pdc

pdc

piątek, 8 marca 2013

Dodatek - Kolacja przy świecach.

Hej Pieszczoszki!! Tak jak obiecałam niedawno - mamy NIESPODZIANKĘ w formie dodatku do rozdziału siódmego. Szczerze mówić to jestem naprawdę z niego zadowolona. Jest cholernie słodki! ;)) I o to właśnie mi chodziło. I w ogóle musiałam to napisać, bo w rozdziale brakowało mi czegoś o TO wydaje się być świetnym pomysłem.   
I to tak jakby prezent z okazji Dnia Kobiet. Wszystkiego najlepszego!! :D
A teraz chcę się wziąć za shoty tylko powiedzcie mi jaki chcecie najpierw przeczytać, bo nie wiem, który zacząć pisać ;P KLIK
No i jeszcze zapraszam na prolog do BMPD!! A właśnie! Jak Wam się podoba nowy wystrój blogów i nagłówki? :D
Obra. Już nie przeszkadzam.. :)
ENJOY!!!



  
      Poprosiłem, by Harry usiadł sobie wygodnie na kanapie a ja się wszystkim zajmę. Nie umiem gotować tak dobrze jak on ale przynajmniej się postaram.W końcu muszę mu to jakoś wynagrodzić.  Nie lubię go okłamywać ale w tym momencie to było konieczne. Nie mogłem mu ot tak po prostu powiedzieć, że mój tata jest w więzieniu, i to z mojej winy. To by nie była dla niego za miła wiadomość. No i jakby się poczuł ze świadomością, że jesteśmy razem prawie rok a ja mu o tym nie powiedziałem. Zresztą, kiedyś i tak będę musiał mu o tym powiedzieć, tak czy siak. No ale nie teraz, nie w tym momencie. To nie jest odpowiednia pora na takie wyznania. Powiem mu...kiedyś..

      Harry przykrył się różowawym kocykiem z kanapy a ja wziąłem się za przygotowywanie kolacji. Wyjąłem z szafki najpotrzebniejsze składniki. Postanowiłem, że zrobię sałatkę owocową, bo to jedyne co teraz przychodziło mi do głowy i chyba jedyne co potrafiłem dobrze zrobić, by zjeść to ze smakiem.

      Wyjąłem cztery banany, sześć kiwi, ileś tam śliwek z lodówki, pozostałych po ostatnich zakupach, dwie brzoskwinie, garść rodzynek i jogurt truskawkowy. Lepiej będzie jak wezmę dwa.

      Banany pokroiłem w plasterek, tak samo jak kiwi i brzoskwinie. Wrzuciłem wszystko do dużej, niebieskiej misy. Ze śliwek wyjąłem pestki i również krojąc je na plasterki wrzuciłem je do misy a następnie dorzuciłem do całości rodzynki.Zalałem wszystko jogurtami, wsypałem jeszcze dwie łyżeczki kakao i łyżkę cynamonu po czym wymieszałem wszystko. Oby Harry'emu smakowało.

Gotowe danie schowałem do lodówki. Z szuflady wyjąłem dwa widelce a z wysokiej szafki dwa kieliszki po czym trzymając wszystko w rękach wyszedłem z kuchni i rozstawiłem to na stole w jadalni.

      -Już, Louie? - spytał Hazz wyglądając zza kanapy. Obróciłem się, podszedłem do niego i uklęknąłem przed oparciem na którym trzymał główkę i ucałowałem go w nosek.

      -Wolisz sok pomarańczowy czy wino? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie przeczesując jego loki a on na ten gest przymknął oczy.

      -Mmm... - zamyślił się uśmiechając się delikatnie. - Niech będzie wino. Czerwone.

      -Okey, wino. - powtórzyłem po czym wstałem i wróciłem do kuchni.

      Z szuflady wyjąłem jeszcze dwie świece a z lodówki wygrzebałem to wino i zaniosłem wszystko na stół. Zauważyłem, że Hazz się przyglądał jak wszystko przygotowywałem. Jego główka obracała się to w lewo, to w prawo, zależy w którą stronę szedłem.

      Kiedy już wszystko było przygotowane i na stole widniała misa z sałatką stwierdziłem, że możemy zasiąść do kolacji. Podszedłem do Harry'ego i wyciągnąłem w jego stronę rękę. Uśmiechnięty chwycił moją dłoń i w podskokach poszedł ze mną do jadalni.

      Dopiero teraz zauważyłem, że nadal miał na sobie swoją pidżamkę; czerwone spodnie w kratkę i biały podkoszulek. Ale i tak wyglądał wspaniale, nieważne co miał na sobie.

      Podeszliśmy do stołu. Odsunąłem krzesło a Hazz wcisnął się szczelinie po czym z powrotem je przysunąłem a on usiadł. Ja usiadłem naprzeciwko niego. Uśmiechał się i był szczęśliwy a to przecież było zwykła kolacja. Jednak dla niego to było coś wyjątkowego. Od dawna nie organizowaliśmy czegoś takiego. Wiedziałem, że mu się spodoba.

