Jeśli chodzi o rozdział 9 na IIWYB to właśnie się pisze. Nie wiem czy do niedzieli się wyrobię ale postaram się, góra w środę się pojawi...chyba ;)
No i ten, ktoś tam w komentarzach napisał, że ostatni rozdział kochany ale, że nic się w nim nie dzieje czy coś takiego - przepraszam za tamten no i chyba też za ten rozdział, bo tu raczej nie ma nic ciekawego prócz tych ostrych scenek i wielkiego przemówienia Zayna. ;) Ale za to w następnym chłopaki odwiedzą psychologa. Kurcze ! Miałam tego nie mówić, ale już trudno...
Kolejny rozdział po dziesięciu komentarzach jak zwykle. To nie takie trudne, co misiaki ? ;) A ! No i przepraszam, że nie odpowiadam na pytania do postaci, po prostu brak czau. Postaram się nadrobić to w weekend. ;)
Muszę się też pochwalić, że dostałam 6 ze sprawdzianu z.......(werbelki).....religii !!! Wielkie brawa dla mnie, bo kułam na sprawdzian stworzony przez księdza, którego hobby to wyzywanie homo ! Brawo dla księdza, bo nie wie komu szósteczkę wstawił BUAHAHAHA !!! :D
No to chyba tyle. Jak już mówiłam rozdział dedykuję mojej przyjaciółce. Kocham Cię zboczeńcu !!!
ENJOY !!!
Poniedziałek, 9 lipca 2012.
Po półgodzinie
dojechaliśmy do domu. Ledwo co wyłączyłem silnik a Harry już wysiadł i zniknął
za drzwiami wejściowymi. Ja jeszcze musiałem wziąć torby z zakupami, z którymi
Harry oczywiście mi nie pomógł a one były troszkę ciężkie. Wszedłem do domu a
Harry’ego nie było ani w kuchni ani w salonie, więc musi być w pokoju.
Odłożyłem zakupy w korytarzu, zdjąłem buty, ściągnąłem marynarkę i rzuciłem ją
na kanapę. Wziąłem jeszcze głęboki wdech i wszedłem na schody idąc na górę.
Miałem ogromną nadzieję, że Hazz nie płacze.
Stanąłem przed drzwiami do naszej sypialni i przystawiłem do nich ucho. Niczego nie usłyszałem więc jest osiemdziesiąt procent szans, że jednak Harold się nie rozpłakał. Otworzyłem delikatnie drzwi, wchodząc cicho do pokoju. Mój chłopak leżał na łóżku wtulony w poduszkę i na szczęście, nie było ani jednej łezki na jego ślicznych policzkach.
-Harry… - zacząłem jego imieniem siadając na brzegu łóżka po czym położyłem rękę na jego udzie. – Powiesz mi dlaczego się na mnie obraziłeś ? – spytałem łagodnie sunąc ręką po jego nodze. Widziałem, że przechodziły go dreszcze a na jego twarzyczkę wkradł się łagodny uśmiech, który za chwilę jednak zniknął.
-Nie obraziłem się… - szepnął wiercąc się nieco.
-Jak to nie ? – zdziwiłem się. – Przecież…Bosz…Mam wymieniać ? – nie odpowiadał więc kontynuowałem. – Już w firmie przestałeś się do mnie odzywać, w samochodzie tak samo, nawet do sklepu nie poszedłeś – musiałem iść sam. –oburzyłem się z lekkim uśmiechem. – A na koniec, jak dojechaliśmy do domu, po prostu uciekłeś…
-Ja tylko…jestem zły.
-Dlaczego ? – poprawiłem się na swoim miejscu i przysunąłem do Harry’ego a on drgnął delikatnie.
-Bo… - uciął siadając na łóżku po czym usiadł mi między nogami i wtulił się we mnie a ja objąłem go ramionami. – Dlaczego już jutro musi być pierwsza wizyta ?
-No bo Hazz, im szybciej tym lepiej. Chciałbym, żeby już było po wszystkim. Żebyś przestał tak często płakać. Żeby się wszystko wyjaśniło i żebym mógł… - urwałem zły na siebie. Trochę się zapędziłem i prawie zdradziłem mu moją tajemnicę. On nie może się o tym dowiedzieć. Przynajmniej nie teraz.
-Żebyś mógł co ? – spytał odsuwając głowę od mojego torsu i spojrzał na mnie tymi swoimi, przeszywającymi na wskroś, zielonymi oczkami.
-Nic kochanie. – ucałowałem go w czoło mając nadzieje, że nie będzie chciał dalej ciągnąć tematu.
-No powiedz ! – uparł się siadając okrakiem na moich kolanach i spojrzał mi w oczy tak…pociągająco.
-Eh… - westchnąłem głośno. – Mam wobec Ciebie pewne plany ale dowiesz się o nich w swoim czasie. Obiecuję. – musnąłem jego usta.
