

      Harry nie musiał się długo starać, bo już po chwili byłem gotowy. Minęło kilka sekund a ja doszedłem w jego ustach – i podobnie jak on kiedy to jak sprawiałem mu przyjemność – z krzykiem osuwając się po ścianie na dół.

      Woda nadal leciała i zmyła wszystko co ze mnie wypłynęło. Harry z dumnym uśmiechem usiadł między moimi nogami i oparł głowę na moim torsie.

      -Tego potrzebowałeś, prawda ? – szepnął zataczając kółka na moim brzuchu.

      -Yhmm… - wymruczałem z zamkniętymi oczami uspokajając oddech. Było mi zajebiście dobrze.

      Chwilę jeszcze z Harrym posiedzieliśmy pod prysznicem, oboje dochodząc do siebie. Jednak po dłuższym siedzeniu w wodzie nasza skóra stawała się zbyt nawilżona, więc musieliśmy opuścić kabinę.

      Ja wziąłem jeden ręcznik a Hazz drugi. Podszedłem do niego i zarzuciłem mu go na plecy. Końcówkami zacząłem wycierać mu twarz następnie tors i brzuch aż w końcu cały był suchy. Potem przyszła kolej na niego. Wycierał mnie bardzo delikatnie ale skutecznie i już po chwili podszedłem do szafki po świeża bieliznę. Sobie wziąłem białe bokserki a dla Harry’ego czarne, bo świetnie kontrastują z jego bladą skórą.

      -Załóż je. – podałem mu bieliznę a sam też się ubrałem.

      Sięgnąłem po suszarkę, by wysuszyć włosy. Chciałem spytać się Harry’ego czy jemu też wysuszyć ale ledwo co otworzyłem usta, usłyszałem trzask drzwi.

      -Harry ! – zawołałem za nim odwracając się.

      W łazience ni było nikogo oprócz mnie i czarnych bokserek Harry’ego leżących na zimnej podłodze. Zły ale też rozbawiony chwyciłem je i wyszedłem z raczej wybiegłem z łazienki. Na schodach zauważyłem spokojnie schodzącego Harolda. Kiedy krzyknąłem, by założył bokserki przyspieszył i zniknął mi z pola widzenia. Zaszedłem na dół a Hazz ukrywał się w kuchni za ladą.

      -Ubierzesz się czy nie ? – spytałem całkiem poważnie.

      -nie. – odpowiedział chichocząc i skoczył na blat siadając na nim wygodnie. Jeśli sądzie, że będę się z nim droczył to się grubo myli. Nie kręcą mnie takie zabawy…

      -Jak chcesz. – rzuciłem obojętnie jednak w duchu ciesząc się z tego. – Lubię patrzeć na niego…kiedy jest nagi.

      Zostawiłem jego bokserki na kanapie i rozpocząłem poszukiwania pilota. Nie trwało to jednak długo, bo ktoś postanowił nas odwiedzić. Ten wkurzający dźwięk dzwonka rozległ się po naszym domu a ja byłem zmuszony otworzyć.

      -Ja otworzę ! – krzyknął Hazz. Chciałem mu na to pozwolić ale uświadomiłem sobie, że jest nagi. – Nie ! – krzyknąłem podbiegając do drzwi. Harry tylko wzruszył ramionami i został na swoim miejscu.

      Otworzyłem drzwi a moim oczom ukazał się Zayn.

      -Cześć. – powiedział nieśmiało. Wyglądał jakoś tak inaczej i stał tak trochę za daleko od drzwi. Zawsze pchał mi się do drzwi.

      -Hej. – odpowiedziałem zmieszany.

      -Wpuścisz mnie ? – zrobił krok do przodu i uśmiechnął się.

      -Jasne, wejdź. – otworzyłem szerzej drzwi, odsunąłem się i wpuściłem Malika.

      Zamknąłem drzwi i spojrzałem na niego. Serio, był jakiś inny, taki…spokojny. On taki nie jest. Teraz stał przede mną w ciszy. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Odwróciłem się w stronę Harry’ego. Stał oparty rękoma o blat a przyglądał się nam. Nie potrafiłem wyczytać z jego oczu żadnych emocji.

      -No więc…? – ponagliłem mulata.

      -Ja…Harry, mogę Cię prosić ? – spojrzał na mojego aniołka a ręce schował do tyłu. Znam to – denerwuje się.

      -Jasne. – stwierdził radośnie po czym ruszył do nas.

      -Nie ! – krzyknąłem do niego, bo znów sobie przypomniałem sobie, że jest nagi. Zayn nie może oglądać go nagiego. Usiadł po chwili naprzeciw mnie i spojrzał zniechęcony na białą wodę, w której oboje siedzieliśmy.

      Harry spojrzał na mnie zszokowany i spytał o co chodzi. Podszedłem do kanapy i wziąłem z niej bokserki po czym wszedłem do kuchni.

      -Ubierz je.

      -Co ?! Nie ! – zaparł się i odszedł na sam koniec pomieszczenia opierając się plecami o lodówkę.

      W tym momencie cieszę się, że blat obok jest na poziomie pasa i Zayn nie widzi skarbów mojego ukochanego.

      -Ubierz bokserki. – powiedziałem stanowczo i zrobiłem krok do przodu.

      -Nie ma mowy ! – zaśmiał się i zaczął potrząsać biodrami.

      -Harry, proszę Cię. – z trudem powstrzymywałem śmiech. Starałem patrzeć się na jego twarz ale oczy niesfornie uciekały mi na dół.

      Wkurzony tą sytuacją i trochę zażenowany podszedłem gwałtownie do Harry i spojrzałem mu w oczy. Tańczyły w nich iskierki radości a on wciąż się uśmiechał. Dziś naprawdę jest wyjątkowo szczęśliwy.

      -Załóż je albo sam to zrobię. – powiedziałem stanowczo wciąż jednak się uśmiechając.

      -No dobra… - westchnął po czym wziął ode mnie bokserki i je w końcu ubrał.

      Wypchnąłem go na przód i poszliśmy do Zayna. Hazz nadal chichotał ale widziałem, że Malik starał się to ignorować.

      -Harry, ja chciałem Cię… - zaczął. – No i Lou…chciałem Was przeprosić. – zrobiłem duże oczy. Zayn nigdy nie przeprasza. – To co wczoraj powiedziałem. – spojrzał na dół. – było głupie, wiem. Zachowałem się strasznie… Ale to z zazdrości. Bo wiecie, ja… Chciałbym tak jak Wy mieć kogoś kto cie kocha i ty jego też. Ta moje miłość na jedną noc…znudziła mi się. Chcę kogoś na stałe. – stałem jak wryty i patrzyłem na Zayna z niemałym szokiem.

      -Kim Ty do cholery jesteś i co zrobiłeś z Zaynem Malikiem ?! – zapytałem żartobliwie.

      -Wiem, zmieniałem się. – uśmiechnął się. – A to chyba ot tego patrzenia na Was jacy jesteście razem szczęśliwi. No i chyba w końcu dorosłem, mam przecież 24 lata.

       -Nom. – odezwał się Hazz.