      Sięgnąłem po wino stojące na środku stołu po czym nalałem sobie i Harry'emu po połowie kieliszka. Chłopak się oblizał na widok czerwonego trunku a ja wpatrywałem się w niego jak w obrazek.

      -Nałożyć Ci czy...? - zapytałem spoglądając na sałatkę.

      -Jeśli możesz... - odparł Hazz a ja nałożyłem mu na talerzyk dwie łyżki sałatki po czym zrobiłem to samo dla siebie.

      Oboje chwyciliśmy widelce i rozpoczęliśmy konsumpcję. Sądząc po minie Harry'ego smakowało mu. Pałaszował, aż uszy mu się strzęsły. Muszę przyznać, że byłem z siebie dumny, bo naprawdę sałatka była przepyszna. Do tej pory nie przygotowałem tak dobrej. Ale nie to było najważniejsze.

      -Smakuję Ci? - spytałem odruchowo biorąc łyk wina.

      -Oczywiście, że tak. - przyznał wpychając sobie do buzi owoce oblane jogurtem. - To jest przepyszne Lou. - przełknął po czym przetarł usta nadgarstkiem.

      -Cieszę się. - przyznałem.

      -Uwielbiam kiedy gotujesz. - odparł po chwili cieszy a ja spojrzałem na niego zdziwiony.

      -Przecież ja nie umiem gotować. - zaśmiałem się poprawiając grzywkę.

      -Ale jak chcesz to potrafisz. - stwierdziłem pewnie nachylając się do przodu po czym chwycił moją dłoń.

      -Dziękuję. - uśmiechnąłem się zawstydzony. Teraz z pewnością moje policzki zrobiły się purpurowe. Nigdy wcześniej nic takiego mnie nie spotkało. Nie, odkąd jestem z Harrym. Nigdy nie zarumieniłem się przez niego, a wręcz przeciwnie. To ja sprawiałem, że jego policzki przybierały kolor czerwony. Ale jego komplement wobec mnie był taki miły...

      W najbliższe dwadzieścia minut kolacja została zjedzona a butelka wina wypita do połowy. Ja nic nie czułem ale wiedziałem, że Harry'emu oczka się świeciły. Hazz ma bardzo słabą głowę do alkoholu więc jedynie modliłem się by nie wpadł na nic głupiego. Bo to by naprawdę źle się skończyło.

      Szybko posprzątaliśmy ze stołu zostawiając wszystko w kuchni po czym bez prysznica, stwierdzając, że jutro się wykąpiemy ruszyliśmy wolnym krokiem do naszej sypialni. Zdjąłem z Harry'ego jego białą koszulkę rzucając ją na podłogę i kiedy zająłem się jego szyją on zaczął majstrować przy pasku moich spodni. Odpiął i zsunął je z moich nóg a ja odkleiłem się od niego zostawiając na jego delikatnej skórze zaczerwienioną plamkę. Spodnie odsunąłem nogą gdzieś w bok po czym podszedłem do łóżka po drodze rozpinając swoją białą koszulę a Hazz podążył za mną zdejmując swoje spodnie.

      Położył się na łóżku a ja zaraz obok. On leżał na plecach a ja na boku wpatrując się w niego podpierając się ręką. Tak ślicznie się uśmiechał. Zjechałem dłonią z jego włosów, sunąc po brzuchu i zatrzymałem się na czarnych bokserkach. Wsunąłem pod gumkę kciuk po czym spojrzałem na Harry'ego. Wpatrywał się we mnie i zdecydowanie nie było w nim widać żadnego zaprzeczenia więc jednym ruchem zdjąłem bieliznę.

      -Lou, co się tak rozpędzasz? - spytał Harry przymykając oczy.

      -Ja? Nie. Po prostu wiem, że lubisz spać nago. - odparłem w obronie uśmiechając się szczerze i głaszcząc jego biodro.

      -Tłumaczy się tylko winny, kochanie. - powiedział czochrając moje włosy p[o czym przewrócił się na bok, tyłem do mnie a we mnie coś drgnęło.

      Przybliżyłem się do niego i dłonią zgarnąłem dwa loczki za jego uszko. Przybliżyłem usta do niego i przygryzłem jego płatek a Hazz jakby pisnął. Uśmiechnąłem się pod nosem oplatając jego brzuch ręką po czym przyłożyłem dłoń w miejscu gdzie znajduje się jego serce.

     -Jestem winny tylko jednej rzeczy, Słońce.. - szepnąłem przymykając oczy czując szybkie bicie jego serduszka.

      -Jakiej? - spytał cicho odnajdując moją dłoń na swoim torsie s splótł nasze palce.

      -A takiej, że się we mnie zakochałeś. - odparłem w miarę poważnie składając delikatny pocałunek na jego cieplutkim policzku.

      Poczułem, że Harry ma zamiar się obrócić więc odsunąłem się lekko a on obrócił jedynie swoją główkę z burzą czekoladowych loków, pachnących truskawkami, by spojrzeć na mnie. W jego pięknych, szmaragdowych oczkach ujrzałem...radość, co potwierdzał uśmiech na jego malinowych ustach.