Harry tylko mruknął w odpowiedzi coś niezrozumiałego i z uśmiechem znów wtulił się we mnie. Przytulałem go dłuższą chwilę bez żadnego słowa. On za to co chwila mruczał w moją białą koszulę tylko dwa słowa : Kocham Cię. Jego ciepły oddech, przebijając się przez materiał koszuli otulał moją skórę co sprawiało dreszcze na całym moim ciele.
No i ja, jak to ja, musiało mi wpaść do głowy coś głupiego. Chwyciłem go w pasie i usadowiłem na swoich nogach a następnie położyłem jego ręce wokół mojej szyi a sam chwyciłem dłońmi jego pośladki i ruszyłem do łazienki.
-Gdzie idziemy ? – spytał szepcząc mi do ucha. Na moment kolana mi się ugięły.
-Wykąpać się. – odpowiedziałem otwierając drzwi do łazienki po czym wchodząc opuściłem Harry’ego na podłogę i nakręciłem gorącej wody do wanny.
-Ale jest dopiero siódma. – zauważył przyglądając się mi jak rozpinam koszulę.
-I co z tego ?! – wzruszyłem ramionami.
Hazz więc zdjął szybko z siebie koszulkę i podszedł do mnie pomagając mi odpiąć ostatnie trzy guziki a następnie zdjął ze mnie delikatnie koszulę i musnął moją szyję. Hazz się nakręca. Ja natomiast przysunąłem go bliżej do siebie i wpiłem się w jego usta po czym odpiłem guzik jego spodnie i powoli zdjąłem je z jego nóg. On odrzucił je gdzieś w kąt i całując mnie zachłannie wręcz zdarł ze mnie moje spodnie. Chwyciłem go za pośladki i delikatnie je ścisnąłem a następnie wepchnąłem dłonie w jego bokserki pozbywaj go ich. Sam nie wiem kiedy ale też już byłem nago i oboje byliśmy gotowi do kąpieli.
Nadal całując mojego chłopaka powoli stąpałem do tyłu ciągnąc go za sobą. Kiedy poczułem na udach brzegi wanny powoli do niej wszedłem. Oderwałem usta od warg Harry’ego i trzymając jego dłoń pomogłem mu wyjść. Woda była troszkę za gorąca więc od razu zakręciłem kran. Oboje z Loczkiem usiedliśmy powoli naprzeciw siebie uśmiechając się jeden do drugiego.
-Uwielbiam takie momenty. – szepnął Hazz chwytając w wodzie moją rękę po czym splótł nasze palce.
-Ja też. – odpowiedziałem ciągnąc go za dłoń i przysunąłem go bliżej siebie. – Umyję Ci plecy. – stwierdziłem obejmując go w pasie i obróciłem tyłem do siebie.
Niestety okłamałem go. Wcale nie chciałem umyć mu pleców. Chciałem czegoś bardziej gorącego. Jak ta woda, w której byliśmy zanurzeni aż do pasa.
Przyciągnąłem Harry’ego jeszcze bliżej siebie, tak ze mój penis ładnie przylegał do jego pleców. Nogi położyłem na jego nogi a stopy wsunąłem pod jego łydki. Ustami zacząłem muskać jego ramiona i kark. Hazz odrzucił głowę do tyłu i ułożył ją na moim ramieniu.
-Louis…Ty wcale mnie nie myjesz. – powiedział Harry cichutko pojękując.
-Shhh… - szepnąłem mu do ucha po czym pewnie chwyciłem w dłoń jego penisa a on dosyć głośno jęknął z przyjemności. – Głośniej Harry. – poprosiłem poruszając ręką na jego członku w górę i w dół.
Na początku powoli stymulowałem jego męskość co jakiś czas dosłownie spowalniając ruchy a innym razem przyspieszając tak, że Hazz nie mógł złapać oddechu.
Miał przymknięte oczy, otwarte usta i głowę opartą na moim ramieniu. Ręce trzymał na moich udach i z przyjemności wbijał w nie paznokcie, jednak nie tak mocno by mnie bolało. A nawet wręcz przeciwnie, to mnie jeszcze nakręcało.
Czując w dłoni twardego Harry’ego ścisnąłem go jeszcze mocniej i przyspieszyłem ruchy. Już po chwili doszedł z niesamowitym krzykiem. Gwałtownie wyprostował nogi sprawiając dosyć dużą falę, że połowa wody się wylała kładąc się niemal a ręce z moich ud przeniósł na brzegi wanny .
-Louis… - szepnął podnosząc się powoli a następnie znów oparł głową i moje ramie.
-Wiem. – stwierdziłem pewnie z dumnym uśmiechem.
-Musimy się w tym kąpać ? – spytał z grymasem. Usiadł po chwili naprzeciw mnie i spojrzał zniechęcony na białą wodę, w której oboje siedzieliśmy.
-Jasne, że nie. – stwierdziłem z uśmiechem po czym wyszedłem z wanny i wszedłem pod prysznic a Hazz podążył w moje ślady.
Wszedł jak burza do kabiny i przyparł mnie do ściany, tak, że musiałem oprzeć się rękoma o półkę za moimi plecami i zwaliłem wszystko co na niej było.
-Teraz ja Ci się odwdzięczę. – szepnął mi w usta, odkręcił wodę i padł na kolana.
Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami kiedy poczułem jego usta wokół mojego penisa. Wplotłem palce w jego włosy a drugą ręką nadal trzymałem się półki, bo miałem kolana z waty i bałem się, że jak ją puszczę to po prostu upadnę. Na prawdę nie potrafiłem ustać. Dobrze, że Hazz trzymał mnie za biodra, bo tym sposobem mi pomagał.
Ja niestety nie mogłem mu w tym pomóc, bo cały się trząsłem i to, że moje palce były wplecione w jego loki, bym mógł nadać mu tempa nic nie dawało. Czułem się jakbym nie miał czucia w ciele kiedy Hazz tak spokojnie robił mi dobrze. Językiem oplatał mojego penisa co chwilę go przygryzając.
Oparłem głowę o zimne kafelki i wypuściłem jego włosy z moje dłoni. Zacisnąłem place na porcelanowej półce a wolną ręką zatkałem sobie usta, bo bałem się, że moje jęki usłyszy moja siostra w drugiej części Londynu.
-Przestań. Chcę słyszeć, że jest Ci dobrze. – powiedział Harry, w krótkiej przerwie.
Jako, że jestem miły dla niego, posłuchałem go i zdjąłem rękę z ust po czym położyłem ją na półce.
Harry nie musiał się długo starać, bo już po chwili byłem gotowy. Minęło kilka sekund a ja doszedłem w jego ustach – i podobnie jak on kiedy to jak sprawiałem mu przyjemność – z krzykiem osuwając się po ścianie na dół.
Woda nadal leciała i zmyła wszystko co ze mnie wypłynęło. Harry z dumnym uśmiechem usiadł między moimi nogami i oparł głowę na moim torsie.
-Tego potrzebowałeś, prawda ? – szepnął zataczając kółka na moim brzuchu.
-Yhmm… - wymruczałem z zamkniętymi oczami uspokajając oddech. Było mi zajebiście dobrze.
Chwilę jeszcze z Harrym posiedzieliśmy pod prysznicem, oboje dochodząc do siebie. Jednak po dłuższym siedzeniu w wodzie nasza skóra stawała się zbyt nawilżona, więc musieliśmy opuścić kabinę.
Ja wziąłem jeden ręcznik a Hazz drugi. Podszedłem do niego i zarzuciłem mu go na plecy. Końcówkami zacząłem wycierać mu twarz następnie tors i brzuch aż w końcu cały był suchy. Potem przyszła kolej na niego. Wycierał mnie bardzo delikatnie ale skutecznie i już po chwili podszedłem do szafki po świeża bieliznę. Sobie wziąłem białe bokserki a dla Harry’ego czarne, bo świetnie kontrastują z jego bladą skórą.
-Załóż je. – podałem mu bieliznę a sam też się ubrałem.
Sięgnąłem po suszarkę, by wysuszyć włosy. Chciałem spytać się Harry’ego czy jemu też wysuszyć ale ledwo co otworzyłem usta, usłyszałem trzask drzwi.
-Harry ! – zawołałem za nim odwracając się.
W łazience ni było nikogo oprócz mnie i czarnych bokserek Harry’ego leżących na zimnej podłodze. Zły ale też rozbawiony chwyciłem je i wyszedłem z raczej wybiegłem z łazienki. Na schodach zauważyłem spokojnie schodzącego Harolda. Kiedy krzyknąłem, by założył bokserki przyspieszył i zniknął mi z pola widzenia. Zaszedłem na dół a Hazz ukrywał się w kuchni za ladą.
-Ubierzesz się czy nie ? – spytałem całkiem poważnie.
-nie. – odpowiedział chichocząc i skoczył na blat siadając na nim wygodnie. Jeśli sądzie, że będę się z nim droczył to się grubo myli. Nie kręcą mnie takie zabawy…
-Jak chcesz. – rzuciłem obojętnie jednak w duchu ciesząc się z tego. – Lubię patrzeć na niego…kiedy jest nagi.
Zostawiłem jego bokserki na kanapie i rozpocząłem poszukiwania pilota. Nie trwało to jednak długo, bo ktoś postanowił nas odwiedzić. Ten wkurzający dźwięk dzwonka rozległ się po naszym domu a ja byłem zmuszony otworzyć.
-Ja otworzę ! – krzyknął Hazz. Chciałem mu na to pozwolić ale uświadomiłem sobie, że jest nagi. – Nie ! – krzyknąłem podbiegając do drzwi. Harry tylko wzruszył ramionami i został na swoim miejscu.
Otworzyłem drzwi a moim oczom ukazał się Zayn.
-Cześć. – powiedział nieśmiało. Wyglądał jakoś tak inaczej i stał tak trochę za daleko od drzwi. Zawsze pchał mi się do drzwi.
-Hej. – odpowiedziałem zmieszany.
-Wpuścisz mnie ? – zrobił krok do przodu i uśmiechnął się.
-Jasne, wejdź. – otworzyłem szerzej drzwi, odsunąłem się i wpuściłem Malika.