      -Uff… - westchnął – Mam to już za sobą. Ale…

      -Tak, nie gniewam się. – przerwał Zaynowi Hazz. – Każdy ma gorsze dni a Ty chyba taki wczoraj miałeś. – uśmiechnął się i podszedł do niego z rozłożonymi rękoma po czym oboje się przytulili.

      -Ej ! To już za długo. – zaśmiałem się rozdzielając ich. – Zayn, zostaniesz z nami na kolację ?

      -Nie ! – krzyknął Harry a my oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni. – To znaczy… Lou, ja chcę teraz być z Tobą sam… - szepnął patrząc mi w oczy a ja zaniemówiłem.

      -Dobra. Zostanę innym razem. Nie będę Wam przeszkadzał. – stwierdził przyjaźnie Zayn po czym pożegnaliśmy go i tak jak chciał Harry – zostaliśmy sami.

      Spojrzałem na mojego aniołka a on tylko się uśmiechnął a następnie chwycił mnie za rękę. Na początku nie wiedziałem o co chodzi ale kiedy zorientowałem się, że idziemy do pokoju to zacząłem coś przeczuwać. Czyżby miał ochotę dokończyć do co dziś zaczęliśmy w strumieniach wody ?

     
Weszliśmy do pokoju nadal trzymając się za ręce. Hazz poprowadził mnie na łóżko – wszystko potwierdzało jak na razie moje przypuszczenia. Usiadł puszczając moją dłoń i wkopał się pod kołdrę. Ja patrzyłem na niego zmieszany.


      -Harry…przecież chciałeś żebyśmy byli sami. – zauważyłem siadając na nim okrakiem.

      -No… - uśmiechnął się. – Zayn przecież nie będzie z nami spał.

      -Nie rozumiem. – uśmiechnąłem się splatając nasze palce i przybliżając swoją twarz do jego. Dzieliły nas tylko milimetry.

      -Ale Ty jesteś głupiutki. – potarł mój nos swoim z uśmiechem. – Po prostu jestem zmęczony i chciałem, żebyśmy razem poszli spać, kochanie. Tylko tyle. – musnął moje usta.

      -No dobrze. Chodźmy spać. – położyłem się obok i przykryłem kołdrą.

      Hazz patrzył na mnie chwilę dziwnym wzrokiem po czym położył główkę na moim torsie i z błogim uśmiechem przymknął oczka.

      -Ale tak dla Twojej wiadomości, to ja jutro zostaję z Danielle. – powiedział zaspanym głosem.

      -Dlaczego?
     
     
-Bo u Ciebie w pracy jest cholernie nudno. – zaśmiał się a ja mu wtórowałem.


      Ucałowałem go we włosy i wsunąłem dłoń w jego bokserki układając ją wygodnie na jego pośladkach a on tylko cichutko zamruczał pod nosem Jak przyjemnie.

      Sam się sobie dziwię ale widocznie też byłem zmęczony jak Hazz, bo już po chwili usnąłem razem z nim.

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 4. cz. I - Uwielbiam Cię w garniturze.

     Si-si-siema Pieszczochy !!! Tak jak obiecałam (chyba) jest rozdział czwarty a raczej jego pierwsza część. Wcześniej mówiliście, że tamten jest strasznie długi. Mylicie się, ten jest o wiele dłuższy - ma aż jedenaście stron !!! JEDENAŚCIE !!! To takie boskie ;) Druga część też jest długa ale nie aż tak. Nie wiem co mnie naszło, po prostu mam świetny pomysł na to opowiadanie i myliłam się w jednej kwestii. Na pewno nie będzie dziesięciu rozdziałów, mam plan jak na razie na dwadzieścia !!! Po prostu jestem amaZAYN ;) A jak wczoraj twierdziłam, że jestem przy końcówce to się myliłam, bo nie zauważyłem, że tez rozdział jest taki długi...no cóż, każdy się myli ale dziś się spięłam i napisałam go Wam ;D
      No i oczywiście kolejny rozdział po 10 komentarzach, postarajcie się proszę. To od Was zelży jak szybko rozdział się pojawi... Pytania do mnie czy postacie to wiecie jak zadawać wiec to chyba tyle ;)
      ENJOY !!!



Poniedziałek 8 lipca 2012.

     Miałem taki piękny sen ; piasek, morze, słońce, tylko Harry i ja...ale oczywiście o godzinie szóstej musiał obudzić mnie budzik. Szybko go wyłączyłem, by ta upierdliwa melodyjka nie obudziła mojego aniołka. Niech sobie jeszcze pośpi.

     Powoli wyszedłem z łóżka, ucałowałem Harry'ego w czółko i poszedłem do łazienki się ogarnąć.
Umyłem zęby, uczesałem się i wróciłem do pokoju. Zacząłem się zastanawiać jaki dziś garnitur ubrać. Tak, do pracy muszę chodzić w garniturze jak na prezesa agencji reklamowej przystało. Postawiłem na klasykę ; biała koszula, czarny garnitur z delikatnego materiału i granatowy krawat. Ubieranie poszło mi sprawnie tylko jak zwykle miałem problem z krawatem. Poddałem się i oparłem o szafkę rozkładając ręce z bezradności.

      -Uwielbiam Cię w garniturze... - usłyszałem głos Harolda i spojrzałem w kierunku łóżka.

      -Mówisz poważnie ? - spytałem trochę zaskoczony jego stwierdzeniem.

      -Yhm... - wymruczał wstając z łóżka po czym podszedł do mnie. - Wtedy wyglądasz jak prawdziwy mężczyzna... - powiedział mi prosto w usta a ja w odpowiedzi delikatnie je musnąłem.

      - Dziękuję. - odparłem po czym spojrzałem na jeszcze niezawiązany krawat. - Pomożesz ?

      -Jasne ! - odpowiedział pewnie a następnie wziął się za zawiązywanie mojego krawatu. A wychodziło mu to na prawdę sprawnie.

      -Wow ! Tego jeszcze nie widziałem... - pochwaliłem go kiedy skończył. - Co to za węzeł  ?

      -Tata mnie nauczył. - wziął moją marynarkę po czym pomógł mi ją założyć.

      -Twój tata jest wspaniały. - powiedziałem poprawiając ubranie.

      -Dlaczego ?

      -Bo gdyby nie on to byś teraz przede mną nie stał. - przyciągnąłem go do siebie za jego boksreki po czym przytuliłem. - Muszę mu kiedyś za to podziękować.

      -Yhmm... - wymruczał przyjamnie w moja marynarkę.

      -Ej, czemu jeszcze się nie ubierasz ? - zagadnąłem odsuwajac go od siebie na odległość ramion.

      -To Ty mówiłeś poważnie o tej pracy ? - zdziwił sie najwyraźniej.

      No tak. - zmierzwiłem palcami jego loki uśmiechjąc się do niego. - Ja zadzwonie do Danielle, żeby nie przychodziła a Ty sie ubierz. - poinformowałem go po czym zszedłem na dół po telefon.