      -Z tym akurat muszę się zgodzić. To Twoja wina. - odparł przykładając cieplutką dłoń do mojego policzka a ja nachyliłem się lekko do niego by móc go pocałować co od razu odwzajemnił.

      Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Ucałowałem go jeszcze w czoło po czym odsunąłem się nieco i ułożyłem na boku. Hazz po chwili zrobił to samo co przyczyniło się do tego, że zaczęliśmy się w siebie wpatrywać.

      Położyłem dłoń na jego pasie po czym przyciągnąłem go do siebie a on wcisnął swoją loczkowatą główkę pod moją brodę muskając ustami mój obojczyk.

     -Louie, wiesz, że Cię kocham? - spytał cicho muskając ciepłym oddechem moja skórę.

      -Oczywiście, że wiem, kochanie. Ja też Cię...

      -Ale ja nie mówię tego ot tak sobie. - przerwał mi odsuwając się ode mnie by spojrzeć na mnie a ja patrzyłem na niego lekko zdziwiony jego słowami. - Ja na prawdę bardzo Cię kocham Lou. Nawet sobie nie wyobrażasz jak mocno. Bo widzisz, ja... - zaczął a ja słuchałem z z zaciekawieniem i nie odezwałem się słowem, by mógł kontynuować. - Ja... nigdy nie byłem zakochany. No oczywiście, że było kilku chłopaków na których mi zależało ale...to było tylko zauroczenie. Nikogo nie kochałem tak mocno jak teraz Ciebie. - przystanął na chwilę by odetchnąć przymykając oczy po czym za chwilę je otworzył i kontynuował. - Tak bardzo bym chciał być z Tobą na zawsze, chciałbym spędzić z Tobą życie. Chciałbym... każdego ranka budzić się obok Ciebie, spędzać z Tobą każdą chwilę. Kto wie, może i nawet mieć z Tobą dzieci... - uśmiechnął się.

      -Dzieci? - spytałem lekko zszokowany ale z uśmiechem.

      -Mhmm... - zamruczał. - Tyle rzeczy chciałbym z Tobą zrobić, ale teraz nie jestem w stanie ich wymienić. - zachichotał. - Czuję, że jesteś tym jedynym. - chwycił moją dłoń i położył w miejscu gdzie znajdowało się jego serce. Po raz drugi poczułem jego bicie. - Czuję to właśnie to - w sercu. A jeśli miałbym zacząć tańczyć, to tylko dla Ciebie. - dodał nieco ciszej. Uśmiechnąłem się i poczułem, ze w oczach zbierają mi się łzy. To co powiedział było takie szczere. Najpiękniejsze słowa wobec mnie jakie kiedykolwiek usłyszałem.

      -Harry... - szepnąłem kiedy on starł łzę spływającą po moim policzku. - Ja Ciebie też kocham. - odparłem a Hazz uśmiechnął się ciepło p[o czym przysunął się bliżej mnie i sprawił, że nasze usta się spotkały.

      -A dlaczego mnie kochasz? - spytał chcąc usłyszeć ode mnie miłe słowa. Westchnąłem zastanawiając się dlaczego tak jest i po chwili zacząłem.

      -Ponieważ jesteś mój. - odparłem wytwarzając sobie w głowie kolejne argumenty. - Ponieważ potrzebujesz miłości. I gdy na mnie patrzysz czuję się jak bohater. Jest tak od chwili kiedy po raz pierwszy na mnie spojrzałeś. Kocham Cię, ponieważ gdy Cię dotykam czuję się najbardziej męskim z mężczyzn... - urwałem by go delikatnie ucałować w czoło.

      -Ja też Cię kocham. - odezwał się.

      -A dlaczego Ty mnie kochasz. - użyłem jego broni.

      -Ponieważ gdy Cię dotykam sprawiam, że czujesz się najbardziej męskim z mężczyzn. - odparł a ja zachichotałem chowając nos w jego lokach. - Ponieważ nikt nie mógłby nigdy oskarżyć naszej miłości. Bo, aby zrozumieć naszą miłość oni musieliby odwrócić świat do góry nogami. Ponieważ mógłbyś kochać kogoś innego ale jednak kochasz właśnie mnie. - szepnął wtulając się we mnie. - Właśnie mnie. Właśnie Ty.

      Skończył a ja automatycznie się uśmiechnąłem. Poczułem, że oczy ponownie zachodzą mi łzami więc ponownie schowałem twarz w jego lokach i ponownie ucałowałem go we włosy. Wyszukałem jego rączkę po czym splotłem nasze palce. Harry wtulił się we mnie jeszcze bardziej o ile było to możliwe i ucałował mnie w szyję. Ja natomiast szczelnie okryłem nas kołdrą przez co Harry cichutko zamruczał.

      -Dobranoc, kochanie. - szepnąłem przymykając powieki i rozluźniając się przy Harrym.

      -Dobranoc, Lou...  

_________________
>>pytania do postaci<<
>>pytania do autorki<<