Zamknąłem drzwi i spojrzałem na niego. Serio, był jakiś inny, taki…spokojny. On taki nie jest. Teraz stał przede mną w ciszy. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Odwróciłem się w stronę Harry’ego. Stał oparty rękoma o blat a przyglądał się nam. Nie potrafiłem wyczytać z jego oczu żadnych emocji.
-No więc…? – ponagliłem mulata.
-Ja…Harry, mogę Cię prosić ? – spojrzał na mojego aniołka a ręce schował do tyłu. Znam to – denerwuje się.
-Jasne. – stwierdził radośnie po czym ruszył do nas.
-Nie ! – krzyknąłem do niego, bo znów sobie przypomniałem sobie, że jest nagi. Zayn nie może oglądać go nagiego. Usiadł po chwili naprzeciw mnie i spojrzał zniechęcony na białą wodę, w której oboje siedzieliśmy.
Harry spojrzał na mnie zszokowany i spytał o co chodzi. Podszedłem do kanapy i wziąłem z niej bokserki po czym wszedłem do kuchni.
-Ubierz je.
-Co ?! Nie ! – zaparł się i odszedł na sam koniec pomieszczenia opierając się plecami o lodówkę.
W tym momencie cieszę się, że blat obok jest na poziomie pasa i Zayn nie widzi skarbów mojego ukochanego.
-Ubierz bokserki. – powiedziałem stanowczo i zrobiłem krok do przodu.
-Nie ma mowy ! – zaśmiał się i zaczął potrząsać biodrami.
-Harry, proszę Cię. – z trudem powstrzymywałem śmiech. Starałem patrzeć się na jego twarz ale oczy niesfornie uciekały mi na dół.
Wkurzony tą sytuacją i trochę zażenowany podszedłem gwałtownie do Harry i spojrzałem mu w oczy. Tańczyły w nich iskierki radości a on wciąż się uśmiechał. Dziś naprawdę jest wyjątkowo szczęśliwy.
-Załóż je albo sam to zrobię. – powiedziałem stanowczo wciąż jednak się uśmiechając.
-No dobra… - westchnął po czym wziął ode mnie bokserki i je w końcu ubrał.
Wypchnąłem go na przód i poszliśmy do Zayna. Hazz nadal chichotał ale widziałem, że Malik starał się to ignorować.
-Harry, ja chciałem Cię… - zaczął. – No i Lou…chciałem Was przeprosić. – zrobiłem duże oczy. Zayn nigdy nie przeprasza. – To co wczoraj powiedziałem. – spojrzał na dół. – było głupie, wiem. Zachowałem się strasznie… Ale to z zazdrości. Bo wiecie, ja… Chciałbym tak jak Wy mieć kogoś kto cie kocha i ty jego też. Ta moje miłość na jedną noc…znudziła mi się. Chcę kogoś na stałe. – stałem jak wryty i patrzyłem na Zayna z niemałym szokiem.
-Kim Ty do cholery jesteś i co zrobiłeś z Zaynem Malikiem ?! – zapytałem żartobliwie.
-Wiem, zmieniałem się. – uśmiechnął się. – A to chyba ot tego patrzenia na Was jacy jesteście razem szczęśliwi. No i chyba w końcu dorosłem, mam przecież 24 lata.
-Nom. – odezwał się Hazz.
-Uff… - westchnął – Mam to już za sobą. Ale…
-Tak, nie gniewam się. – przerwał Zaynowi Hazz. – Każdy ma gorsze dni a Ty chyba taki wczoraj miałeś. – uśmiechnął się i podszedł do niego z rozłożonymi rękoma po czym oboje się przytulili.
-Ej ! To już za długo. – zaśmiałem się rozdzielając ich. – Zayn, zostaniesz z nami na kolację ?
-Nie ! – krzyknął Harry a my oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni. – To znaczy… Lou, ja chcę teraz być z Tobą sam… - szepnął patrząc mi w oczy a ja zaniemówiłem.
-Dobra. Zostanę innym razem. Nie będę Wam przeszkadzał. – stwierdził przyjaźnie Zayn po czym pożegnaliśmy go i tak jak chciał Harry – zostaliśmy sami.
Spojrzałem na mojego aniołka a on tylko się uśmiechnął a następnie chwycił mnie za rękę. Na początku nie wiedziałem o co chodzi ale kiedy zorientowałem się, że idziemy do pokoju to zacząłem coś przeczuwać. Czyżby miał ochotę dokończyć do co dziś zaczęliśmy w strumieniach wody ?
Weszliśmy do pokoju nadal trzymając się za ręce. Hazz poprowadził mnie na łóżko – wszystko potwierdzało jak na razie moje przypuszczenia. Usiadł puszczając moją dłoń i wkopał się pod kołdrę. Ja patrzyłem na niego zmieszany.
-Harry…przecież chciałeś żebyśmy byli sami. – zauważyłem siadając na nim okrakiem.
-No… - uśmiechnął się. – Zayn przecież nie będzie z nami spał.
-Nie rozumiem. – uśmiechnąłem się splatając nasze palce i przybliżając swoją twarz do jego. Dzieliły nas tylko milimetry.