      Dziewczyna była na prawdę zdziwiona, że dziś nie musi robić za niańkę. Chciała znać szczegóły ale nie mogłem jej powiedzieć. To zbyt prywatna sprawa.

      Właśnie szukałem kluczyków do mojego nowiutkiego Range Rovera, kupionego miesiąc temu za ponad roczną pensję, kiedy z góry schodził Harry. Miał na sobie bardzo ciasne rurki w kolorze plażowego piasku i koszulkę z krótkim rękawkiem z dekoltem w serek. Do tego wszytskiego włosy tak pięknie mu sie ułożyły. Wyglądał uroczo i jednocześnie seksownie.

      Zapomniałem o kluczykach i jak zahipnotyzowany podszedłem do niego z niemałym szokiem, bo dawno nie wyglądał taki rozpromieniony. Stanąłem z nim twarzą w twarz a on się słodko uśmiechnął.

      -Co ? - spytał skrempowany.

      -Nie będzie Ci za gorąco w tych rurkach ? - zadałem mu podchwytliwe pytanie.

      -Gorąco ? Przecież na zewnątrz jest 19 stopni. - zauważył odsuwając się ode mnie na bezpieczną odległość.

      -No wiesz... Te spodnie idealnie podkreślają Twoją seksowną pupę. - stwierdziłem pewnie opierając się o ścianę.

      -Co...? - Louis, Ty serio... ? - nie dokończył.

      -A założysz się ? - podszedłem do niego i wystawiłem dłoń.

      -Pewnie ! - chwycił moją dłoń. - A o co ?

      -Jak wygram to po prostu będę miał z tego satysfakcję. - zaproponowałem normalnie.

      -Okej, ale jak ja wygram to odpuszczamy sobie wyprawę do psychologa. - powiedział pewnie mocniej moją dłoń.

      -Harry, ale to poważna...

      -Peniasz ? - przerwał mi. Uniósł brwi ku górze wraz z prawym kącikiem ust. Jaki on dziś szczęśliwy.

      -Nie, niech będzie. - puściłem jego rękę niechętnie.

      -No to zakład stoi. - uśmiechnął się dumnie.

     
                                                               ~~~*~~~

      Jadąc samochodem oboje siedzieliśmy cicho. No może tylko ja, bo Hazz podśpiewywał każdą piosenkę, która leciała w radiu. Muszę przyznać, że mój chłopak ma głos ale, że zna tyle piosenek to nie wiedziałem. Z głośników wydobyło się Stereo Hearts a Harry już nie podśpiewywał tylko dar się na całe gardło. Dobrze,że szyby w samochodzie były zamknięte, choć może ludzie i tak go słyszeli.

      -Harry ! - krzyknąłem roześmiany nie odrywając wzroku od drogi.

      -Co ? - spytał zdziwiony.

      -Możesz być troszeczkę ciszej ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie wjeżdżając na rondo blisko firmy.

      -Przepraszam. - powiedział smutnym tonem. Pokręcił się na siedzeniu po czym obrócił głowę w stronę bocznej szyby.

      -Ale Ty nie musisz mnie przepraszać. - z ronda wjechałem na prostą ulicę po czym wjechałem na parking agencji, w której pracowałem. - Poprosiłem tylko, żebyś był ciszej. - zaparkowałem na moim stałym miejscu, następnie wyłączyłem silnik i wyszedłem z samochodu a Hazz poszedł w moje ślady.

      -Wiem... - stwierdził beznamiętnie, zamknął drzwi od samochodu i obszedł go dookoła stając obok mnie.

      -To dobrze. - uśmiechnąłem się po czym otworzyłem tylne drzwi by wyciągnąć dokumenty leżące na tylnym siedzeniu i kliknąłem guziczek na pilocie do samochodu zamykając go.

      Miałem chwycić Harry'ego za rękę ale właśnie dostałem sms'a a w drugiej ręce trzymałem teczkę więc do firmy szliśmy niestety tylko obok siebie.

      Właśnie odpisywałem  koleżance z pracy, kiedy Hazz mnie szturchnął. Spojrzałem na niego przelotnie a on się za kimś obrócił. Oby to nie był jakiś chłopak. Ja również spojrzałem do tyłu i zobaczyłem dziewczynę, na oko w moim wieku, która przyglądała sie mojemu Harry'emu i...puściła mu oczko.

      -Hazz, czy ona Cię właśnie... - urwałem wkładając telefon do kieszeni.

      -Nom. Podrywała mnie. - spojrzał na mnie ze słodkim uśmieszkiem.

      -No to z czego się cieszysz ? - spytałem zdezorientowany. - Jeden zero dla mnie. Czyli wygrałem.

      -Ale to na razie jedna osoba i do tego dziewczyna. - zauważył po czym przyspieszył kroku.

      W momencie kiedy go doganiałem, kolejna dziewczyna spojrzała na niego, obróciła się jeszcze, by obczaić jego tył i jak poprzednia puściła mu oczko.

      -Dobra, Louis. Wygrałeś. - przyznał chichocząc głupio.

      -To z czego Ty się cieszysz ? - zapytałem spieszany. - Przecież to lepiej dla mnie. - zauważyłem pchając obrotowe drzwi.

      -Nie za bardzo. Wychodzi na to, że mam lepsze powodzenie od Ciebie. - powiedział radośni kiedy wchodziliśmy do środka budynku. Obrócił się i zaczął iść tyłem.

      -Ok. Ale to tylko dziewczyny. A chłopaki... - urwałem kiedy zauważyłem mojego kolegę idącego z naszym kierunku.


      -A chłopaki co ? - ponaglił mnie Hazz.

      -Cześć Louis. - James przywitał się ze mną z tym swoim głupim akcencikiem charakterystycznym uśmiechem, którego wręcz niecierpię.

      -Cześć. - odpowiedziałem oschle.

      Minęliśmy się a on obrócił się, by spojrzeć na mojego Harry'ego, który nadal szedł tyłem. Zerknąłem na niego a on głupiutko się uśmiechnął i...pomachał Jamesowi. Nawet nie miałem ochoty spojrzeć na Croforda.

      -Co to kurwa miało być ? - spytałem ciszej Harry'ego, bardzo zdenerwowany wchodząc do windy.

      -No co ? - zapytał jakby nie wiedział o co mi chodzi.

      -Pomachałeś mu ! - powiedziałem oburzony.

      -Boże, Louie. Nie denerwuj się. To nic takiego.

      -Przecież on Cię ewidentnie podrywał !

      -A to dowód na to, że chłopakom też się podobam. - uśmiechnął się. - A właśnie, kto to jest ?

      -James. Pracuje tu.

      -On jest gejem ?

      -Niestety tak...

      -Ja piedolę ! Homo-firma ?!

      -Przestań ! - zaśmiałem się wychodząc z windy po czym podszedłem z Harrym za rękę do Margie. - Hej piękna ! - przywitałem się z nią jak zawsze. - Tu masz ten plan, o który prosił mnie Will. Daj mu go, bo ja nie mam czasu, okej ? - podałem dziewczynie kilka kartek papieru.