-Ale Ty jesteś głupiutki. – potarł mój nos swoim z uśmiechem. – Po prostu jestem zmęczony i chciałem, żebyśmy razem poszli spać, kochanie. Tylko tyle. – musnął moje usta.
-No dobrze. Chodźmy spać. – położyłem się obok i przykryłem kołdrą.
Hazz patrzył na mnie chwilę dziwnym wzrokiem po czym położył główkę na moim torsie i z błogim uśmiechem przymknął oczka.
-Ale tak dla Twojej wiadomości, to ja jutro zostaję z Danielle. – powiedział zaspanym głosem.
-Dlaczego?
-Bo u Ciebie w pracy jest cholernie nudno. – zaśmiał się a ja mu wtórowałem.
Ucałowałem go we włosy i wsunąłem dłoń w jego bokserki układając ją wygodnie na jego pośladkach a on tylko cichutko zamruczał pod nosem Jak przyjemnie.
Sam się sobie dziwię ale widocznie też byłem zmęczony jak Hazz, bo już po chwili usnąłem razem z nim.
Stanąłem przed drzwiami do naszej sypialni i przystawiłem do nich ucho. Niczego nie usłyszałem więc jest osiemdziesiąt procent szans, że jednak Harold się nie rozpłakał. Otworzyłem delikatnie drzwi, wchodząc cicho do pokoju. Mój chłopak leżał na łóżku wtulony w poduszkę i na szczęście, nie było ani jednej łezki na jego ślicznych policzkach.
-Harry… - zacząłem jego imieniem siadając na brzegu łóżka po czym położyłem rękę na jego udzie. – Powiesz mi dlaczego się na mnie obraziłeś ? – spytałem łagodnie sunąc ręką po jego nodze. Widziałem, że przechodziły go dreszcze a na jego twarzyczkę wkradł się łagodny uśmiech, który za chwilę jednak zniknął.
-Nie obraziłem się… - szepnął wiercąc się nieco.
-Jak to nie ? – zdziwiłem się. – Przecież…Bosz…Mam wymieniać ? – nie odpowiadał więc kontynuowałem. – Już w firmie przestałeś się do mnie odzywać, w samochodzie tak samo, nawet do sklepu nie poszedłeś – musiałem iść sam. –oburzyłem się z lekkim uśmiechem. – A na koniec, jak dojechaliśmy do domu, po prostu uciekłeś…
-Ja tylko…jestem zły.
-Dlaczego ? – poprawiłem się na swoim miejscu i przysunąłem do Harry’ego a on drgnął delikatnie.
-Bo… - uciął siadając na łóżku po czym usiadł mi między nogami i wtulił się we mnie a ja objąłem go ramionami. – Dlaczego już jutro musi być pierwsza wizyta ?
-No bo Hazz, im szybciej tym lepiej. Chciałbym, żeby już było po wszystkim. Żebyś przestał tak często płakać. Żeby się wszystko wyjaśniło i żebym mógł… - urwałem zły na siebie. Trochę się zapędziłem i prawie zdradziłem mu moją tajemnicę. On nie może się o tym dowiedzieć. Przynajmniej nie teraz.
-Żebyś mógł co ? – spytał odsuwając głowę od mojego torsu i spojrzał na mnie tymi swoimi, przeszywającymi na wskroś, zielonymi oczkami.
-Nic kochanie. – ucałowałem go w czoło mając nadzieje, że nie będzie chciał dalej ciągnąć tematu.
-No powiedz ! – uparł się siadając okrakiem na moich kolanach i spojrzał mi w oczy tak…pociągająco.
-Eh… - westchnąłem głośno. – Mam wobec Ciebie pewne plany ale dowiesz się o nich w swoim czasie. Obiecuję. – musnąłem jego usta.
Harry tylko mruknął w odpowiedzi coś niezrozumiałego i z uśmiechem znów wtulił się we mnie. Przytulałem go dłuższą chwilę bez żadnego słowa. On za to co chwila mruczał w moją białą koszulę tylko dwa słowa : Kocham Cię. Jego ciepły oddech, przebijając się przez materiał koszuli otulał moją skórę co sprawiało dreszcze na całym moim ciele.
No i ja, jak to ja, musiało mi wpaść do głowy coś głupiego. Chwyciłem go w pasie i usadowiłem na swoich nogach a następnie położyłem jego ręce wokół mojej szyi a sam chwyciłem dłońmi jego pośladki i ruszyłem do łazienki.
-Gdzie idziemy ? – spytał szepcząc mi do ucha. Na moment kolana mi się ugięły.
-Wykąpać się. – odpowiedziałem otwierając drzwi do łazienki po czym wchodząc opuściłem Harry’ego na podłogę i nakręciłem gorącej wody do wanny.
-Ale jest dopiero siódma. – zauważył przyglądając się mi jak rozpinam koszulę.
-I co z tego ?! – wzruszyłem ramionami.