      -Okej...ale...nie przedstawisz mnie ? - spojrzałem na Harry'ego, który rozłożył się rękoma na biurku Margie i wpatrywał się w nią jak w obrazek. Na szczęście jest gejem.

      -A no tak. - uśmiechnąłem się pod nosem. - Margie, to jest Harry, mój chłopak. - wskazałem dłonią na Loczka. - Harry, to Margie, moja sekretarka.

      -hej ! - Hazz wyciągnął do niej dłoń.

      -Hej... - odpowiedziała miłym tonem odwzajemniając gest. - Jakiś Ty śliczny... Louis, to na prawdę Twój chłopak ?

      -Tak. Na prawdę. - chwyciłem go za dłoń i skierowałem się do swojego biura.

      -Poczekaj ! - krzyknęła  ja się zatrzymałem. - Szef o tym wie ?

      -Jeszcze nie. - odpowiedziałem zmarnowany i wszedłem z Harrym do mojego miejsca pracy.

      Ja usiadłem za biurkiem i wyłożyłem na nie wszystkie papiery z teczki a Hazz rozłożył się na zamszowej kanapie pod ścianą z całkiem fajnym widokiem...na ulicę.

      W zasadzie to podoba mi się moje biuro. Jest tu całkiem przyjemnie. Ściany są w kolorze ciepłej zieleni. Mam nawet szafę z książkami, które czytam hak nie mam nic do roboty, czyli rzadko. No i nie mogło zabraknąć wierzy, w której od pół roku zamieszczona jest płyta The Fary i prawie bez przerwy słucham Look after you. Ta piosenka przypomina mi Harry'ego, bo tak konkretnie włączam Play, gdy za nim zatęsknię - zawsze.

      Lubię moją pracę, a wręcz kocham, tylko wkurza mnie to, że ona mnie ogranicza z Harrym. Pracę zaczynem o ósmej a kończę o siedemnastej więc w domu jestem koło osiemnastej. Dobrze, że chociaż są wakacje, bo kiedy Hazz chodzi do szkoły to przeważnie wieczorami się uczy a my nie mamy czasu dla siebie. Będę musiał zrobić grafik, by być dobrze zorganizowanym. Może właśnie dlatego Harry'emu jest przykro, że mało czasu ze sobą spędzamy. Dobrze, że dziś zabrałem go do pracy.


                                                                    ~~~*~~~

      Ja właśnie wypełniałem potwierdzenie o nowej reformie, dotyczącej wprowadzenia współpracy z firmami zza granicy a Harry siedział na kanapie i się nudził. Nie mogłem patrzeć jak mój ukochany bezczynnie bawi się szlówką od swoich spodni więc zawołałem go.

      -Harry... - zerknąłem na niego ale on chyba nie usłyszał. - Harry ! - zawołałem go znów ale głośniej.

      -Hym ? - spojrzał na mnie.

      Wstałem z mojego obrotowego krzesła po czym wyszedłem zza biurka i oparłem się o nie.

      -Podejdź. - szepnąłem a on podniósł się niechętnie z kanapy i stanął przede mną. Chwyciłem go za ramiona po czym obróciłem i teraz to on opierał się o biurko. - Uśmiechnij się. - poprosiłem ładnie a on spełnił moje życzenie. - Tak lepiej. - szepnąłem mu prosto w usta po czym delikatnie je musnąłem.

      -Wiesz, to trochę przypomina mi scenę z Queer as folk. - zauważył uśmiechnięty.

      -Słucham ? To wcale tak nie wygląda. Po pierwsze, Ty jesteś moim chłopakiem a nie pracownikiem. Po drugie, nie będziemy się kochać na biurku. A po trzecie, Ty chyba nie oskarżysz mnie o molestowanie, co ? - spytałem żartobliwie.

      -no nie wiem, Lou. Nie wiem... - udał zamyślonego.

      W ogóle na to nie zareagowałem tylko chwyciłem w obie dłonie jego śliczną buźkę i bez większych skrupułów wpiłem się w jego usta.

      Hazz ma najsłodsze usta jakie kiedykolwiek całowałem w swoim życiu a całowałem mnóstwo ust. No i zdecydowanie do Harry'ego należą te najsłodsze i on tak cudownie całuje.

      Loczek cholernie wessał się w moje wargi i włożył ręce pod moją marynarkę u kładąc je na moich plecach. Podszedłem do niego jeszcze bliżej, o ile to było możliwe i wplotłem palce w jego loki a wtedy ktoś niespodziewanie wszedł do mojego biura.

      -Oh ! Przepraszam... - powiedział wystraszony i speszony Higgins - mój szef.

      Automatycznie odsunąłem się od Harry'ego. On tylko spojrzał na mnie zdziwiony a Paul zapukał do drzwi. Kiedy powiedziałem ciche proszę tęgi mężczyzna wszedł powoli do środka.

      -Przepraszam, Louis. Możemy porozmawiać ? - spytał zerkając na Harry'ego. Przeprosiłem mojego chłopaka i wyszedłem na korytarz.

      -Co to ma być ?! - spytał wkurzony. - Zapraszasz jakiegoś chłopaka do pracy i całujesz się z nim w biurze ?! Co Ty sobie myślisz ?!

      -To nie jest JAKIŚ chłopak ! To mój chłopak - Harry... - szepnąłem przyjaźnie.

      -Harry ? Ah, przepraszam. - rzucił sarkastycznie. - Po cholerę go tu przyprowadziłeś ?!
 
      -Bo mamy mały problem. Harry ma doła i nie mogłem pozwolić, żeby został sam w domu. Jeszcze by coś sobie zrobił. - oczywiście nie powiedziałem mu wszystkiego.

      -jesteście razem a on ma doła ? - spytał dociekliwie.

      -To długa historia. Może zostać ? Proszę... - zacząłem błagać Paula.

      -Dobra. - odpowiedział po chwi8li namysłu. - Ale, że tak powiem, niech nie rozrabia.

      -Jasne, dzięki. - rzuciłem szybko po czym wróciłem do biura.


                                                                   ~~~*~~~


      Przeglądałem zaległa podania z zeszłego tygodnia i jak na razie nie było niczego ciekawego. Po czterech dupnych zgłoszeniach dałem sobie spokój i opadłem na krzesło. Na przeciwko mnie siedział na kanapie Hazz i czytał Wstrząs. Jego mina mówiła, że najwyraźniej był zaciekawiony książką więc nie chciałem mu przerywać.

      Drzwi do biura się otworzyły i do środka weszła Margie. Ty sposobem Hazz mi udowodnił, że książka była ciekawa, bo nawet nie zauważył dziewczyny a weszła dosyć donośnie.

      Rzuciła mi zieloną teczkę na biurko z kupą papierów i poinformowała mnie, że szef kazał mi je wszystkie przeanalizować i wypełnić ewentualne luki. Na prawdę muszę ?

      -Tak, Louis. Musisz. - powiedziała jakby czytała mi w myślach.

      -Ja chcę siku. - powiedział Harry jakby nigdy nic, odkładając książkę po czym podszedł do Margie.