Hazz więc zdjął szybko z siebie koszulkę i podszedł do mnie pomagając mi odpiąć ostatnie trzy guziki a następnie zdjął ze mnie delikatnie koszulę i musnął moją szyję. Hazz się nakręca. Ja natomiast przysunąłem go bliżej do siebie i wpiłem się w jego usta po czym odpiłem guzik jego spodnie i powoli zdjąłem je z jego nóg. On odrzucił je gdzieś w kąt i całując mnie zachłannie wręcz zdarł ze mnie moje spodnie. Chwyciłem go za pośladki i delikatnie je ścisnąłem a następnie wepchnąłem dłonie w jego bokserki pozbywaj go ich. Sam nie wiem kiedy ale też już byłem nago i oboje byliśmy gotowi do kąpieli.
Nadal całując mojego chłopaka powoli stąpałem do tyłu ciągnąc go za sobą. Kiedy poczułem na udach brzegi wanny powoli do niej wszedłem. Oderwałem usta od warg Harry’ego i trzymając jego dłoń pomogłem mu wyjść. Woda była troszkę za gorąca więc od razu zakręciłem kran. Oboje z Loczkiem usiedliśmy powoli naprzeciw siebie uśmiechając się jeden do drugiego.
-Uwielbiam takie momenty. – szepnął Hazz chwytając w wodzie moją rękę po czym splótł nasze palce.
-Ja też. – odpowiedziałem ciągnąc go za dłoń i przysunąłem go bliżej siebie. – Umyję Ci plecy. – stwierdziłem obejmując go w pasie i obróciłem tyłem do siebie.
Niestety okłamałem go. Wcale nie chciałem umyć mu pleców. Chciałem czegoś bardziej gorącego. Jak ta woda, w której byliśmy zanurzeni aż do pasa.
Przyciągnąłem Harry’ego jeszcze bliżej siebie, tak ze mój penis ładnie przylegał do jego pleców. Nogi położyłem na jego nogi a stopy wsunąłem pod jego łydki. Ustami zacząłem muskać jego ramiona i kark. Hazz odrzucił głowę do tyłu i ułożył ją na moim ramieniu.
-Louis…Ty wcale mnie nie myjesz. – powiedział Harry cichutko pojękując.
-Shhh… - szepnąłem mu do ucha po czym pewnie chwyciłem w dłoń jego penisa a on dosyć głośno jęknął z przyjemności. – Głośniej Harry. – poprosiłem poruszając ręką na jego członku w górę i w dół.
Na początku powoli stymulowałem jego męskość co jakiś czas dosłownie spowalniając ruchy a innym razem przyspieszając tak, że Hazz nie mógł złapać oddechu.
Miał przymknięte oczy, otwarte usta i głowę opartą na moim ramieniu. Ręce trzymał na moich udach i z przyjemności wbijał w nie paznokcie, jednak nie tak mocno by mnie bolało. A nawet wręcz przeciwnie, to mnie jeszcze nakręcało.
Czując w dłoni twardego Harry’ego ścisnąłem go jeszcze mocniej i przyspieszyłem ruchy. Już po chwili doszedł z niesamowitym krzykiem. Gwałtownie wyprostował nogi sprawiając dosyć dużą falę, że połowa wody się wylała kładąc się niemal a ręce z moich ud przeniósł na brzegi wanny .
-Louis… - szepnął podnosząc się powoli a następnie znów oparł głową i moje ramie.
-Wiem. – stwierdziłem pewnie z dumnym uśmiechem.
-Musimy się w tym kąpać ? – spytał z grymasem. Usiadł po chwili naprzeciw mnie i spojrzał zniechęcony na białą wodę, w której oboje siedzieliśmy.
-Jasne, że nie. – stwierdziłem z uśmiechem po czym wyszedłem z wanny i wszedłem pod prysznic a Hazz podążył w moje ślady.
Wszedł jak burza do kabiny i przyparł mnie do ściany, tak, że musiałem oprzeć się rękoma o półkę za moimi plecami i zwaliłem wszystko co na niej było.
-Teraz ja Ci się odwdzięczę. – szepnął mi w usta, odkręcił wodę i padł na kolana.
Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami kiedy poczułem jego usta wokół mojego penisa. Wplotłem palce w jego włosy a drugą ręką nadal trzymałem się półki, bo miałem kolana z waty i bałem się, że jak ją puszczę to po prostu upadnę. Na prawdę nie potrafiłem ustać. Dobrze, że Hazz trzymał mnie za biodra, bo tym sposobem mi pomagał.
Ja niestety nie mogłem mu w tym pomóc, bo cały się trząsłem i to, że moje palce były wplecione w jego loki, bym mógł nadać mu tempa nic nie dawało. Czułem się jakbym nie miał czucia w ciele kiedy Hazz tak spokojnie robił mi dobrze. Językiem oplatał mojego penisa co chwilę go przygryzając.
Oparłem głowę o zimne kafelki i wypuściłem jego włosy z moje dłoni. Zacisnąłem place na porcelanowej półce a wolną ręką zatkałem sobie usta, bo bałem się, że moje jęki usłyszy moja siostra w drugiej części Londynu.
-Przestań. Chcę słyszeć, że jest Ci dobrze. – powiedział Harry, w krótkiej przerwie.
Jako, że jestem miły dla niego, posłuchałem go i zdjąłem rękę z ust po czym położyłem ją na półce.
Harry nie musiał się długo starać, bo już po chwili byłem gotowy. Minęło kilka sekund a ja doszedłem w jego ustach – i podobnie jak on kiedy to jak sprawiałem mu przyjemność – z krzykiem osuwając się po ścianie na dół.
Woda nadal leciała i zmyła wszystko co ze mnie wypłynęło. Harry z dumnym uśmiechem usiadł między moimi nogami i oparł głowę na moim torsie.
-Tego potrzebowałeś, prawda ? – szepnął zataczając kółka na moim brzuchu.
-Yhmm… - wymruczałem z zamkniętymi oczami uspokajając oddech. Było mi zajebiście dobrze.
Chwilę jeszcze z Harrym posiedzieliśmy pod prysznicem, oboje dochodząc do siebie. Jednak po dłuższym siedzeniu w wodzie nasza skóra stawała się zbyt nawilżona, więc musieliśmy opuścić kabinę.
Ja wziąłem jeden ręcznik a Hazz drugi. Podszedłem do niego i zarzuciłem mu go na plecy. Końcówkami zacząłem wycierać mu twarz następnie tors i brzuch aż w końcu cały był suchy. Potem przyszła kolej na niego. Wycierał mnie bardzo delikatnie ale skutecznie i już po chwili podszedłem do szafki po świeża bieliznę. Sobie wziąłem białe bokserki a dla Harry’ego czarne, bo świetnie kontrastują z jego bladą skórą.
-Załóż je. – podałem mu bieliznę a sam też się ubrałem.
Sięgnąłem po suszarkę, by wysuszyć włosy. Chciałem spytać się Harry’ego czy jemu też wysuszyć ale ledwo co otworzyłem usta, usłyszałem trzask drzwi.
-Harry ! – zawołałem za nim odwracając się.
W łazience ni było nikogo oprócz mnie i czarnych bokserek Harry’ego leżących na zimnej podłodze. Zły ale też rozbawiony chwyciłem je i wyszedłem z raczej wybiegłem z łazienki. Na schodach zauważyłem spokojnie schodzącego Harolda. Kiedy krzyknąłem, by założył bokserki przyspieszył i zniknął mi z pola widzenia. Zaszedłem na dół a Hazz ukrywał się w kuchni za ladą.
-Ubierzesz się czy nie ? – spytałem całkiem poważnie.
-nie. – odpowiedział chichocząc i skoczył na blat siadając na nim wygodnie. Jeśli sądzie, że będę się z nim droczył to się grubo myli. Nie kręcą mnie takie zabawy…
-Jak chcesz. – rzuciłem obojętnie jednak w duchu ciesząc się z tego. – Lubię patrzeć na niego…kiedy jest nagi.
Zostawiłem jego bokserki na kanapie i rozpocząłem poszukiwania pilota. Nie trwało to jednak długo, bo ktoś postanowił nas odwiedzić. Ten wkurzający dźwięk dzwonka rozległ się po naszym domu a ja byłem zmuszony otworzyć.
-Ja otworzę ! – krzyknął Hazz. Chciałem mu na to pozwolić ale uświadomiłem sobie, że jest nagi. – Nie ! – krzyknąłem podbiegając do drzwi. Harry tylko wzruszył ramionami i został na swoim miejscu.
Otworzyłem drzwi a moim oczom ukazał się Zayn.
-Cześć. – powiedział nieśmiało. Wyglądał jakoś tak inaczej i stał tak trochę za daleko od drzwi. Zawsze pchał mi się do drzwi.
-Hej. – odpowiedziałem zmieszany.
-Wpuścisz mnie ? – zrobił krok do przodu i uśmiechnął się.
-Jasne, wejdź. – otworzyłem szerzej drzwi, odsunąłem się i wpuściłem Malika.
Zamknąłem drzwi i spojrzałem na niego. Serio, był jakiś inny, taki…spokojny. On taki nie jest. Teraz stał przede mną w ciszy. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Odwróciłem się w stronę Harry’ego. Stał oparty rękoma o blat a przyglądał się nam. Nie potrafiłem wyczytać z jego oczu żadnych emocji.
-No więc…? – ponagliłem mulata.
-Ja…Harry, mogę Cię prosić ? – spojrzał na mojego aniołka a ręce schował do tyłu. Znam to – denerwuje się.
-Jasne. – stwierdził radośnie po czym ruszył do nas.
-Nie ! – krzyknąłem do niego, bo znów sobie przypomniałem sobie, że jest nagi. Zayn nie może oglądać go nagiego. Usiadł po chwili naprzeciw mnie i spojrzał zniechęcony na białą wodę, w której oboje siedzieliśmy.
Harry spojrzał na mnie zszokowany i spytał o co chodzi. Podszedłem do kanapy i wziąłem z niej bokserki po czym wszedłem do kuchni.
-Ubierz je.
-Co ?! Nie ! – zaparł się i odszedł na sam koniec pomieszczenia opierając się plecami o lodówkę.