      -Na korytarzu prosto i pierwsze drzwi po lewej. - rzekła a Hazz w podziękowaniu kiwnął głową i wyszedł. To już serio wyglądało jakby odgadła jego myśli.

      -O co chodzi ? - skinęła głową w stronę drzwi. Wiedziałem, że chodzi jej o Loczka.

      -O nic... - powiedziałem ciszej wstając od biurka po czym podszedłem do okna opierając się o parapet.

      -Jak o nic ? No nie mów mi, że przyszedłeś z Harrym bez powodu ? - stwierdziła pewnie siadając na kanapie.

      -Właściwie to nie. - urwałem na chwilę zastanawiając się czy powiedzieć jej prawdę - raz kozia śmierć. - Harry chyba ma depresję... - powiedziałem bardzo cicho nasłuchując czy aby przypadkiem mój chłopak nie wraca z toalety.

      -Ale jak to depresje ? - spytała wstając ze zdziwienie po czym podeszła do mnie.

      -No normalnie : prawie cały czas jest smutny, płacze rano, wieczorem, budzi się w nocy ze łzami w oczach. A ostatnio rozpłakał się przy pocałunku. - zacząłem wymieniać. - Nie chce wychodzić z domu, jakby bał się ludzi. No i chce być ze mną jak najbliżej; że tak powiem: domaga się seksu. - powiedziałem szybko, by zdążyć przed powrotem Loczka. Czułem, że mam łzy w oczach. - Dlatego zabrałem go ze sobą. Boję się, ze jak zostanie sam to coś sobie zrobi.

      -Louis... Nawet tak nie myśl. - przytuliła mnie i starła łzę spływającą po moim policzku.

      -Na prawdę się o niego boję. Tak bardzo go kocham.

      -Nie wątpię. - powiedziała z uśmiechem. - A podejrzewasz dlaczego tak się dzieję ?

      -Mam dwie opcje : albo chodzi o jego mamę, albo...został zgwałcony... - ostatnie zdanie ledwo co przeszło mi przez gardło. W ogóle nie chciałem o tym myśleć ale co raz więcej faktów sprawia, że jest to bardzo możliwe.

      -Słuchem ?! - spytała zszokowana. Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo do biura wpadł uśmiechnięty Harry.

      -Lubie te Wasze krany - wystawiasz ręce a woda sama leci. Super ! - stwierdził rozradowany po czym opadł na kanapę i wziął się za czytanie swojej książki. - Co macie takie smętne miny ?

      -Nic... - rzuciłem po czym zasiadłem z powrotem za biurko a Margie skierowała się do wyjścia.

      -Nie wygląda. - powiedziała jakby do siebie. Spojrzałem na nią a ona na mnie po czym popukała się palcem wskazującym w czoło i wyszła. Zerknąłem na Harry'ego - nadal czytał.

                                                        

                                                                  ~~~*~~~

      Od kilku godzin wciąż przeglądałem te papiery od Paula na zmianę przeglądają podania. Nudziło mi się niesamowicie. Nie potrafiłem się na niczym skupić widząc Harry'ego siedzącego na kanapie i czytającego książkę. Nie chodzi o tom że jego osoba mnie rozprasza, chociaż to prawda, ale tym razem przed oczami wciąż miałem jego zapłakane oczka i zastanawiałem się jak mu pomóc. Przypomniało mi się, ze wczoraj umawiałem się z nim na randkę do psychologa. Szybko chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Teda po numer do jego siostry. Ucieszył się, że skorzystałem z jego propozycji i zapewnił, że Alice - bo tak miała na imię - nam pomoże.

      Kiedy wykonywałem telefon do pani psycholog dopiero wtedy Hazz oderwał się od swojej lektury. W momencie gdy rozmawiałem z Tedem udawał, że nie był zaintersowaeny. Osoba trzecia pewnie stwierdziłaby, że tak było. Niestety nie. Ewidentnie przysłuchiwał się tej rozmowie. Wystarczyło spojrzeć na jego oczy - wpatrywał się w jeden punkt a tak to chyba nie wygląda gdy się czyta, prawda ? Ale kiedy zacząłem rozmowe z Alice odłożył książkę i usiadł na biurku.

      -Halo ? - zacząłem słysząc podniesioną słuchawkę.

      -*Witam. Prywatny psycholog Alice Berry. W czym mogę pomóc ? - ze słuchawki wydobył się bardzo przyjazny i miły kobiecy głos. Na moje oko jest to drobniutka brunetka. Chyba kilka lat starsza ode mnie ale głowy nie dam sobie uciąć.

      -Dzień dobry. Louis Tomlinson z tej strony. Polecił mi panią pani brat, Ted. Mówił, że na pewno nam pani pomoże.

      -*Ted, tak ? - Ta jest pewnie tym jego homo-sąsiadem ? - spytała żartobliwie.

      -Tak, to pewnie ja. - przyznałem z uśmiechem.

     -*Muszę panu powiedzieć, że Ted mówił mi to i owo o pana problemie. Chodzi o pana partnera, tak ?

     -Chłopaka. - poprawiłem ją. Nie lubię określenia partner. - Wiedziałem, że on wszystko wyklepie. - uśmiechnąłem się do słuchawki. - To jest szansa, że nam pani pomoże ? - spytałem z nadzieją.

      -Szansa zawsze jest ale trzeba ja znaleźć. A ja pomogę ją panu znaleźć tylko musimy umówić się na pierwszą wizytą. Kiedy panu odpowiada ?

      -Może być jutro ?

      -*Może być. Mam wolne o czternastej i osiemnastej.

      -Niech będzie osiemnasta.

      -Dobrze. Zapisałam. Na kolejne wizyty umówimy się w cztery oczy. Ale oczywiście przyjdzie pan z par...yyy... chłopakiem ?

      -A jakżeby inaczej. Przecież to o niego chodzi.

      -No tak. To zapraszam na Oxford Street 108, pokój 13.

      -Dobrze. Do zobaczenie. - pożegnałem się po czym wcisnąłem czerwoną słuchawkę i wsunąłem telefon do prawej kieszeni spodni.

      -No i co ? - spytał zniecierpliwiony Hazz. Przez całą rozmowę siedział cichutko przysłuchując się.

      -Pierwsza wizyta jutro o osiemnastej. - odpowiedziałem pakując ważne dokumenty do mojej teczki.

      -Jutro ? - powiedział zmarnowany Hazz siadając na parapecie.

      -Tak. A teraz się zbieraj, bo moja praca dobiegła końca.

      -A nie mogłeś umówić nas na przykład na piątek ?

      -Im szybciej tym lepiej. - rzuciłem chwytając Harry'ego za rękę po czym wyszedłem razem z nim z biura a następnie żegnając się z Margie wyszliśmy z firmy i wsiedliśmy do samochodu.

      Przez całą drogę Harry nie odzywał się do mnie. Nawet gdy zajechałem do Tesco, by zrobić małe zakupy spożywcze on siedział w samochodzie. Wnioskuję więc, że się obraził ale ja to już nie długa zmienię...

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 3. - Nie ma innego wyjścia.