W tym momencie cieszę się, że blat obok jest na poziomie pasa i Zayn nie widzi skarbów mojego ukochanego.
-Ubierz bokserki. – powiedziałem stanowczo i zrobiłem krok do przodu.
-Nie ma mowy ! – zaśmiał się i zaczął potrząsać biodrami.
-Harry, proszę Cię. – z trudem powstrzymywałem śmiech. Starałem patrzeć się na jego twarz ale oczy niesfornie uciekały mi na dół.
Wkurzony tą sytuacją i trochę zażenowany podszedłem gwałtownie do Harry i spojrzałem mu w oczy. Tańczyły w nich iskierki radości a on wciąż się uśmiechał. Dziś naprawdę jest wyjątkowo szczęśliwy.
-Załóż je albo sam to zrobię. – powiedziałem stanowczo wciąż jednak się uśmiechając.
-No dobra… - westchnął po czym wziął ode mnie bokserki i je w końcu ubrał.
Wypchnąłem go na przód i poszliśmy do Zayna. Hazz nadal chichotał ale widziałem, że Malik starał się to ignorować.
-Harry, ja chciałem Cię… - zaczął. – No i Lou…chciałem Was przeprosić. – zrobiłem duże oczy. Zayn nigdy nie przeprasza. – To co wczoraj powiedziałem. – spojrzał na dół. – było głupie, wiem. Zachowałem się strasznie… Ale to z zazdrości. Bo wiecie, ja… Chciałbym tak jak Wy mieć kogoś kto cie kocha i ty jego też. Ta moje miłość na jedną noc…znudziła mi się. Chcę kogoś na stałe. – stałem jak wryty i patrzyłem na Zayna z niemałym szokiem.
-Kim Ty do cholery jesteś i co zrobiłeś z Zaynem Malikiem ?! – zapytałem żartobliwie.
-Wiem, zmieniałem się. – uśmiechnął się. – A to chyba ot tego patrzenia na Was jacy jesteście razem szczęśliwi. No i chyba w końcu dorosłem, mam przecież 24 lata.
-Nom. – odezwał się Hazz.
-Uff… - westchnął – Mam to już za sobą. Ale…
-Tak, nie gniewam się. – przerwał Zaynowi Hazz. – Każdy ma gorsze dni a Ty chyba taki wczoraj miałeś. – uśmiechnął się i podszedł do niego z rozłożonymi rękoma po czym oboje się przytulili.
-Ej ! To już za długo. – zaśmiałem się rozdzielając ich. – Zayn, zostaniesz z nami na kolację ?
-Nie ! – krzyknął Harry a my oboje spojrzeliśmy na niego zdziwieni. – To znaczy… Lou, ja chcę teraz być z Tobą sam… - szepnął patrząc mi w oczy a ja zaniemówiłem.
-Dobra. Zostanę innym razem. Nie będę Wam przeszkadzał. – stwierdził przyjaźnie Zayn po czym pożegnaliśmy go i tak jak chciał Harry – zostaliśmy sami.
Spojrzałem na mojego aniołka a on tylko się uśmiechnął a następnie chwycił mnie za rękę. Na początku nie wiedziałem o co chodzi ale kiedy zorientowałem się, że idziemy do pokoju to zacząłem coś przeczuwać. Czyżby miał ochotę dokończyć do co dziś zaczęliśmy w strumieniach wody ?
Weszliśmy do pokoju nadal trzymając się za ręce. Hazz poprowadził mnie na łóżko – wszystko potwierdzało jak na razie moje przypuszczenia. Usiadł puszczając moją dłoń i wkopał się pod kołdrę. Ja patrzyłem na niego zmieszany.
-Harry…przecież chciałeś żebyśmy byli sami. – zauważyłem siadając na nim okrakiem.
-No… - uśmiechnął się. – Zayn przecież nie będzie z nami spał.
-Nie rozumiem. – uśmiechnąłem się splatając nasze palce i przybliżając swoją twarz do jego. Dzieliły nas tylko milimetry.
-Ale Ty jesteś głupiutki. – potarł mój nos swoim z uśmiechem. – Po prostu jestem zmęczony i chciałem, żebyśmy razem poszli spać, kochanie. Tylko tyle. – musnął moje usta.
-No dobrze. Chodźmy spać. – położyłem się obok i przykryłem kołdrą.
Hazz patrzył na mnie chwilę dziwnym wzrokiem po czym położył główkę na moim torsie i z błogim uśmiechem przymknął oczka.
-Ale tak dla Twojej wiadomości, to ja jutro zostaję z Danielle. – powiedział zaspanym głosem.
-Dlaczego?
-Bo u Ciebie w pracy jest cholernie nudno. – zaśmiał się a ja mu wtórowałem.
Ucałowałem go we włosy i wsunąłem dłoń w jego bokserki układając ją wygodnie na jego pośladkach a on tylko cichutko zamruczał pod nosem Jak przyjemnie.
Sam się sobie dziwię ale widocznie też byłem zmęczony jak Hazz, bo już po chwili usnąłem razem z nim.