     BOŻE !!! NARESZCIE !!! Nawet sobie nie wyobrażacie jak za Wami tęskniłam. Wy chyba za mną też, nie ? Albo raczej za nowymi rozdziałami ale mniejsza z tym... :D
      Muszę się Wam wytłumaczyć, prawda ? Obiecałam tydzień temu, nie, dwa tygodnie, że dodam kolejny rozdział. Czemu tak się nie stało ? Twardy dysk poszedł się jebać !!! Wchodzę na kompa a on się nie chce włączyć...masakra !!! Dopiero w niedzielę wrócił...mój kociak ;3 Tęskniłam z nim... ;)
      Mam nadzieje, że się cieszycie z nowego rozdziału. Mi osobiście się podoba :D A jeśli chodzi to IIWYB to mam pewien problem. W zeszycie rozdział 8 i 9 są zajebiście krótkie, napisane bez sensu i o tym samym. No i mam dla Was propozycję ; trochę mi to zajmie za nm je przerobię w coś normalnego ale nie o to chodzi. Chcecie przeczytać dwa krótkie rozdziały o tym samym praktycznie, czy jeden dłuższy ? Ale wtedy oczywiście bezie 19 rozdziałów i epilog, ale to już od Was zależy czego chcecie, tak więc czekam na odpowiedzi... :D
      A te pytania do postaci... Po prostu kocham Was !!! Jak po naprawie włączyłam komputer to było ich ze trzydzieści !!! Odpowiedziałam na kilka a tu znów przybywa. Normalnie nie nadążam, ale podoba mi się to... Teraz też kilka siedzi w skrzynce wiec już się za nie biorę...
     Przeczytacie ten rozdział i od razy macie wpadać na tumblr'a ! To jest rozkaz !!! Hahaha.... :D Uwielbiam być taka męska. :D Czytajcie i pytajcie.
     Kolejny rozdział po 10 komentarzach...
      ENJOY !!!


Niedziela 7 lipca, 2012.

      Obudził mnie jakby płacz. Otworzyłem oczy. Był środek nocy, co wywnioskowałem z ciemności, która panowała w naszym pokoju. Czułem się jakbym w połowie spał. Przekręciłem się na bok, by móc przytulić Harry'ego. Poklepałem ręką w miejscu gdzie spał szukając jego ciała. Było pusto, jednak podjeżdżając dłonią do góry wyczułem...stopy. Nadal słysząc cichy szloch szybko się ocknąłem. Zrzuciłem z siebie kołdrę po czym usiadłem wyżej przytulając do siebie płaczącego Harry'ego. Chłopak nie protestował, od razu się we mnie wtulił.

      -Już dobrze Harry. Nie płacz. - głaskałem go po nagich plecach całując co chwilę w ramię. - Uspokój się kochanie... - prosiłem.

      Hazz płakał bardzo krótko w szybkim tempie dochodząc do siebie. W końcu zapaliłem lampkę nocną, która stała na małej szafeczce obok łóżka a on się ode mnie odsunął. Spojrzałem na niego i myślałem, że sam się zaraz rozpłaczę. Wyglądał...tak smutno. Miał zapłakane oczka, czerwony nosek i roztrzepane włoski.

      -Słońce, śniło Ci się coś ? - spytałem wiedząc, że i tak nie odpowie.

      -Nie... - wzruszył ramionami i przetarł oczka. - Idziemy spać ? - spytał nagle.

      -Czujesz się już lepiej ? - spytałem głaszcząc go po policzku. Nie odpowiadał tylko patrzył na mnie tym smutnym wzrokiem.

      -No dobrze. Chodź. - szepnąłem po czym położyłem się.

      Harry zrobił to samo wtulając się we mnie. Zgasiłem lampkę po czym objąłem go mocno, ucałowałem we włosy i już za chwilę usnąłem.



      Trzask. Jakby pobite szkło. Otworzyłem oczy a w pokoju nadal było ciemno ale już jaśniej niż wcześniej. Przekręciłem się na bok a Harry'ego nie było. Moją uwagę przykuło światło dochodzące z rozchylonych drzwi w pokoju. Ktoś był na dole, a raczej Harry. Wstałem z łóżka po czym zszedłem po schodach na dół. Wszedłem do kuchni a w niej zastałem płaczącego Harry'ego. Trzymał obie dłonie nad zlewem. Z jednego paluszka ściekała krew. Przyspieszyłem kroku widząc go w takim stanie.

      -Uważaj ! - krzyknął spoglądając na podłogę.

      Spojrzałem tam gdzie on. Mój wzrok zatrzymał się na rozbitej porcelanie. Obszedłem ją dookoła i podchodząc do Harry'ego chwyciłem jego dłoń i krwawiący palec włożyłem pod bieżąca wodę.

      -Co znów zrobiłeś ? - spytałem dokładnie przeczyszczając ranę.

      -Obudziłem się. - pociągnął nosem. - Chciałem się napić więc zszedłem do kuchni. Wyciągnąłem kubek z szafki ale wyślizgnął mi się i rozbił. Chciałem pozbierać kawałki no i się skaleczyłem. - westchnął głośno.

      - Oj, Harry... - uśmiechnąłem się i ucałowałem go w policzek. - A czemu płaczesz ? To chyba aż tak nie boli ? - zaśmiałem się.

      Milczał. Wyraźnie posmutniał po czym przekręcił głowę.

      -Przepraszam kochanie. - objąłem go od tyłu i potarłem nosem jego kark a następnie musnąłem go. - Nie chciałem Cię zranić. - zakręciłem kran, delikatnie wytarłem rankę na jego paluszku i zakleiłem plasterkiem.

      Harry obejrzał go dokładnie po czym uśmiechnął się pod nosem.

      -Lepiej ? - spytałem a on potrząsnął głową przytakując. - Idź do pokoju a ja to posprzątam. - zaproponowałem po czym odprowadziłem go wzrokiem aż nie zniknął mi z pola widzenia.



      Nareszcie ranek. Niedziela. Ostatni wolny dzień. Jak sobie pomyślę, że jutro muszę iść do pracy i zostawić mojego Harry'ego, to...nie wiem. Po prostu nie chcę tego robić. A jak on zrobi sobie krzywdę ?

      Spojrzałem na niego. Tak słodko spał. Zachowywałem się więc bardzo cicho, aby go nie obudzić. Przełożyłem jedną nogę przez jego ciało, potem drugą i już stojąc na podłodze zmierzałem ku drzwiom. Moim celem było śniadanie dla Harry'ego.

      -Nie przywitasz się ze mną ? - usłyszałem jego zachrypnięty głos kiedy chwytałem za klamkę.

      Uśmiechnąłem się pod nosem po czym obróciłem się na pięcie i skierowałem do łóżka. - Usiadłem na skraju, odgarnąłem loczki z czoła Harry'ego po czym ucałowałem go w nie, potem w nosek i na koniec musnąłem jego usta.

      -I tak powinno być. - szepnął a ja parsknąłem śmiechem.

      -Co chcesz na śniadanie ? - spytałem poprawiając kołdrę.

      Hazz przymknął oczka i z błogim uśmiechem zaczął rozmyślać mamrocząc pod nosem co chwilę To nie, to nie... Nie trwało to zbyt długo, bo już po chwili nagle otworzył szeroko oczy, chwycił mnie za ramiona i przyciągnął do siebie.  Przysięgam, że w tym momencie stykaliśmy się nosami.

      -Ciebie Louie. - Ciebie chcę na śniadanie. - szepnął mi prosto w usta po czym wpił się w nie zachłannie.

      Usiadłem na nim okrakiem i przesuwałem palcami po jego brzuchu i torsie nadal pieszcząc swoimi ustami jego. Podobało mu się, wiem, że mu się podobało. Poczułem jego cieplutkie dłonie na swoich plecach po czym podniosłem się nieco wyżej i już jego rączki zjechały na moje pośladki. Ścisnął je lekko a ja cichutko mruknąłem w jego usta. W pewnym momencie wsunął swoje ręce pod moje bokserki kiedy owinąłem jego język swoim. Gdy jego paluszki niebezpiecznie zbliżały się do mojego wejścia, szybko się opamiętałem i gwałtownie się od niego odsunąłem a jego ręce wyskoczyły z mojej bielizny.

      -Przepraszam... - szepnął Hazz po czym odwrócił wzrok.

      Ująłem w obie dłonie jego twarzyczkę po czym obróciłem w swoją stronę i ucałowałem go w nosek.

      -Nic się nie stało. - uśmiechnąłem się do niego po czym zszedłem z łóżka i poprawiłem bokserki. - No to tak na poważnie, co chcesz na śniadanie ?

      -To co zrobisz. - posłał mi słodki uśmieszek.

     

      Wieczorkiem zaprosiliśmy chłopaków na taki męski wieczór. Była cała piątka ; ja, Hazz, Niall, Liam i Zayn. Ja i Harry siedzieliśmy razem na kanapie, Niall buszował w kuchni a Zayn i Liam siedzieli na osobnych fotelach. Mój aniołek był zbyt zajęty leżeniem mi na kolanach więc nie wdawał się w naszą dyskusję. A my rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Między innymi o tym kogo w tym tygodniu zaliczył Malik. Czasami sam się dziwię, że kiedyś się z nim spotykałem. Nie chodzi o to, że go nie lubię czy mi się nie podoba. To na prawdę miły i przystojny chłopak ale on wyznaje zasadę jeden facet = jedna noc, tak zwana miłość na jedna noc i to mnie dziwi. Zamiast posuwać kogoś nowo poznanego wolał umówić się ze mną na randkę. Ale to stare czasy, było minęło. Teraz mam Harry'ego już na zawsze. A Zayn to przeszłość.

      -Lou, chce mi się pić. - szepnął mi Hazz.

      -Niall, przynieś sok pomarańczowy. - zawołałem do blondyna.

      Irlandczyk już po chwili przyszedł z miską chipsów, pudełkiem pizzy i szklanką soku.

      -Chodziło mi raczej o cały sok ale tak też może być. - zaśmiałem się a Niall zajmując swoje miejsce wystawił mi język i podał Harry'emu sok.

      -Chłopaki, już niedługo Wasza rocznica. Jak zamierzacie świętować ? - spytał Liam zapychając sobie buzie chipsami.

      -Nie wiem. Może zabiorę Harry'ego na London Eye... - stwierdziłem, bo Hazz ma lęk wysokości a zawsze chciał zobaczyć panoramę Londynu z Oka więc pomyślałem, że to dobry pomysł.

      Spojrzałem na niego a on się tylko uśmiechnął i wtulił we mnie jeszcze bardziej.

      -London Eye ? Super ! - zakpił Zayn.

      -No co ? - spytałem wzruszając ramionami.

      -Za kilka dni minie rok odkąd jesteście razem a Ty chcesz zabrać Harry'ego na London Eye ? To na prawdę świetny pomysł. - parsknął. - Ja raczej myślałem, że będzie jakieś całonocne bzykanko ! - ucieszył się poprawiając się na fotelu.

      -Słucham ?! - wykrzywiłem się. - Przecież, wiesz, że...

      -Tak, wiem. Harry to jeszcze mały, osiemnastoletni chłopczyk. Nie jest gotowy na seks. Ty weź się Louis opamiętaj ! - zaczął krzyczeć. - Traktujesz młodego jak swojego syna ! Czasami na prawdę można pomyśleć, że go wychowujesz !

      -Zayn, przestań. - poprosił go łagodnie Liam.

      -Daj mi skończyć ! - Malik spojrzał złowrogo na blondyna. - Louis, jesteś chłopakiem Harry'ego. Co kurwa z tego, że starszym o 7 lat ! To Cię do niczego nie zobowiązuje ! Nie musisz tak bardzo się o niego troszczyć. Wy się w ogóle dotykacie ? Nawet nie uprawiacie seksu ... - Zayn gadał i gadał z ja słuchałem go jak zahipnotyzowany. Zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie ma rację. Nawet nie miałem odwagi spojrzeć na Harry'ego. - Ty się serio zastanów czy kochasz go jak chłopaka. Harry, a Ty co o tym myślisz ? - w tym momencie spojrzałem na Hazzę. On...on po prostu płakał.

      -Zayn... - szepnął Niall

      Na chwilę zapanowała cisza. Nagle Harry zerwał się z kanapy i wybuchł płaczem. Biegnąć po schodach na górę prawie się przewrócił.

      -Wielkie dzięki, idioto ! - sarknąłem do Malika po czym pobiegłem za Harrym.

      Byłem już na górze a w drzwiach do naszego pokoju zniknęła kręcona czupryna a za chwilę cały dom się zatrząsł kiedy Hazz trzasnął drzwiami.

      -Słoneczko. Otwórz, proszę. - zacząłem błagać.

      Usiadłem pod drzwiami i oparłem na nich głowę. Słyszałem przez nie tylko stłumiony płacz Harry'ego. Cały czas stukałem w nie i prosiłem by mi otworzył. W końcu spełnił moją prośbę i już po chwili siedziałem pod ścianą przytulając mocno zapłakanego Harry'ego. Co ja mam powiedzieć ?

      -Aniołku... - wziąłem głęboki wdech. - To co mówił Zayn, to bzdura. On jak dziecko klepie trzy po trzy. W ogóle się nad tym nie zastanawia. - ucałowałem go we włosy a on załkał. - Nie wierzysz mu, prawda ? - spytałem ale nie odpowiedział. - Przecież wiesz, że Cie kocham. Nie jak syna, tylko jak chłopaka. Jak mojego Harry'ego z którym mam nadzieję być razem na zawsze. - uśmiechnąłem się czując, że zaciska dłonie na mojej bluzce. - Ty też mnie kochasz, prawda ?

      Odsunął się ode mnie i usiadł na przeciwko po turecku. Na początek wytarł policzki, potem przetarł nosek no i delikatnie się uśmiechnął.

      -Nie, coś Ty, nie wierzę Zaynowi. To debil. - parsknął śmiechem a ja mu wtórowałem. - Wiem ,ze mnie kochasz tak jak chłopaka. I ja Ciebie też kocham tak samo mocno. Tylko, że bardziej. - oboje się zaśmialiśmy. - No i też chcę być z Tobą już zawsze. - szepnął po czym znów wpadł mi w ramiona. - Kocham Cię.

      -Ja Ciebie też. - chwyciłem jego dłoń po czym ucałowałem delikatnie jej wierzch.

      -No i jak tam ? - spytał cicho Liam stojąc w progu.

      -W porządku. - odpowiedziałem mocno tuląc Harry'ego.

      -To my już będziemy lecieć. Nie będziemy Wam przeszkadzać. A jeśli chodzi o Zayna, pogadam z nim. - uśmiechnął się.

      Podziękowałem również jak on się uśmiechając po czym Li zniknął.

      -Harry...

      -Hym ? - mruknął nie odrywając się od mojego ciała.

      -Jeśli chodzi o naszą rocznicę to wymyślę coś zajebistego. - ledwo co wydusiłem z siebie zdanie a Hazz wpił się w moje usta.



     
      Po akcji z Zaynem obawiałem się, że nasz coniedzielny maraton tym razem się nie odbędzie. Jednak kiedy nudziłem się przed telewizorem oglądając zawsze o tej porze, wieczorne wiadomości, Hazz rzucił mi na kolana buty. To znaczyło tylko jedno...

      Już od półgodziny kręciliśmy się po wypożyczalni. A w zasadzie staliśmy w miejscu. Harry nie mógł się zdecydować, który film wybrać.

      -Jeśli chcesz możemy wypożyczyć dwa. - szepnąłem mu trącając nosem jego uszko.

      -Nie. Bierzemy ten. - wcisnął mi pudełko w dłoń po czym chwycił mnie za wolną rękę i pociągnął do kasy.

      Podałem miłej kasjerce film a w momencie kiedy ona przykładała go do czytnika, Harry nagle wyrwał jej z ręki komedię Paul i zniknął między półkami.

      Dziewczyna popatrzyła na mnie zdezorientowana a ja poczułem, że robię się czerwony. Na szczęście już za chwilę Harry wrócił i podał ekspedientce inny film. Spojrzałem na niego dociekliwie.

      -Wyścig z czasem. Jednak weźmiemy ten film. - uśmiechnął się do mnie słodko.

      Będąc już w domu usadowiłem się wygodnie na kanapie z miską popcornu na kolanach i Harrym wtulonym w moje ciało. Film zapowiadał się bardzo ciekawie ale nawet jeśli tak nie będzie to i tak spędzę zajebiście czas z moim aniołkiem. Nie ważne co robię, ważne, żeby on był przy mnie.

      Jak przewidziałem, film był fantastyczny. Świetna historia fantasy. Po dwu- i półgodzinnym siedzeniu na tyłku postanowiłem iść pod prysznic. Odsunąłem os siebie zasypiającego Harry'ego po czym ruszyłem ku schodom.

      -Gdzie idziesz ? - usłyszałem jego głos.

      -Pod prysznic. - odwróciłem się i ujrzałem jego główkę wystającą zza kanapy. Wyglądał cholernie słodko.

      -Musisz ? - spytał a ja zrobiłem głupią minę. - Ugh... - na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas.

      Chyba wytrzymasz beze mnie 20 minut, hę ? - uśmiechnąłem się do niego czule.

      -Dziesięć. - powiedział stanowczo.

      -Co ?! - Piętnaście. - splotłem dłonie na piersi.

      -Nie. Za dziesięć minut jesteś w pokoju. - powiedział poważnie i podszedł do mnie z oczkami zbitego kociaka. Objął mnie w pasie po czym przytulił mocno i oparł główkę na moim torsie. - Dziesięć minut Lou... - powiedział szeptem w moją bluzkę.

      -Okej, dziesięć. - zgodziłem się, po prostu wymiękłem...

      Rozebrałem się do naga i wszedłem pod prysznic. Zamknąłem kabinę, odkręciłem gorącą wodę i odpłynąłem. Woda zmyła ze mnie wszystkie problemy i cały strs związany z Harrym. Zapomniałem, że on teraz na pewno siedzi w pokoju, ze smutną miną i czeka aż do niego przyjdę. W ocknąłem, bo chyba Hazz, tak, to zdecydowanie on, zapukał w zaparowaną szybę.

      -Co jest ? - spytałem odsuwając szybą.

      -Mogę z Tobą. ? - spytał z wyraźną nadzieję.

      -Ale po co ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. - Zaraz przecież kończę, zapomniałeś ? - Dałeś mi dziesięć minut. - uśmiechnąłem się.

      -Bo po prostu chcę. - wydął dolną wargę.

      -Harry, ale nic się nie stanie jak umyję się bez Ciebie.

      -Nic się nie stanie jak umyjemy się razem. - wciąż walczył o swoje.

      -Harry, daj spokój. - wystarczyło tylko na niego spojrzeć i było wiadomo co zaraz się stanie.

      -Wiedziałem ! - krzyknął ze łzami w oczach i ruszył ku wyjściu.

      -Harry, zaczekaj ! - chwyciłem ręcznik wychodząc z kabiny i owinąłem go sobie wokół bioder. Udało mi się zatrzymać Harry'ego przed samym wyjściem i oparłem go o ścianę a on zjechał na dół i ja razem z nim. - O co chodzi ? - spytałem pocierając kciukiem jego policzek.

      -Zayn miał rację. Wcale nie traktujesz mnie poważnie. Jestem dla Ciebie jak syn ! - krzyknął po czym rozpłakał się na dobre.

      -Skarbie, co Ty wygadujesz ?! Wiesz, że Cię kocham jak chłopaka. Synowi przecież nie robiłbym dobrze swoimi ustami... - zaśmiałem się próbując go rozbawić ale na marne. - Mówiłeś, że nie wierzysz Zaynowi... - spojrzałem mu w oczy as po jego policzku spłynęła kolejna łza.

      -Bo...bo mu nie wierzę, tylko... - westchnął i przetarł policzki. - Przepraszam, Lou.

      -Ehh... - westchnąłem przytulając go do siebie. - Nieważne. Ale trzeba coś z tym zrobić.

      -Z czym ? - spytał zdezorientowany.

      -Cały czas płaczesz i łatwo jest Cię zranić... - zamyśliłem się na krótszą chwilę. - Zabiorę Cię do psychologa.

      -Nie, ja nie chcę... - schował twarz w dłoniach.

      -Kochanie, tak będzie lepiej. Ne ma innego wyjścia. - złapałem go za nadgarstki od jego twarzy i musnąłem jego usta.Uśmiechnął się. - A jutro zabiorę Cie do pracy. - odgarnąłem mu loczki z twarzy.

      -Dlaczego ? Przecież Danielle będzie ze mną jak zwykle.

      -Po prostu chcę mieć Ciebie przy sobie cały czas. - uśmiechnąłem się.

      -To słodkie. - odwzajemnił gest i wtulił się w moją szyję. - A tak w ogóle to... zamierzasz się ubrać czy idziesz spać mokry ? - zaśmiał się ja mu wtórowałem.